sobota, 30 listopada 2013

Listopadowe zakupy.

     Miesiąc listopad był pełen radosnych uniesień. Byłam na 'paru' udanych imprezach, wyszalałam się na własnych urodzinach i w moje ręce wpadło dość dużo ciekawych kosmetyków. Jeżeli jesteście ciekawe co kupiłam w ostatnim czasie i jaka paczuszka do mnie dotarła - zapraszam na dalszą część notki :)


     Na samym początku miesiąca wyruszyłam na łowy do Super-pharmu. Parę kosmetyków miałam na wykończeniu i musiałam znaleźć dla nich jakiś zastępców. Mini peeling z Joanny dostałam w ramach programu lojalnościowego "Klubu Lifestyle" - wymieniłam go za punkty, które miałam na swojej karcie. A żel pod prysznic z Ziaji dostałam w ramach gratisu do płynu do higieny intymnej. Miło :)

     
     Kiedy w Biedronce pojawiły się świeczki Brise - stwierdziłam, że muszę mieć choć jedną. A do niej zakupiłam serduszkowy kubek za nie całe 5 zł ;)


     Posiadaczki karty Yves Rocher zapewne wiedzą, że przez jakiś czas obowiązywała następująca promocja: "Kup produkt za min. 6,90 zł, a Twoja karta zostanie uzupełniona o wszystkie pieczątki, jakie są potrzebne do ukończenia danego etapu.". Od razu pobiegłam do najbliższego sklepu owej marki i zakupiłam żel z limitowanej, świątecznej edycji o zapachu pistacji i kakao. A w ramach "przejścia" 1 etapu na karcie - wybrałam wygładzający szampon do włosów :)


     Tak, ja również skusiłam się na -40% promocję w Rossmannie :) Jednak kupiłam tylko to, co było mi potrzebne. I tak w moim koszyczku wylądowały dwa korektory - "Affinitone" z Maybelline oraz rozświetlający pod oczy z Lovely. Dodatkowo zakupiłam bibułki matujące.


     Ostatnie zakupy poczyniłam w Kauflandzie oraz w Rossmannie. W tym pierwszym sklepie zakupiłam tonik matujący Nivea za 8 zł z groszami. Kilka lat temu stosowałam go i byłam zadowolona z jego działania. 

     Kolejna wizyta w Rossmannie zaowocowałą zakupem 2 kremów do twarzy - matującego marki Nivea oraz nawilżającego z serii Herbal Garden marki Eva Natura. Dodatkowo zakupiłam peeling o zapachu pomarańczy i granatu z Welness Beauty.


     Na samym końcu przedstawiam Wam paczuszkę, którą otrzymałam w ramach testowania od firmy Dax Cosmetics. Otrzymałam perfumowany krem do ciała oraz peeling w wersji "Miss Marine". Przyznam, że używałam oba te produkty od razu po odebraniu paczki z poczty ;) Jednak na ich opinie musicie jeszcze troszkę poczekać.

*****

Znacie któryś z powyższych kosmetyków? Co o nich sądzicie?

Miłego weekendu, Wasza A. :)

środa, 27 listopada 2013

"Woda" do demakijażu z Yves Rocher.

      Moja przygoda z kosmetykami Yves Rocher zaczęła się zeszłej zimy, kiedy to dostałam dużą butlę żelu o zapachu jabłka z karmelem, który był dostępny w ramach zimowej edycji. Kosmetyk ten nie za bardzo przekonał mnie do owej marki. Można by rzec, że nawet mnie lekko do niej zniechęcił.

     Kilka miesięcy później skusiłam się na ich dwa żele pod prysznic, w nieco mniejszej objętości. Na wielu blogach czytałam wpisy na temat kosmetyku o niebiańskim zapachu kawy z YR. A jako, że jestem miłośniczką tego gorącego napoju, to musiałam się na niego skusić ;) I to właśnie on spowodował, iż coraz częściej sięgam po produkty owej marki.

     Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam wodę do demakijażu Yves Rocher, którą zakupiłam jakiś czas temu. Mam o niej wyrobione zdanie - tym bardziej, że jej puste opakowanie już dawno leży w torbie denkowej ;)


OPAKOWANIE:

     Kosmetyk znajduje się w plastikowej buteleczce o pojemności 200 ml. Opakowanie posiada fioletowy kolor, jednakże umożliwia bezproblemowe kontrolowanie ilości pozostałego produktu. Na samej jego górze znajduje się biała nakrętka typu "klik" z delikatnie wyprofilowanym miejscem na palec.


KONSYSTENCJA I ZAPACH:

     Kiedy na opakowaniu czytamy "woda do demakijażu" jesteśmy pewne, iż kosmetyk posiada wodnistą konsystencję. A tu niespodzianka! Produkt ten przypomina co najwyżej rozcieńczony kisiel niż jakąkolwiek wodę. A jego zapach... Cóż, nie należy do najprzyjemniejszych. Mi kojarzy się z lekko zgnitymi kwiatkami.


APLIKACJA:

     Aplikacja tego kosmetyku jest bezproblemowa. Jego opakowanie posiada średniej wielkości otwór, przez który wydobywa się taka ilość, jaka chcemy. Rzadko kiedy zdarzyło mi się wylać zbyt dużo "wody" na wacik.


WYDAJNOŚĆ:

     Produkt ten jest raczej średnio wydajny. Przy codziennym stosowaniu wystarczył mi na mniej więcej półtora miesiąca.

DZIAŁANIE:

     Kosmetyku tego stosowałam do demakijażu twarzy, jak i oczu. W pierwszym przypadku spisuje się doskonale. "Woda" dobrze usuwa makijaż znajdujący się na skórze, przy tym jej nie podrażniając. Po jej zastosowaniu moja twarz jest delikatna i miękka w dotyku. A wszelaki makijaż czy brud pozostaje w całości na waciku.

     Jednakże produkt ten jest totalnym niewypałem jeśli chodzi o demakijaż oczu. Może i dobrze usuwa tusz czy cienie do powiek, ale przy tym wywołuje dość intensywne pieczenie oczu. A jak wiecie - nie jest to zbyt przyjemne...

     Poniżej znajdują się zdjęcia zrobione podczas mini testu działania owego kosmetyku. Możecie zobaczyć jak dobrze usuwa on makijaż już po pierwszym użyciu wacika :)

Użyte kosmetyki.



SKŁAD:



CENA:

W promocji ok. 14 zł, cena regularna wynosi ok. 21 zł


MOJA OCENA:

3,5/5

*****

     Uważam, iż kosmetyk ten można z powodzeniem stosować do demakijażu twarzy. Jednakże w przypadku usuwania makijażu z okolic oczu może wywoływać pewnego rodzaju podrażnienia czy uczucie dyskomfortu.


Używałyście ten kosmetyk? Co o nim sądzicie?

Wasza A.

poniedziałek, 25 listopada 2013

"3 kroki" marki Clinique.

     Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam kolejne trzy kosmetyki, które jakiś czas temu udało mi się zdobyć w konkursie na facebooku. Mowa tutaj o znanym zestawie do pielęgnacji skóry mieszanej w stronę suchej firmy Clinique.


OPAKOWANIE:

     Tonik znajduje się w plastikowym opakowaniu o pojemności 100 ml. Posiada ono dość duży otwór, co powoduje, że na wacik dość często wylewa mi się zbyt duża ilość produktu.

    Mydełko znajduje się w o wiele wygodniejszym opakowaniu. Również jest ono wykonane z plastiku, ale bardziej giętkiego - umożliwia to wydobycie kosmetyku do samego końca. Tubka posiada nakrętkę typu "klik", pod którą ukryty jest niewielki otwór, przez który wydobywa się produkt. Pojemność opakowania to 50 ml.

     Ostatnim kosmetykiem z trójcy jest krem do twarzy. Znajduje się on w podobnym opakowaniu co mydełko do twarzy. Jednakże posiada ono srebrną nakrętkę na samym dole tubki. Przyznam, iż wolę jak kosmetyki tego typu posiadają wbudowaną pompkę. 


KONSYSTENCJA I ZAPACH:

     Tonik jak to tonik posiada wodnistą konsystencję o cudownym, spirytusowym kolorze ;) Uwaga! Zapach tego kosmetyku jest porażająco alkoholowy! Do tego duszący i aż nadto intensywny.

     Mydełko posiada bardziej żelową konsystencję. Jest ono przezroczyste, a zapachem przypomina mi leki, aptekę... Niezbyt miłe skojarzenie ;)

     Na sam koniec zostaje nam krem do twarzy, którego konsystencja jest, jak dla mnie, zbyt rzadka. Jego zapach również nie należy do tych przyjemniejszych. Jak dla mnie jest zbyt chemiczny.



APLIKACJA:

     Tak jak już wcześniej wspomniałam, tonik posiada zbyt duży otwór, przez co niekiedy wylewa się go za dużo na wacik. Podczas jego stosowania radziłabym zamykać oczy. Opary alkoholu mogą wywołać pieczenie oczu. Nie, nie żartuję - sama tak miałam ;)

     Najmilej używało mi się mydełka. Wystarczyła jego niewielka ilość, by kosmetyk zaczął się pienić. Jego zmywanie również przebiegało bezproblemowo.

     Krem do twarzy jest rzadki i zdarzało mi się wydobyć go na dłoń w zbyt dużej ilości. Mimo to - kosmetyk z łatwością rozsmarowywał się na twarzy i w miarę szybko się w nią wchłaniał.


WYDAJNOŚĆ:

     Każdy z tych kosmetyków zaczęłam używać w ostatnim tygodniu października. Najszybciej zużyłam mydełko - mniej więcej po 3 tygodniach produkt ten był już zdenkowany. Jednak miał on pojemność tylko 50 ml, co w jakiś sposób go usprawiedliwia. 

     Tonik posiada przeciętną wydajność. Używam go 2 razy dziennie i w opakowaniu pozostało jeszcze ok. 1/5 produktu.

     W tym zestawieniu najgorzej wypada krem do twarzy. Do tej pory kosmetyki tego typu miałam przez okres 2 miesięcy. A ten cudaczek jest już na wykończeniu...



DZIAŁANIE:

      Na różnych blogach, forach, kanałach na Youtube jest głośno o tych produktach. Że są idealne, niezastąpione, warte każdej wydanej złotówki. Nie piszę, że tak nie jest. Jednak ja nie określiłabym ich jako idealnych.

     Tonik, pod względem działania, spisuje się bardzo dobrze. Matuje skórę ( i to bardzo dobrze ), oczyszcza ją z resztek zanieczyszczeń, wygładza. O dziwo, nie zauważyłam, by wysuszał on moją skórę czy wywoływał jakiekolwiek podrażnienia. Za to alkohol w jego składzie robi krzywdę moim oczom. Wystarczy, że przesunę wacikiem po swoim policzku, a moje oko zaczyna momentalnie piec i łzawić. Niezbyt przyjemne uczucie...

     Mydełko, którego było najmniej w opakowaniu, spisało się u mnie najlepiej. Dobrze oczyszczało skórę, nie powodowało uczucia ściągnięcia. Dodatkowo, w żaden sposób jej nie wysuszało.

     Co do kremu - jest to dobry kosmetyk, jednak tylko wtedy, gdy stosuje się go wieczorem. Produkt dobrze nawilża skórę, dzięki czemu jest ona delikatna i miękka w dotyku. Z drugiej strony, powoduje, iż świeci się ona bardziej niż zwykle i powoduje szybsze ścieranie się niektórych podkładów.


SKŁAD:

Tonik:

alcohol denat, water purified, witch hazel (hamamelis virginiana), glycerin, menthol, sodium borate, ext. d & c violet no. 2 (ci 60730), d &c red no. 33 (cl 17200), d &c red no. 6 (ci 15850) [iln3714] 

Mydło:

Purified Water, Sodium Laureth Sulfate, Lauramidopropyl Betaine, Cocamidopropyl Hydroxysultaine, Sodium Chloride, Sodium Cocoyl Sarcosinate, Tea Cocyl Glutamate, Butylene Glycol, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Serenoa Serrulata (Saw Palmetto Fruit Extract), PEG-120 Methyl Glucose Dioleate, Sucrose, Menthol, Hexylene Glycol, Polyquaternium-7, Laureth 2, Caprylyl Glycol, Sodium Sulfate, EDTA, Disodium EDTA, Sodium Benzoate, Phenoxyethanol. 

Krem:

water purified, mineral oil (paraffinum liquidum), sesame (sesamum indicum) oil, propylene glycol, tea-stearate, glyceryl stearate, lanolin alcohol, petrolatum, methylparaben, propylparaben, fd & c yellow no. 5 (ci 19140), fd & c yellow no. 6 (cl 15985), d & c red no. 6 (ci 15985), d & c red no. 33 (ci 17200) [iln3720]

CENA:

Ceny tych kosmetyków różnią się w zależności od sklepów. Można je znaleźć od ok. 60 zł za zestaw miniaturek ( każdy produkt ma pojemność 30 ml ), do aż 100 zł za jedną sztukę pełnowymiarowego kosmetyku.

*****

     Myślę, że warto przetestować kosmetyki marki Clinique. Do wyboru jest dużo wariantów, które można dopasować do rodzaju swojej cery. Jednak radzę skusić się na ich miniaturki i najlepiej w okresie promocyjnym. 

     Cieszę się, że mogłam poznać te kosmetyki. Jednakże przyznam, że podobny efekt oczyszczania skóry mogę uzyskać przy stosowaniu nieco tańszych produktów :)


Macie jakieś doświadczenia z "3 krokami" marki Clinique?

Wasza A.

niedziela, 24 listopada 2013

Kosmetyczne cudeńka, które zahamowały wypadanie moich włosów!

     Pod koniec października w moje ręce wpadł zestaw Seboradin przeznaczony do włosów wypadających i przerzedzających się. Jako, że część z Was była zainteresowana tym, jak sprawdzą się u mnie owe kosmetyki - postanowiłam napisać o nich co nieco :)


OPAKOWANIE:

     Lotion do włosów znajduje się w plastikowej buteleczce o pojemności 200 ml. Jest ona przezroczysta, więc można kontrolować ilość pozostałego produktu. Dodatkowo, opakowanie posiada wbudowany atomizer, który do tej pory ani razu mi się nie zaciął. Uff :)

     Szampon posiada bardzo podobne opakowanie co lotion. Różni go tylko to, że nie posiada on atomizera - zamiast niego znajduje się biała nakrętka z małym otworkiem. Przyznam, iż buteleczka jest nieco za twarda i sprawia problemy przy wydobyciu resztek kosmetyku.

   Opakowanie maski do włosów różni się od jej poprzedników. Jest ono giętke, białe, pozwala na wydobycie produktu do końca. Tubka ma pojemność 150 ml.


KONSYSTENCJA I ZAPACH:

     Wszystkie powyższe kosmetyki łączy zapach - jest on orzeźwiający, dość intensywny i długo utrzymujący się na włosach. Moim zdaniem jest to połączenie zapachu trawy z owocami cytrusowymi. Ciekawy mix :)

     Każdy z produktów posiada inną konsystencję. Wiadomo - lotion ma postać płynu, szampon - dość gęstego żelu, a maska - nieco rzadkiego kisielu :)


APLIKACJA:

     Żaden z produktów nie sprawiał problemów podczas aplikacji. Lotionem spryskiwałam całe swoje włosy, tuż po ich umyciu i delikatnym osuszeniu ręcznikiem. Atomizer delikatnie rozpyla mgięłkę kosmetyku na moje kłaczki, dzięki czemu mógł dotrzeć w każdy możliwy zakamarek na głowie ;)

    Szampon ma dość gęstą konsystencję, dzięki czemu nie spływał on z włosów podczas jego używania. Dobrze się pienił i z łatwością spłukiwało się go z kłaczków.

     Maska może i posiada rzadką konsystencję, ale dzielnie trzymała się włosów podczas 15 minutowego zabiegu. Jej spłukiwanie również przebiegało szybko i sprawnie :)


WYDAJNOŚĆ:

     Cóż, w tym przypadku tylko lotion spisał się doskonale. Używam go od ponad miesiąca, a zużyłam może 1/5 opakowania. Maska, jak i szampon skończyły mi się po mniej więcej... 2 - 3 tygodniach stosowania. Przy czym szampon używałam codziennie, a maskę raz na trzy dni.



DZIAŁANIE:

     Przyznam szczerze - jestem zachwycona tymi kosmetykami! Do tej pory moje włosy można było znaleźć prawie wszędzie - na podłodze, poduszce czy w otworze przy prysznicu. Teraz wypada mi ich o wiele mniej, co nawet zauważył mój luby. Na niektórych miejscach swojej głowy zauważyłam również wzrost tzw. "baby hair". Nie jest tego dużo, no ale! Zawsze coś ;)

     Żaden z kosmetyków nie spowodował obciążenia moich włosów i nie zwiększał ich tempa przetłuszczania się.

     Trudno mi wybrać, który z tych kosmetyków spodobał mi się najbardziej. Szampon idealnie wygładzał i oczyszczał włosy, maska bardzo dobrze je nawilżała, nabłyszczała, a lotion - ułatwiał ich rozczesywanie i układanie. Cała trójka znajdzie się w listopadowych ulubieńcach, ot co :)

SKŁAD:



CENA:

Lotion, szampon i maska kosztują mniej więcej 20 zł / opakowanie.

*****

    Dzięki serii kosmetyków marki Seboradin zaczęłam wierzyć w to, że moje włosy mogą wreszcie nie wypadać w aż tak zastraszającej ilości. Przyznam, iż raz na jakiś czas ( 2 / 3 miesiące ) będę kupować owy zestaw, aby efekt utrzymywał się cały czas :)



Dziękuję firmie InterFrangrances za możliwość przetestowania tych kosmetyków. Fakt, iż otrzymałam kosmetyki do testów - nie wpłynął na moją opinię.


Macie jakieś doświadczenia z kosmetykami Seboradin?

Wasza A.

piątek, 22 listopada 2013

Testowanie kosmetyków marki Eveline Cosmetics z Bangla.pl !

     W środę wieczorem w jednym z wrocławskich Paczkomatów czekała na mnie mała niespodzianka. W jednej z żółtych skrytek znajdował się karton dość sporych rozmiarów, w którym znajdowało się.... tak, mnóstwo kosmetyków ;)


     Oto paczuszka, która wypełniona była po brzegi produktami marki Eveline Cosmetics, którą dostałam w ramach testowania od serwisu Bangla.pl . A cóż ukrywało się w kartoniku?


Drobnoziarnisty peeling wygładzający do twarzy 3 w 1. - Jest to kosmetyk, który powinien nadawać się dla dziewczyn, które posiadają skórę normalną i mieszaną. Jego głównym zadaniem jest złuszczanie martwych komórek naskórka, eliminowanie szorstkości oraz zmiękczanie i odświeżanie skóry.



Arganowy suchy olejek do ciała. - Kosmetyk ten przeznaczony jest do pielęgnacji każdego rodzaju skóry, w tym suchej, bardzo suchej, jak i wrażliwej. Wśród składników aktywnych owego produktu znajduje się olejek arganowy, olejek makadamia i witamina E.



Arganowa maska 8 w 1. - Jest to kosmetyk tzw. wielofunkcyjny. Powinien on m. in. odbudować włókna włosów, nawilżyć je, intensywnie zregenerować i ułatwić ich rozczesywanie. Ciekawe, jak sprawdzi się w rzeczywistości :)



Arganowy szampon 8 w 1. - Kolejny kosmetyk, który powinien zdziałać cuda na naszych włosach. Dzięki niemu nasze kłaczki mają być m.in. odżywione, wzmocnione i błyszczące od nasady aż po same końce.



Multi - oil essence. Profesjonalny olejek do pielęgnacji skóry 8 w 1. - Jest to jeden z tych kosmetyków, który powinien łagodzić poparzenia słoneczne, łagodzić i dogłębnie nawilżać przesuszoną lub łuszczącą się skórę. W jego skład wchodzi 7 olejków, jak i witamina E.



100% Kwas hialuronowy. - Serum nawilżająco - wygładzające, które powinno wypełnić istniejące zmarszczki oraz poprawić jędrność skóry.



Nawilżający peeling do rąk z ekstraktem z wanilii. - Kosmetyk nadaje skórze aksamitną gładką i miękkość. Do tego posiada aromat wanilii, który koi nasze zmysły :)



Preparat wzmacniający - nabłyszczający o przedłużonym działaniu 3 w 1. - Kosmetyk ten ma na celu wysuszać, utwardzać i nabłyszczać lakier położony na płytkę paznokcia. Jego czas działania to 60 sekund.



Cienie Quattro. - Cienie posiadają jasne, jak i nieco ciemniejsze odcienie, co pozwala na wykonanie nimi dziennego, jak i wieczorowego makijażu. Dostępne są w 4 odcieniach.



Tusz "Magnetic Look". - Kosmetyk powinien pogrubiać rzęsy i sprawić, iż będą one bardziej gęste niż są w rzeczywistości. W swoim składzie zawiera D - panthenol, dzięki czemu produkt nie podrażnia oczu.



Podkład "Magical Cover" 5 w 1. - W swoim składzie zawiera olejek arganowy, który ma odżywiać i nawilżać skórę. Dodatkowo, produkt posiada SPF 10.

Kosmetyki do testów otrzymałam od serwisu bangla.pl w ramach współpracy z Klubem Kejt.

*****

     Jestem bardzo ciekawa jak sprawdzą się u mnie powyższe kosmetyki. Przyznam, iż użyłam kilku z nich od czasu otrzymania paczki. Jednak musicie jeszcze trochę poczekać na ich opinię ;)


Używałyście któregoś z powyższych kosmetyków? Co o nich sądzicie?

Wasza A.

środa, 20 listopada 2013

Babeczka nie z tej ziemi! ;)

     Muszę przyznać, iż zaliczam się do grona studentek - wędrowniczek, które co roku zmieniają swoje miejsce zamieszkania. Przez pierwsze trzy lata wynajmowałam mieszkania z przyjaciółkami, potem przyszedł czas na zamieszkanie z Moim Ukochanym. Żadne z tych mieszkań nie wywołało u mnie chęci pozostania w nich dłużej. 

      W większości z nich brakowało mi... wanny. Przyznam, iż raz na jakiś czas mam ochotę na relaks w wannie pełnej pachnącej wody i puszystej piany. A chwilowo takie "rarytasy" czekają na mnie tylko w moim rodzinnym domu ;)

      Mimo wszystko, jakiś czas temu, skusiłam się na zakup dwóch babeczek do kąpieli z Bomb Cosmetics. Ot tak, na wypróbowanie ;)

OPIS PRODUKTU ZE STRONY AROMATELLA.PL:

Apetyczny aromat słodkich, czerwonych owoców oraz odżywcze masełka shea i kakaowe zawarte w tej babeczce sprawią, że poczujesz się jak nie z tej planety!

Zapach: jeżynowy, aż ślinka cieknie!
Zawiera naturalne olejki: Bergamotka i Czarny Pieprz
Zawiera mini mydełka glicerynowe
Właściwości: pobudza


WYGLĄD I ZAPACH:

     Przyznam szczerze, iż każda z tych babeczek kusiła mnie do swojego kupna. Wyglądają jak prawdziwe słodkości, a do tego niesamowicie pachną! Babeczka widoczna na zdjęciu nazywa się "Nie z tej ziemi", a jej zapach jest typowo owocowy, słodki i kusi do jak najszybszej kąpieli ;)



APLIKACJA:

     Babeczkę przekroiłam na pół, abym mogła aż dwukrotnie cieszyć się kąpielą pełną zapachów. Moim zdaniem nie wpłynęło to na jakość tego produktu :)

     Następnie, połowę babeczki wrzuciłam do wanny i odkręciłam gorącą wodę. W wyższej temperaturze kosmetyk ten rozpuszcza się szybciej, co jest chyba zrozumiałe :)


DZIAŁANIE:

     Kosmetyk ten nie wytworzył nawet najmniejszej ilości piany. Było to do przewidzenia, jednak wiadomo - byłam nieco tym zawiedziona ;) Babeczka zabarwiła wodę na mleczny kolor, a w łazience uniósł się owocowy zapach. Mmm :)

     Sama kąpiel była miła i przyjemna. A po wyjściu z wanny i dokładnym osuszeniu swojego ciała zauważyłam, iż moja skóra jest delikatna w dotyku i jakby nawilżona. Czyżby to zasługa składników tej babeczki? :)



SKŁAD:

Sodium Bicarbonate, Theobroma Cacao (Cocoa) Seed Butter, Citric Acid, Zea Mays (Corn) Starch, Sodium Lauryl Sulfate, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Parfum (Fragrance), Aqua (Water), Propylene Glycol, Sodium Stearate, Polyethylene Terephthalate, Glycerin, Sodium Laurate, Sodium Laureth Sulfate, Sorbitol, Polymethyl Methacrylate, Sodium Chloride, Stearic Acid, Jasminum Officinale (Jasmine) Oil, Cananga Odorata Flower Oil, Lauric Acid, Tetrasodium Etidronate, Pentasodium Pentetate, Benzyl Benzoate, CI 77891 (Titanium Dioxide), CI 45410 (Red 27), CI 45380 (Red 21), CI 14700 (Red 4), CI 17200 (Red 33).

CENA:

12 zł / sztuka

*****

     Babeczka "Nie z tej ziemi" zapewniła mi przyjemną i aromatyczną kąpiel. Może i jej cena nie należy do najtańszych, ale myślę, iż raz na jakiś czas można się na nią skusić ;)


Używałyście kiedyś babeczek do kąpieli? Co o nich sądzicie?

Wasza A.

poniedziałek, 18 listopada 2013

Goodbye Damage!

     Kilka dni temu ścięłam swoje włosy. Nie była to jednak jakaś drastyczna zmiana. Postanowiłam podciąć swoje zniszczone i rozdwojone końcówki, a dodatkowo wycieniować troche swoje kłaczki. I tak, zrobiłam to sama ;) Już parę miesięcy temu zakupiłam nożyczki fryzjerskie, więc wypadało je wreszcie wykorzystać. Zabawa w fryzjerkę na tyle mi się spodobała, że chyba w ogóle zrezygnuję z usług salonów fryzjerskich ;)

     Pozostając we włosowym temacie - dzisiaj chciałabym co nieco opowiedzieć Wam o masce do włosów z serii "Goodbye Damage" marki Garnier.



OPAKOWANIE:

     Maska znajduje się w plastikowym opakowaniu o neonowo pomarańczowym odcieniu. Dzięki temu z łatwością można zauważyć ją na sklepowej półce ;) W opakowaniu znajduje się 300 ml produktu.


KONSYSTENCJA I ZAPACH:

     Kosmetyk posiada średnio gęstą konsystencję o białym zabarwieniu. Jego zapach jest typowy dla większości produktów marki Garnier - jest owocowy, dość intensywny i przyjemny.



APLIKACJA:

     Kosmetyk jest średnio gęsty, jednakże nie spływa po jego aplikacji na włosy. Wręcz przeciwnie! Z łatwością wmasowuje się w kłaczki i dzielnie się ich trzyma, aż do jego spłukania ;)


WYDAJNOŚĆ:

     Produkt ten napoczęłam już jakiś czas temu. Zużyłam połowę opakowania i odstawiłam je, aby móc regularnie używać maski marki Seboradin ( o której niedługo również napiszę co nieco :) ). A tydzień temu ponownie do niego powróciłam. Myślę, że jest to produkt średnio wydajny. Połowa opakowania o pojemności 300 ml wystarczyła mi na ok. 5 użyć.

DZIAŁANIE:

     Jestem pozytywnie zaskoczona działaniem owej maski do włosów! Sama jej aplikacja i owocowy zapach umila moją pielęgnację włosów. Już podczas zmywania kosmetyku z kłaczków czułam, że są one wygładzone i jakby bardziej delikatne w dotyku. Po wysuszeniu włosów było jeszcze więcej "achów" i "ochów" ;)

     Przede wszystkim, moje włosy były błyszczące i miękkie w dotyku. Nie miałam problemów z ich rozczesywaniem ani układaniem. Włosy były puszyste, lecz nie puszące się. Dodatkowo, kosmetyk w żaden sposób nie obciążył moich włosów ani nie zwiększył tempa ich przetłuszczania. 

     Przyznam szczerze, iż moje kłaki wyglądały lepiej pod względem wizualnym. Taka prawda, że sama maska nie zregeneruje nam włosów, a tym bardziej nie "zlepi" nam zniszczonych i rozdwojonych końcówek :)


SKŁAD:



CENA:

ok. 15 zł

*****

     Kosmetyki marki Garnier Fructis mają swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja należę do tej pierwszej grupy. Większość produktów z tej serii spisała się u mnie bardzo dobrze, a maska głęboko odbudowująca jest tego idealnym przykładem :)


Miałyście możliwość używania tej maski? Co o niej sądzicie?

Wasza A.

niedziela, 17 listopada 2013

W poszukiwaniu idealnej bazy pod makijaż odpowiedniej dla cery mieszanej.

    Przez długi czas szukałam jakiejś ciekawej i w miarę taniej bazy pod makijaż, która nie tylko by mi go utrwaliła, ale również zmatowiła moją skórę i zmniejszyła widoczność porów. Tak, nie chciałam wydawać 100 zł na kosmetyk, który okazałby się dla mnie totalnym bublem. I to głównie z tego względu zakupiłam bazę pod podkład marki Hean.



OPAKOWANIE:

   Kosmetyk znajduje się w plastikowej, przezroczystej buteleczce o pojemności 35 ml. Posiada ono wbudowaną pompkę, która do tej pory ani razu mi się nie zacięła. Mimo wszystko, nabiera ona zbyt dużą ilość produktu i trzeba naciskać ją jakby z wyczuciem ;)


KONSYSTENCJA I ZAPACH:

     Baza posiada delikatną, jakby kremową konsystencję. I jej zapach również pachnie jak krem Nivea – tylko z dodatkiem chemicznej nuty ;)



APLIKACJA:

     W przypadku aplikowania produktu na twarz trzeba uważać, aby nie nałożyć go w zbyt dużej ilości. W takim przypadku możemy być pewne, że nasza skóra będzie mocno się błyszczeć i pozostanie na niej lepka, dość nieprzyjemna warstwa.

     Mimo wszystko, baza z łatwością rozsmarowuje się na skórze i dość szybko wysycha, co pozwala na szybsze wykonanie reszty makijażu.


WYDAJNOŚĆ:

     Kosmetyk ten mam już od około pół roku ( jak nie więcej ;) ). Do tej pory zużyłam tylko połowę opakowania, jednakże produktu tego używam tylko od czasu do czasu. Same oceńcie czy jest to wydajny kosmetyk :)



DZIAŁANIE:

     Baza marki Hean jest moim pierwszym kosmetykiem tego typu, więc nie mogę jej porównać z innymi produktami. Na pewno ułatwia rozprowadzanie podkładu na buzi i zwiększa jego trwałość nawet do kilku godzin dłużej. Baza nie zapycha porów, nie wywołuje żadnych alergii. Delikatnie wygładza powierzchnię skóry i zmniejsza widoczność porów, jednakże jest to dla mnie zbyt mała różnica.

     Kosmetyk nie matuje skóry, ale też nie zwiększa jej tempa przetłuszczania się. Chyba, że nałożymy go w zbyt dużej ilości – wtedy świecimy się jak żaróweczki ;)


SKŁAD:

Aqua, Octyldodecanol, Caprylic Capric Triglyceride, Ceteareth-20, Glyceryl Stearate, Glycerin, Cyclohexasiloxane (and) Cyclopentasiloxane, Propylene Glycol (and) Hydrolyzed Caesalpinia Spinosa Gum (and) Caesalpinia Spinosa Gum, Cetyl Alcohol, Macadamia Integrifolia Seed Oil, Phenoxyethanol (and) Methylparaben (and) Ethylparaben (and) Butylparaben (and) Prop ylparaben (and) Isobutylparaben, Carthamus Tinctorius (Safflower) Seed Oil (and) Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil (and) Tocopheryl Acetate (and) Ascorbyl Palmitate (and) Linoleic Acid, Allantoin, Hydroxyethylacrylate (and) Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Parfum, Benzyl Salicylate, Citronellol, Coumarin, Geraniol, Hexyl Cinnamal, Alpha-Isomethyl Ionone



CENA:

14 – 18 zł, w zależności czy kupuje się w sklepie internetowym czy też stacjonarnym

*****

     Baza wygładzająca marki Hean okazała się dobrym kosmetykiem, jednakże nie odpowiednim dla mojej cery, jak i nie spełniającym moich podstawowych wymagań.

Może któraś z Was zna bazę, która albo dobrze zmatuje skórę mieszaną, albo zmniejszy widoczność porów?


Wasza A.

piątek, 15 listopada 2013

Mazidła naustne z londyńskiego 'funciaka' ;)

      Jestem chyba jedną z niewielu dziewczyn z blogosfery, która nie skusiła się na masełko do ust Nivea. Za każdym razem przechodziłam koło niego obojętnie. Nawet kiedy był dostępny w Biedronce za cenę wynoszącą bodajże 6 – 7 zł. Twierdziłam, iż mam za dużo kosmetyków do ust i kolejny nie jest mi potrzebny do szczęścia.

     Szkoda tylko, że podczas mojej wizyty w Londynie skusiłam się na masełko do ust. I to w liczbie trzech sztuk ;)



OPAKOWANIE:

     Każde z masełek znajduje się w blaszanym opakowaniu, którego pole przekroju ma kształt koła ;) Znajduje się w nim 10 g kosmetyku, więc chyba dość sporo. Przyznam szczerze, iż dość trudno dostać się do wnętrza opakowania. Blaszane wieczko zbyt mocno przylega do denka, co powoduje kilkunastosekundowe siłowanie się z nim, kiedy mamy ochotę na użycie kosmetyku.


KONSYSTENCJA I ZAPACH:

     Produkt posiada dość zbitą konsystencję, która delikatnie roztapia się pod wpływem ciepła paluszków. Masełko ma mleczny odcień, jednakże nie jest ono w ogóle widoczne na ustach. Jego zapach różni się w zależności od wersji. Sama posiadam trzy masełka – w wersji czekoladowej, toffi i sorbetowej. Rzeczywiście, pierwszy produkt pachnie jak gorzka czekolada. Jednakże toffi ma zapach cynamonu, a sorbet – truskawki :)



APLIKACJA:

     Aplikacja może być dość niewygodna dla dziewczyn, które posiadają długie pazurki. Ja również się do nich zaliczam ;) A jest niewygodna, bo część masełka wchodzi za paznokcie, kiedy wydobywamy go z puszeczki.

   Sama aplikacja na usta jest już bardziej przyjemna. Chociaż wiadomo – mniej higieniczna niż przy zastosowaniu tradycyjnego sztyftu ;)


WYDAJNOŚĆ:

     Masełka posiadam od połowy sierpnia, czyli około 3 miesięcy. Używam ich naprzemiennie co wieczór, a nie zużyłam nawet połowy chociażby jednego kosmetyku. Moim zdaniem - jest on wydajny :)


DZIAŁANIE:

     Jestem zadowolona z działania owego produktu. Delikatnie nawilża usta, łagodzi małe podrażnienia, które sie na nich znajdują. Dzięki wszystkim tym masełkom moje wargi są miękkie i delikatne w dotyku.

     Nie jest to jednak kosmetyk, który sprawdzi się u dziewczyn z przesuszonymi i wręcz pękającymi wargami. Produkt ten nie nawilża i nie odżywia aż tak mocno, więc na pewno nie sprawdzi się podczas mroźnych, zimowych dni. Teraz, jesienią, spisuje się bardzo dobrze :)




CENA:

1 funt, czyli około 5 zł za 3 sztuki


*****

     Kosmetyk ten raczej nie jest dostępny w Polsce. Kiedyś widziałam go na e-bayu, więc jest to chyba jedyna możliwość zakupienia go i przetestowania. Niestety...

     Może nie jest to produkt idealny, ale u mnie, na tę porę roku, spisuje się bardzo dobrze. Do tego ma bardzo przyjemny zapach, który wyczuwalny jest przez pewien czas po nałożeniu go na usta :)


A jakie są Wasze ulubione produkty do pielęgnacji ust?

Wasza A.

środa, 13 listopada 2013

Październikowy mix zdjęć.

     Tak, będzie to mix zdjęć z października ;) Kiedy jeszcze było w miarę ciepło, a słoneczko potrafiło wyjść zza chmurki choć na parę godzin. Od początku listopada nie byłam na żadnym porządnym spacerze. Nie licząc wypadu do siłowni czy wizyty w Starbucks'ie ;) 

Ślimak, ślimak, wystaw rogi... ;)



Mój ulubiony obiad - zapiekane ziemniaczki, mizeria ze świeżych ogórków i filet z kurczaka ze szpinakiem. Mniam!

Ostatnio jestem uzależniona od szpinaku - dodaję go również do tostów! ^^

Piaskowy lakier z Lovely - mój mały ulubieniec :)
Nie ma powrotu do rodzinnego miasta bez zatrzymania się w KFC i zakupieniu Krushera o smaku Liona <3 ;)

Widoki z auta...

A na jesienne wieczory - gorąca czekolada z bitą śmietaną w babeczkowym kubeczku i na babeczkowej podstawce ;)

    Mam nadzieję, że nie obrazicie się za taki mały przerywnik z recenzjach ;) Każdemu należy się chwila wytchnienia.

A Wam życzę miłej nocki, dobranoc!

Wasza A.