poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Odprężający krem - żel pod oczy marki Tołpa.

Hej dziewczyny!

     Wybaczcie moje kilkudniowe milczenie! Cały weekend spędziłam u rodziny mojego W. i miałam bardzo mało czasu, by móc usiąść przy komputerze i coś Wam tutaj naskrobać. Ale teraz nadrabiam zaległości ;)

     Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam nawilżający krem - żel odprężający pod oczy marki Tołpa. 


     Krem - żel, tak jak większość kosmetyków marki Tołpa, zapakowany jest w tekturowe opakowanie, na którym znajduje się mnóstwo informacji na temat produktu - jak kosmetyk powinien działać, jak należy go używać i jaki ma skład.


     Krem zapakowany jest w aluminiową, drobną tubkę, która ma zapobiegać przed przedostawaniem się bakterii jak i powietrza do jej wnętrza. Opakowanie ma pojemność 10 ml i ilość ta wystarczyła mi na 2 - miesięczne użytkowanie tego produktu.

     Kosmetyk ma delikatnie żółtawą barwę, a jego konsystencja jest średnio gęsta. Krem z łatwością się rozsmarowuje i szybko wchłania się pod oczami.


     Mimo wszystko - jestem średnio zadowolona z działania tego produktu. Dlaczego? Ponieważ kosmetyk ten, nawet w minimalnym stopniu, nie zredukował moich sińców pod oczami - chociaż tak zapewnia nas producent. Niestety, jestem posiadaczką widocznych cieni pod oczami i szukam produktów, które pozwolą mi je zmniejszyć. Krem - żel z Tołpy nie spisał się w tym przypadku.

     Jednakże jeżeli któraś z Was poszukuje wyłącznie kremu, który dobrze nawilży skórę pod oczami - to ten kosmetyk sprawdzi się tutaj idealnie! Produkt bardzo dobrze nawilża skórę pod oczami i nie powoduje żadnych podrażnień czy alergii. 


     A na sam koniec - małe "PS" znalezione na opakowaniu ;)



Kosmetyk do testów otrzymałam od serwisu bangla.pl w ramach współpracy z Klubem Kejt.

Fakt, iż otrzymałam kosmetyk do testów, nie wpłynął na jego opinię.

A może Wy znacie jakiś dobry krem pod oczy, który nie tylko dobrze nawilży skórę, ale również zminimalizuje cienie pod oczami?

Pozdrawiam, A. :)

czwartek, 25 kwietnia 2013

Kwietniowe nowości - część 2.

Hej wszystkim!

     Tegoroczny kwiecień należy do tych miesięcy, w których nagle zaczyna mi się kończyć większość kosmetyków i jestem zmuszona wyruszyć na łowy do pobliskich drogerii. Jednakże nie byłabym sobą, gdybym oprócz podstawowych produktów nie wybrała czegoś dodatkowo ;)


     Na pierwszy ogień idą - szampon Timotei "Moc i blask" oraz szampon lawendowy marki Ziaja. Oba produkty zakupiłam, bo mój obecny szampon z Alterry pomału zaczyna mi się kończyć. A kupiłam dwa tego rodzaju kosmetyki, ponieważ jestem zmuszona zmieniać je średnio co 2 tygodnie. Niestety, moje kłaczki zbyt szybko przyzwyczajają się do danego kosmetyku :( / Ceny - szampon Timotei 7,99 zł , szampon z Ziaji 7,49 zł

     Oprócz tego skusiłam się na masło do ciała z limitowanej edycji marki Isana. Jeszcze nie wiem jaki ma zapach ani jak działa. Chwilowo kosmetyk stoi sobie grzecznie na półeczce i czeka aż zużyję jego poprzednika z Eveline Cosmetics :) / Cena - 9,99 zł.


     W Rossmannie skusiłam się również na krem do rąk "Glicerini - Bio Aloes" marki Eveline Cosmetics, krem pod oczy "Herbal Garden" marki Eva Natura oraz dwie maseczki do twarzy - jedną z Ziaji i jedną z Perfecty. Pierwsze dwa produkty byłam "zmuszona" sobie zakupić, bo ich poprzednicy zakończą swój żywot lata dzień. A maseczki kupiłam, bo uwielbiam kosmetyki tego typu ;) / Ceny - krem do rąk 3,49 zł, krem pod oczy 7,49 zł, maseczki po 1,49 zł.


     Antyperspirant marki Fa również zakupiłam z konieczności. Do tej pory nie miałam jeszcze tej wersji zapachowej, więc od razu wrzuciłam go do koszyczka. Podkład matujący z Miss Sporty musiałam zakupić, ponieważ będzie mi służył do rozjaśniania innego produktu tego typu, który jest dla mnie za ciemny. O dziwo, był to jedyny podkład z niższej półki cenowej w odcieniu "Light". / Ceny - antyperspirant 8,49 zł, podkład ok. 11 zł.

     Oprócz tego w ostatnim czasie otrzymałam parę ciekawych przesyłek w ramach testowania i współpracy.


     W pierwszej paczuszce znajdował się podkład "Healthy Mix" marki Bourjois, który otrzymałam od portalu Ibeauty. I to właśnie to cudo jest dla mnie za ciemne. Już parę razy mieszałam go z kosmetykiem marki Miss Sporty i muszę stwierdzić, iż tworzą zgrany duet :)


     W drugiej przesyłce znajdowały się dwie miniaturki kremu BB od Anny Loton. Każdy z tych produktów ma 4 ml. Myślę, że będę w stanie spokojnie testować je przez parę tygodni :) A kosmetyki te otrzymałam dzięki jednej z akcji na facebooku, która przeznaczona była dla blogerek. 


     Ostatnia paczuszka zawierała zestaw mini mydełek The Secret Soap Store, które otrzymałam w ramach współpracy od Spa Kosmetyki. I tak w moich rękach znalazły się kosmetyki o zapachu - jabłka, lawendy, róży, żurawiny, borowiny oraz jedno męskie. 

*****

I to by było na tyle - przynajmniej na dzień dzisiejszy ;) A jakie ciekawe kosmetyki Wy ostatnio zakupiłyście?

Buziaki, A. :)

wtorek, 23 kwietnia 2013

Parę słów o moim pierwszym 2-fazowym produkcie do demakijażu oczu.

Hej dziewczyny!

     Nie wiem jak jest i było w Waszym przypadku, ale ja ( jeszcze kilka miesięcy temu ) do demakijażu oczu używałam tego samego produktu co do demakijażu twarzy. Nie widziałam potrzeby używania dwóch różnych kosmetyków. Jednakże jakiś czas temu udało mi się wygrać cały zestaw produktów marki Bielenda, w tym nawilżającą 2 - fazową oliwkę do demakijażu oczu i ust. I to właśnie ona będzie głównym bohaterem dzisiejszej notki :)


     Oliwka znajduje się w plastikowym, przezroczystym opakowaniu o pojemności 125 ml. Może wydawać się, iż jest to mała objętość. Jednakże produkt ten używam już od ok. 2 miesięcy i dopiero teraz zaczyna mi się kończyć.

     Opakowanie posiada na samej górze czarną, dość pokaźną nakrętkę, pod którą znajduje się dość mały otwór. Oprócz tego na tylnej stronie buteleczki znajduje się krótka informacje na temat działania jak i składu produktu.


     Mam mieszane uczucia co do działania tego produktu. Po pierwsze - pozostawia na skórze powiek tłustawą warstewkę, co nie za bardzo mi się podoba. Oprócz tego oliwka zmywa tylko niektóre ze stosowanych przeze mnie tuszy do rzęs. Zauważyłam, że lepiej radzi sobie z tymi droższymi kosmetykami niż z tańszymi. Od razu zaznaczam, że stosuję wyłącznie nie wodoodporne tusze.

     Na szczęście w żaden sposób nie podrażnił i nie uczulił moich oczu czy skóry wokół nich.

     Kosmetyk ten można bardzo często znaleźć w promocji za ok. 5 - 6 zł. Mimo tego - nie wiem czy skuszę się ponownie na tą samą wersję. 


A może Wy znacie jakiś ciekawy 2 - fazowy produkt do demakijażu oczu?

Pozdrawiam, A. ;)

niedziela, 21 kwietnia 2013

Maseczka oczyszczająca z Efektimy.

Hej wszystkim!

     Dzisiaj przychodzę do Was z dość krótką recenzją na temat kolejnej maseczki marki Efektima. Tym razem miałam okazję przetestować maskę glinkową oczyszczającą "Claryfing Mask".


     Maseczka znajduje się w saszetce o pojemności 7 ml. Ilość ta spokojnie starcza na 2 - krotne jej użycie. Opakowanie kosmetyku jest wykonane starannie, a na jego tylnej stronie znajdują się wszelkie informacje na temat działania, sposobu użycia jak i składu kosmetyku.


     Jak możecie zauważyć - alkohol jest na bardzo wysokim miejscu w składzie tej maseczki. I niestety - można to wyczuć w tym kosmetyku i to bardzo dokładnie. Ale do tego dojdę zaraz.

     Produkt ma delikatnie zielonkawy odcień, który na twarzy zmienia swoją barwę na białą. Jego konsystencja jest średnio gęsta, ale nie spływa on ze skóry.


     Powracając do zapachu tego produktu - bardzo mocno wyczuwa się w nim nutę alkoholową. Jest ona wręcz dusząca i, niestety, dość długo utrzymuje się po nałożeniu maseczki na twarz.

     Mimo tego - kosmetyk ten bardzo dobrze spisał się na mojej skórze. Nie podrażnił jej, nie uczulił, nie zapchał porów. Dzięki tej maseczce moja skóra była dobrze oczyszczona i odżywiona, a do tego miękka i delikatna w dotyku. 

     A jak stosowałam ten kosmetyk? Nakładałam na całą twarz ( omijając okolice oczu i ust ) dość grubą warstwę maseczki na ok. 20 minut. W tym czasie kosmetyk zmieniał barwę na białą i tworzył delikatną skorupkę. Na szczęście - zmywało ją się dość szybko przy pomocy letniej wody.


Kosmetyk do testów otrzymałam od serwisu bangla.pl w ramach współpracy z Klubem Kejt.

Fakt, iż otrzymałam ten kosmetyk do testów, nie wpłynął na jego opinie.

A czy Wy stosujecie maseczki oczyszczające?

Pozdrawiam, A. :)

sobota, 20 kwietnia 2013

Moje pierwsze zakupy w Yves Rocher.

Hej dziewczyny!

     I jak mija Wam weekend? Ja od wczorajszego wieczoru jestem w rodzinnym domu i ciągle leniuchuję ;) Jakoś nie mogę zabrać się za naukę, nawet za pisanie notki na blogu. Dzisiaj chciałabym nadrobić trochę zaległości i pochwalić Wam się - co i gdzie udało mi się ostatnio zakupić :)

     Jakiś czas temu, po raz pierwszy w swoim dość długim życiu, wybrałam się do sklepu Yves Rocher. Zawsze myślałam, że można tam znaleźć dość drogie kosmetyki. A ja, jako studentka, wolę wydawać mniej niż więcej ;) 

     Oczywiście - myliłam się. Sklep stacjonarny YR posiada dość szeroką gamę kosmetyków - od kosmetyków pielęgnacyjnych do tych zaliczanych do działu "kolorówki". Ja skusiłam się głównie na produkty pielęgnacyjne.


     Przy pierwszych zakupach w YR kupiłam dwa żele pod prysznic z serii "Jardins du Monde" - jeden jest o zapachu kawy, a drugi posiada nutę zapachową kwiatu lotosu. Oprócz tego miła pani ekspedientka założyła mi kartę stałego klienta i w ramach gratisu otrzymałam ekologiczną, szmacianą torebeczkę oraz mnóstwo próbek. Dostałam również 2 kupony, które upoważniały mnie do otrzymania dwóch prezentów przy mojej następnej wizycie w sklepie.


     3 dni później znowu wylądowałam w tym samym sklepie ;) Tym razem skusiłam się na produkt 2 w 1 mleczko + tonik do demakijażu, tonik do cery suchej oraz podwójną maseczkę oczyszczającą. Pierwsze dwa kosmetyki udało mi się zakupić w cenie promocyjnej - mleczko + tonik kosztowało mnie 9,90 zł ( regularna cena - ok. 20 zł ), a tonik ok. 16 zł ( regularna cena 30 zł ). Maseczka kosztowała bodajże 4,49 zł i kupiłam ją wyłącznie po to, by otrzymać kolejną pieczątkę do mojej karty stałego klienta ;) Oprócz tego, jako gratis, otrzymałam - tusz do rzęs Sexy Pulp oraz masełko do ust o zapachu kokosowym. Tusz czeka w kolejce na używanie, a wazelinka już nie raz gościła na moich ustach :)

     Podobno raz na miesiąc będę dostawać jakieś kupony zniżkowe lub te, które upoważniają mnie do otrzymania jakiegoś gratisu. Jeżeli znajdę w ofercie coś ciekawego to na pewno jeszcze nie raz skuszę się na zakupy w YR :)

A jak jest w Waszym przypadku? Często robicie zakupy w YR? :)

Pozdrawiam, A. :)

czwartek, 18 kwietnia 2013

Umilacz kąpieli o zapachu owoców tropikalnych.

Hej wszystkim!

     Nie wiem jak Wy, ale ja już nie mogę doczekać się weekendu. Trochę odpoczynku każdemu się należy, ot co ;) Mam w planach wyjazd do rodzinnego domu - nie widziałam swojej rodzinki od ok. miesiąca. Trochę się za nimi stęskniłam :)

     A dzisiaj chciałabym pokazać Wam żel pod prysznic o zapachu owoców tropikalnych marki Balea, który udało mi się zdobyć w konkursie na blogu Tonii :) Jest to drugi, po kremie do rąk, kosmetyk tej marki, który mam szansę używać.


     Żel znajduje się w plastikowej butelce o pojemności 300 ml. Jak możecie zauważyć na powyższym zdjęciu - opakowanie tego produktu jest bardzo ciekawie i starannie wykonane. Na pewno rzuciłoby mi się w oczy, gdyby znajdowało się na polskich półkach sklepowych :)

     Na tylnej stronie buteleczki znajduje się dość sporo informacji na temat produktu, jednakże tylko w języku niemieckim. Znam ten język tylko na poziomie podstawowym, więc nawet nie brałam się za tłumaczenie "co tam jest napisane" :) Oprócz tego opakowanie ma otwarcie typu "klik" z wyprofilowanym miejscem na palec.

     Skład kosmetyku przedstawia się następująco:


     Konsystencja żelu jest średnio gęsta i ma zielonkawe zabarwienie. A jego zapach - jest cudowny! Moim zdaniem przypomina nutę zapachową żelków Haribo o smaku ananasowym, ot co :) Szkoda tylko, że utrzymuje się on na skórze bardzo krótko.

     Kosmetyk w miarę dobrze się pieni i z łatwością spłukuje się go z ciała. Nie pozostawia na skórze jakiejkolwiek tłustawej warstwy, dobrze oczyszcza ciało, ale! Zauważyłam, że od kiedy go stosuję, moja skóra zrobiła się strasznie przesuszona i potrzebuje większego nawilżenia niż dotychczas. A kosmetyk tak dobrze się zapowiadał...


     Mam mieszane uczucia co do tego żelu - z jednej strony ma przepiękny zapach i umila codzienny rytuał kąpielowy, a z drugiej strony wysusza moją i tak wiecznie przesuszoną skórę. 

     Miałyście okazje stosować kiedyś żele pod prysznic marki Balea? Co o nich sądzicie?

Buziaki! :)*

środa, 17 kwietnia 2013

Doskonale nawilżająca maseczka do twarzy z Efektimy.

Hej dziewczyny!

     Dzisiaj, tak jak obiecałam na facebook'u, przedstawię Wam kolejną maseczkę marki Efektima, którą miałam szansę testować jakiś czas temu. Tym razem na mojej twarzy gościła maska doskonale nawilżająca "Hydro-repair".


     Maseczka ta, tak jak jej poprzedniczki, znajduje się saszetce o pojemności 7 ml. Opakowanie jest ciekawie wykonane i łatwo rzuca się w oczy podczas zakupów. Na jej tylnej stronie znajdziecie dość sporo informacji na temat działania, sposobu użycia jak i składu produktu.



     Jej konsystencja jest w miarę gęsta i ma białe zabarwienie. Bardzo spodobał mi się zapach tej maseczki - jest słodki, wręcz apetyczny. Przypomina mi zapach jogurtu z owocami egzotycznymi ;)

     Kosmetyk ten stosowałam tak jak zalecał producent - nakładałam maskę na całą twarz na ok. 20 minut. W tym czasie większość produktu wchłonęła w moją skórę. A resztę - albo zmywałam letnią wodą, albo zmazywałam lekko namoczonym wacikiem.


     Co do działania tego kosmetyku - jestem bardzo z niego zadowolona! Maseczka bardzo dobrze nawilżyła moją skórę - głównie te partie, które miałam przesuszone. Oprócz tego odżywiła ją i sprawiła, że stała się ona gładka i miękka w dotyku. 

     Jej dużym plusem był również fakt, iż w ogóle nie zapchała mi porów. Miłe zaskoczenie - tym bardziej, że jej poprzedniczka działała całkowicie przeciwnie...

     A na koniec - taki bonusik. Czyli mój ryjek z maseczką na twarzy ^^ Nie przeraźcie się! ;))



Kosmetyk do testów otrzymałam od serwisu bangla.pl w ramach współpracy z Klubem Kejt.

   Fakt, iż otrzymałam kosmetyk do testów, nie wpłynął na jego opinię.

A jakie są Wasze ulubione maseczki do twarzy? :)

Al. :)

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Kolejny oliwkowy bubel, z którym ostatnio miałam do czynienia.

Cześć wszystkim!

     Jak zaczął się dla Was początek nowego tygodnia? Mój nie był zbytnio udany. Od rana spotkało mnie mnóstwo wkurzających i stresujących sytuacji - głównie spowodowane przez uczelnię i prowadzących. Ach, te studenckie życie ;)

     Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam pewien kosmetyk do pielęgnacji ciała, który zapewne jest znany większości z Was. Mowa tutaj o maśle do ciała marki Bielenda z serii "Czarna Oliwka". Wiązałam z tym kosmetykiem wiele nadziei. Niestety - nie spełniły się one. 


     Kosmetyk znajduje się w schludnie wykonanym, prostym opakowaniu o pojemności 200 ml. Już na początku zauważyłam dość znaczącą wadę tego produktu, a mianowicie - skład masła oraz inne informacje na jego temat znajdują się wyłącznie na kartoniku, w który jest zapakowany. Na opakowaniu - nic szczególnego nie jest napisane.

     Tym razem udało mi się zrobić zdjęcie składu - przed wyrzuceniem kartonowego pudełeczka.


     Na szczęście - produkt posiadał srebrną folię zabezpieczającą i mogłam mieć pewność, iż nikt nie "zmacał" go paluszkami ;)

     Konsystencja tego kosmetyku jest typowo "maślana", zbita, lecz delikatnie topnieje w wyniku kontaktu z ciepłym ciałem. Jego zapach... Cóż, nie przypadł mi do gustu. Moim zdaniem jest zbyt trawiasty i duszący. Na pewno daleko mu do zapachu oliwek ;)



     Masło z łatwością rozsmarowuje się na skórze i bardzo szybko się wchłania. Gdybym miała skórę normalną, a nie suchą - zapewne byłabym z tego kosmetyku zadowolona. Dzięki niemu moje ciało jest delikatne i gładkie w dotyku. Niestety! Mam wrażenie, że masło to w ogóle nie nawilża mojej skóry. Zawsze stosuję je wieczorem, a już rano czuję, że moja skóra jest sucha i mnie swędzi ( zawsze mam takie uczucie, gdy moje ciało nie jest dobrze nawilżone ;) ).


     Kosmetyk marki Bielenda możecie znaleźć bodajże w każdej drogerii kosmetycznej jak i w takich supermarketach jak Tesco. Jego cena zazwyczaj nie przekracza 13-14 zł, a w promocji można go znaleźć również za nie całe 10 zł.

     Jak widzicie - masło do ciała z serii "Czarna Oliwka" z Bielendy również trafiło do listy moich kosmetycznych bubli ( jeśli mogę to tak ująć ;) ). Nie spełnia swoich podstawowych zadań i ma bardzo nieprzyjemny zapach. Wiadomo - u każdej z dziewczyn może sprawdzić się inaczej :)

A Wy miałyście do czynienia z tym kosmetykiem?

Al. :)

niedziela, 14 kwietnia 2013

Demakijaż z Tołpą.

Hej dziewczyny!

     Zapewne każda z Was ma swój własny, osobisty rytuał pielęgnacji wieczornej. Ja również taki posiadam :) Najpierw stosuję produkt do demakijażu - chwilowo jest to płyn micelarny Lirene. Następnie stosuję żel do mycia twarzy oraz tonik. I w tym momencie chciałabym się zatrzymać, ponieważ dzisiaj chciałabym napisać Wam co nieco o żelu do mycia twarzy oraz normalizującym toniku marki Tołpa. Na temat stosowanego przeze mnie kremu na noc - dowiecie się w najbliższym czasie :)


     Normalizujący żel do mycia twarzy znajduje się w plastikowej tubce o pojemności 150 ml. Posiada on otwarcie typu "klik" z wyprofilowanym miejscem na palec - co ułatwia nieco jego dozowanie.

     Kosmetyk ma dość rzadką konsystencję o lekko beżowym zabarwieniu. Co do jego zapachu - jest specyficzny i charakterystyczny dla produktów z Tołpy. Niektórzy go lubią, a inni nienawidzą :)

       Skład żelu zamieszczam poniżej:



      Jestem zadowolona z działania tego kosmetyku. Dobrze oczyszcza skórę z zanieczyszczeń i matuje ją. Nie zauważyłam by przesuszył mi twarz czy wywołał uczucie ściągnięcia. Oprócz tego - nie uczula i nie podrażnia.

     Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie jego wydajność. Żel ma dość rzadką konsystencję i bardzo często zdarzyło mi się, że jakaś jego ilość wyciekła mi z dłoni. I tak oto zużyłam ten żel w miesiąc.



      Jakiś czas po umyciu mej twarzy żelem - stosuję normalizujący tonik matujący ( również z Tołpy :) ). Kosmetyk  ten również znajduje się w plastikowym opakowaniu, jednakże jego objętość jest nieco większa. A mianowicie jest go 200 ml. Buteleczka ma otwarcie z tak zwanym dziubkiem, co umożliwia wydobycie na wacik odpowiedniej ilości toniku.


     Kosmetyk ma również lekko beżowe zabarwienie i ten sam specyficzny zapach. Kto posiadał lub wąchał w sklepie choć jeden produkt marki Tołpa - wie o co mi chodzi ;)

     Skład toniku przedstawiam poniżej:



     Jeżeli posiadacie skórę wrażliwą to od razu odradzam stosowanie tego kosmetyku. Ma on dość silne działanie na skórę i może wywoływać lekkie podrażnienia. Oprócz tego - jeżeli zastosujecie ten produkt, a macie na twarzy jakąkolwiek drobną rankę to poczujecie dość intensywne pieczenie. Wiem coś o tym ;)

     Mimo wszystko - bardzo polubiłam ten tonik. Kosmetyk bardzo dobrze oczyszcza twarz z wszelakich zanieczyszczeń i zapobiega powstawaniu nowych krostek. Oprócz tego reguluje nadmierne wydzielanie sebum i sprawia, że skóra staje się delikatna i gładka w dotyku.


     W przypadku tego kosmetyku mogę spokojnie stwierdzić, iż jest on wydajny. Używam go ok. 1,5 miesiąca i zostało mi go jeszcze 1/3 opakowania.

Kosmetyki do testów otrzymałam od serwisu bangla.pl w ramach współpracy z Klubem Kejt.


Fakt, iż otrzymałam kosmetyki do testów, nie wpłynął na jego opinię.

Na dzień dzisiejszy tak wygląda mój wieczorny demakijaż. Ciekawi mnie - jak wygląda on u Was? ;)

Pozdrawiam, Ala :)

piątek, 12 kwietnia 2013

Kwietniowe zdobycze - część 1 :)

Hej dziewczyny!

     Dzisiaj czeka Was bardzo króciutki post, który będzie dotyczył nowości kosmetycznych. Dużo razy obiecywałam sobie, że zaprzestanę kupowania jakichkolwiek kosmetyków bez zużycia poprzednich. Na obiecywaniu się skończyło - i znowu skusiłam się na parę produktów ;)


     Na pierwszy rzut idą skromne zakupy z Biedronki, czyli peeling do ciała o zapachu borówki, maseczka odżywczo - oczyszczająca oraz 3 - pak płatków kosmetycznych. Dwa pierwsze produkty mam po raz pierwszy. Jakoś nigdy nie udało mi się zakupić peelingu z Be Beauty - czyżby schodził jak świeże bułeczki? ;) Za całość zapłaciłam nie całe 16 zł - myślę, że jest to korzystna kwota :)


     W Rossmannie zakupiłam wyłącznie te kosmetyki, które są mi aktualnie potrzebne. Jako, że uwielbiam wszelakie promocje to znowu skusiłam się na szampon z Alterry ( tym razem z papają i bambusem ), odżywkę odbudowującą Nivea oraz 2 kremy do rąk z Isany. Chwilowo jestem zachwycona kremem do rąk z 5 % mocznikiem! Jest całkowitym przeciwieństwem kremu oliwkowego tej marki -  na jego szczęście ;) Za całość zapłaciłam ok. 21 zł.


     Ostatni zestaw to produkty marki Bourjois, które udało mi się wygrać w jednym z konkursów organizowanych na Rossnecie. W skład paczki wchodzi - peeling do twarzy oraz chusteczki do demakijażu. Uwielbiam róż i puder powyższej firmy i jestem ciekawa jak sprawdzą się te dwa cudeńka :)

Stosowałyście kiedyś jakiś z powyższych kosmetyków? Jakie macie o nim zdanie?

Pozdrawiam! :)

czwartek, 11 kwietnia 2013

Owocowy krem do rąk marki Balea.

Witam wszystkich!

     Nie wiem jak u Was, ale u mnie chyba nadeszła już wiosna. Jest cieplutko, roślinki zaczynają kwitnąć. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie ten deszcz... No, ale - nie można mieć wszystkiego :)

     Jakiś czas temu wygrałam nagrodę pocieszenia w konkursie organizowanym na blogu Tonii. W ramach tego otrzymałam żel pod prysznic o zapachu tropikalnym oraz krem do rąk o zapachu owoców leśnych niemieckiej marki Balea. Dzisiaj chciałabym opowiedzieć Wam o tym drugim kosmetyku :)


     Krem do rąk jest jednym z pierwszych kosmetyków marki Balea, które miałam szansę przetestować. Znajduje się on w plastikowym opakowaniu o pojemności 100 ml. Już sam wygląd tubki wywołuje u mnie mały głód, ponieważ znajduje się na nim zdjęcie słodko wyglądających owoców leśnych. Mniam! :)

      Kosmetyk posiada otwarcie typu "klik" z wyprofilowanym miejscem na palec. Dzięki temu, że znajduje się ono na samym dole opakowania, łatwiej jest wydobyć krem z środka.

      Skład kremu przedstawiam poniżej:


     Krem ma dość gęstą, białą konsystencję. Wystarczy jego niewielka ilość, aby wysmarować nim całe dłonie. Duży plus za to, że wchłania się on bardzo szybko. 

     Zapewne pewną część z Was interesuje jak ten kosmetyk pachnie. No cóż - niestety, nie zachwycił mnie on swoją nutą zapachową. Niby można wyczuć w nim owoce leśne, ale jest to bardzo, bardzo chemiczny zapach. 


     Na szczęście - krem ten zachwycił mnie swoim działaniem! Oprócz tego, że szybko się wchłania to pozostawia naszą skórę delikatną i gładką w dotyku. Daje on bardzo dobry efekt nawilżenia i odżywienia, który bardzo długo utrzymuje się na skórze. Dzięki niemu ograniczyłam używanie kremów do rąk do 2, 3 razy dziennie ( a to dla mnie wyczyn, naprawdę ;)) ).



     Szkoda, że kosmetyki marki Balea są dostępne głównie w niemieckich drogeriach DM. Z tego co wiem cena powyższego kremu nie przekracza 1 - 1,5 euro. Może kiedyś wybiorę się do naszych sąsiadów na większe zakupy? ;))

Miałyście możliwość używać kosmetyków marki Balea? Co o nich sądzicie?

Pozdrawiam, A. :)