Już od jakiegoś czasu panuje wielkie "boom" na kosmetyki marki Balea. Zastanawiam się czy jest to zasługa ich przystępnych cen, czy może wszystko co dla nas obce jest przy okazji bardziej kuszące? Produkty owej marki raczej trudno jest dostać w standardowych sklepach. Wyjątkiem są te miejsca, gdzie możemy zakupić chemię z Niemiec. Inne wyjście - sklepy internetowe. W tych przypadkach wybór owych kosmetyków mamy większy, ale również ich ceny są nieco wyższe. Oczywiście, trzeba tutaj doliczyć też koszty wysyłki.
Ostatnim wyjściem jest osobista wizyta w sklepie DM, w którym można znaleźć ogrom kosmetyków marki Balea. Sama wybrałam się do tego miejsca - w czasie mojej wizyty w Goerlitz. I to właśnie wtedy skusiłam się, m. in. na matujący krem do twarzy owej marki.
Krem znajduje się w niewielkim, plastikowym opakowaniu o pojemności 50 ml. Dodatkowo, zapakowany był w kartonowe pudełeczko, na którym znajdowały się wszelakie informacje na jego temat. Niestety, wszystkie napisy są po niemiecku, więc albo musimy przetłumaczyć sobie je translatorze, albo poprosić osobę, która zna owy język, o ich przetłumaczenie ;)
Już na samym początku nie miło zaskoczyła i jednocześnie zdenerwowała mnie jedna rzecz. A mianowicie - w opakowaniu znajdowała się może 1/3 obiecanej zawartości produktu. Nie żartuję. Na poniższym zdjęciu pokazałam Wam dwa słoiczki kremów do twarzy o tej samej pojemności, tj. 50 ml. Oba z nich otworzyłam tego samego dnia.
Po lewej stronie - krem marki Bielenda, a po prawej - matujący krem Balea. |
Od razu zaznaczam - kosmetyk dodatkowo zabezpieczony był folią, więc nie istniała możliwość, by ktoś sobie troszkę go odlał. Cóż, zniechęciło mnie to na tyle, iż zapewne w przyszłości już nie skuszę się na kremy do twarzy owej marki.
Pomijając ten nie miły fakt - produkt szybko wchłaniał się w skórę, nie pozostawiając na niej nieprzyjemnej czy też lepkiej warstwy. Matowił skórę i to nawet w ekstramalny sposób. Na początku stosowałam go codziennie rano, bez wyjątku. Jednakże po mniej więcej tygodniu zauważyłam, iż na mojej twarzy pojawiła się masa suchych skórek. Dodatkowo, miejscami moja twarz była podrażniona i łuszczyła się! Krem tak bardzo matowił skórę, że aż ją wysuszał. Wydaje mi się, iż dodatkowo była to wina produktu marki Bielenda z serii Mezo Power, który niewystarczająco dobrze nawilżał skórę. Gdy zamieniłam go na krem marki Yves Rocher - stan mojej twarzy poprawił się. Stała się ona bardziej nawilżona, odżywiona, suche skórki zniknęły. Jednak to nie ten kosmetyk jest bohaterem dzisiejszego postu ;)
Krem marki Balea zaczęłam stosować mniej więcej raz na dwa, trzy dni. Takie rozwiązanie odpowiadało mojej skórze. Była ona matowa i mat ten utrzymywał się minimum 4 - 5 godziny. Twarz nie była przesuszona, pory nie były zapchane. Musiałam uważać jedynie na podrażnienia - produkt ten dodatkowo je powiększał, wywoływał lekkie pieczenie.
Produkt ten, stosowany raz na jakiś czas, nie był taki zły. Dobrze matował skórę, potrafił współpracować z każdym możliwym podkładem i kremem BB. Niestety, fakt, iż potrafił wysuszyć skórę, podrażnić ją i jego kiepska pojemność - zniechęciły mnie do jego ponownego zakupu.
Krem zakupiłam bodajże za ok. 3 euro w sklepie DM. Istnieje szansa, że w sklepach internetowych jego cena będzie wyższa.
Stosowałyście kremy do twarzy marki Balea? Co o nich sądzicie?
Miłego dnia, Wasza A.
Nie miałam jeszcze nic z tej firmy
OdpowiedzUsuńOoo, to jestem zaskoczona :) Myślałam, że każdy miał choćby taki żel pod prysznic owej marki ;)
UsuńKremu Balei nie miałam.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tak sytuacja miała miejsce. Swego czasu miałam taką akcję z jednym balsamem. Po otwarciu był tylko połowę opakowania:(
Aż przykro się robi, prawda? Kupujesz produkt, a masz go połowę jak nie mniej...
UsuńByłam w DM ale jakoś nie zwróciłam na niego uwagi. :)
OdpowiedzUsuńJa szukałam wtedy kremu matującego i ten od razu rzucił mi się w oczy :)
Usuńa ja nadal balei nie miałam
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś skusisz się na jakiś ich produkt. Chociażby żel pod prysznic :)
UsuńNigdy nie miałam tego kremu,ale za oszustwo z ilością produktu,już bym go nie kupiła.
OdpowiedzUsuńI z tego względu na pewno już nigdy po niego nie sięgnę. Hm, może inaczej - nie zakupię ich żadnego kremu do twarzy. Nie chcę ponownie rozczarować się tak małą ilością produktu...
UsuńNieprzyjemna niespodzianka Cię spotkała... Ja niestety nie mam możliwości zakupu kosmetyków Balea stacjonarnie, a online na razie się nie skusiłam ;)
OdpowiedzUsuńJa, na swoje szczęście, znam jeden, bardzo ciekawy sklepik z niemiecką chemią. I można tam znaleźć i szampony, i żele, i mydła marki Balea :) Za przystępną cenę.
UsuńNieprzyjemna, nawet bardzo. Jestem zrażona do ich kremów do twarzy...
ja się bardzo zraziłam kosmetykami Balea do twarzy. Zdecydowanie lepiej spisują się te do ciała czy włosów.,
OdpowiedzUsuńJa mam ich krem pod oczy - z mocznikiem. To już jest inna bajka niż ten kosmetyk powyżej! Moja skóra pod oczami jest nawilżona, gładka i miękka w dotyku.
Usuńteż go mam i nie jest zły :)
OdpowiedzUsuńA też miałaś tak małą jego ilość w opakowaniu? Zły nie jest, ale do ideału mu daleko ;)
UsuńJestem ciekawa tego kremu :))
OdpowiedzUsuńMoże Twoja skóra na twarzy lepiej by się z nim "dogadała" niż moja ;)
UsuńTeż bym się wkurzyła, zwyczajne oszustwo ;))
OdpowiedzUsuńDobrze napisane - oszustwo. W tym przypadku krem ten powinien kosztował o połowę mniej, a nie...
UsuńMuszę w końcu wypróbować jakieś kosmetyki z tej firmy :)
OdpowiedzUsuńNa sam początek - polecam ich żele pod prysznic. Są tanie, wydajne i większość ma śliczne zapachy :)
Usuńjakoś nie kusi mnie ta marka, miałam kilka produktów nie sprawdziły sie, zraziłam sie do nich
OdpowiedzUsuńA jakie to produkty tak bardzo Cię zniechęciły?
UsuńA myślałam, że będzie hitem... :(
OdpowiedzUsuńCóż, też miałam taką nadzieję... A tu taka nieprzyjemna niespodzianka :(
Usuńpo Twojej recenzji nie czuje się zachęcona do wypróbowania tego kremu
OdpowiedzUsuńCóż, może u Ciebie spisałby się lepiej ;) Choć jak Twoja skóra jest choć trochę podatna na wysuszanie to w ogóle go nie polecam.
Usuńoj nie... przesuszenia i podrażnienia to nie dla mnie :(
OdpowiedzUsuńDla mnie również nie, więc w przyszłości na pewno do niego nie powrócę. Oj nie!
UsuńOj nie dla mnie on :]
OdpowiedzUsuńChyba większość z nas nie byłaby z niego zadowolona, niestety :(
UsuńBalea ma kremy? Nawet nie wiedziałam :)
OdpowiedzUsuńHihi, i to nawet sporą kolekcję ;) Jednak ta marka jest znana przede wszystkim z żeli pod prysznic czy z szamponów ;)
UsuńCo oni tak przysępili tego kremu! ? :|
OdpowiedzUsuńNa początku myślałam, że będzie fajny, ale po przeczytaniu recenzji chyba się na niego nie skuszę...
ciekawy kremik :)
OdpowiedzUsuńTo, że wysusza skórę dyskwalifikuje go w moich oczach :)
OdpowiedzUsuńja myślę, że na popularność tych kosmetyków składają się obie rzeczy o których pisałaś: zarówno ceny jak i słaba dostępność. No i moda oczywiście ;)
OdpowiedzUsuńale numer z tą ilością kremu! może dostałaś jakąś felerną sztukę? ja kiedyś kupiłam paczkę laysów w którym miałam dosłownie 5 chipsów :D dobrze że była ze mną kuzynka bo nikt by mi nie uwierzył :P a też były normalnie zamknięte hermetycznie itp :P jakiś defekt na produkcji
uuu nie ładny gostek z niego jak takie kuku robi..
OdpowiedzUsuńOdpowiadając na pytanie z początku posta - myślę, że i jedno i drugie powoduje ten wielki boom (mnie on już przechodzi...). Nie dziwię się, że wkurzyłaś się na oszukaną pojemność kremu:/ Podobną sytuację miałam w masełku do ciała z The Body Shop:/ Tyle, że on nie był zabezpieczony folią, a wygrałam go kiedyś w konkursie (nie wiem jak to jest w oryginalnych opakowaniach). W każdym razie za dużo alkoholu widzę w składzie kremu z Balea, więc na pewno się na niego nie skuszę. Twoja recenzja mi wystarczyła.
OdpowiedzUsuńsorry I helped to establish the link.
OdpowiedzUsuńyour website is very good and this article is very useful.
good luck and always success for your blogging.