Jestem dość wybredna jeżeli chodzi o tusze do rzęs. Rzadko kiedy kupuję te ze standardową szczoteczką. Mam wrażenie, iż te silikonowe lepiej rozdzielają moje rzęsy. Tak samo częściej rozglądam się za kosmetykami wydłużającymi niż za tymi pogrubiającymi. Jakoś zniewalają mnie rzęsy aż do nieba ;)
Tusz z serii "Scandaleyes" marki Rimmel jest przeciwieństwem produktu, na jaki zazwyczaj zwracam uwagę. Posiada szczotkę standardową, o pokaźnych rozmiarach, którą można łatwo wycelować w oko. Dodatkowo, według zapewnień producenta, jest to kosmetyk bardziej pogrubiający rzęsy niż wydłużający je ekstremalnie. Część dziewczyn chwali sobie ten tusz. Jednak co ja o nim sądzę?
Kosmetyk marki Rimmel znajduje się w dość pokaźnym, jaskrawozielonym opakowaniu. Trudno przegapić go w szafie produktów kolorowych owej firmy. W jego wnętrzu znajduje się 12 ml produktu. Według producenta - tusz powinniśmy zużyć po 6 miesiącach od jego otwarcia. Ja, zapobiegawczo, mam zamiar wyrzucić go po 3 miesiącach. Dla niektórych może wydawać się, iż jest to marnotrastwo. Po co wyrzucać kosmetyk po tak krótkim czasie? Cóż, naczytałam się chyba za dużo o wszelakich uczuleniach występujących po stosowaniu produktu, który otwarty jest dłużej niż te 90 dni. Chociaż nie wspomnę już o tym, że większość tuszy ( niestety! ) po tym okresie albo już jest na wykończeniu, albo za bardzo gęstnieje, albo wysycha.
Jak już wspomniałam wcześniej - tusz posiada grubą, dość długą szczoteczkę. Niestety, standardową. Włoski są na niej ułożone gęsto i jest ich dość sporo. Mimo to, nie jeden raz zauważyłam, iż produkt skleja moje rzęsy. Jednak nie jest to wina samej szczoteczki, a gęstości kosmetyku. W przypadku "Scandaleyes" jest ona zbyt rzadka. Nawet po jego otwarciu i odczekaniu ok. 2 tygodni - nie zmienia się za bardzo. Z tego też względu używanie tuszu jest dość czasochłonne jak i pracochłonne. Trzeba nieco "namachać się" by nie posklejać sobie rzęs.
Efekt, po zastosowaniu tego kosmetyku, jest naturalny. Niektórzy stwierdzą, iż po prostu zwyczajny. Rzęsy są nieco wydłużone, lekko pogrubione i uniesione. Jednak nie jest to efekt "WOW", jaki większość z nas chciałaby zobaczyć. Sama staram się nakładać tylko jedną warstwę produktu. Przy drugiej - mam wrażenie, iż moje rzęsy są za bardzo sklejone, co nie wygląda zbyt estetycznie.
Tusz nie osypuje się w ciągu dnia, dzięki czemu nie tworzy tzw. "efektu pandy". Nie jest to produkt wodoodporny ( testowane ;) ), więc nie radziłabym nakładać go przed wizytą na basenie itp. Dodatkowo, łatwo zmywa się go z rzęs w czasie demakijażu. Jakiś plus :)
Tusz "Scandaleyes" nie zaliczę do grona moich ulubieńców. Posiada niewygodną dla mnie szczoteczkę, skleja rzęsy, daje zbyt naturalny wygląd. Wątpię bym w przyszłości do niego powróciła.
Lubicie tusze marki Rimmel? Co o nich sądzicie?
Buziaki, Wasza A.