czwartek, 31 lipca 2014

Peelingi do ciała - Bania Agafii.

     Jakiś czas temu ( a nawet baaardzo spory czas temu ;) ) zrobiłam "małe" zamówienie w sklepie internetowym Skarby Syberii. Wybrałam właśnie to miejsce, bo można w nim znaleźć wiele ciekawych , rosyjskich kosmetyków w atrakcyjnej cenie. Wśród moich zakupów znalazły się dwa peelingi z serii Bania Agafii, o których chciałam Wam dzisiaj opowiedzieć.



OPAKOWANIE:

    Każdy z peelingów znajduje się w 100 ml saszetce. Na każdym z nich została przyklejona mała, biała karteczka z krótką informacją na temat danego produktu.

     Na samej górze opakowania znajduje się czarna, mała nakrętka. Dzięki niej, jak i miękkiej saszetce, możliwe było wydobycie produktu do samego końca.



KONSYSTENCJA I ZAPACH:

     Skusiłam się na dwa peelingi z serii Bania Agafii - odżywczy peeling do ciała "5 zbóż" oraz peeling do ciała masujący "5 olejków". Każdy z nich posiada średnio gęstą konsystencję. Rzekłabym, iż taką w sam raz :)

     Pierwszy z nich, czyli wersja "5 zbóż", posiada ciemno żółty odcień. W jego konsystencji zatopione są ziarna zbóż, które ( o dziwo! ) dość dobrze masują ciało. Jednakże zapach owego produktu - nie jest zbyt zachwycający. Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że wyczuwam w nim ostrą nutę alkoholu w połączeniu z czymś mdłym. 

     Drugi z nich, wersja "5 olejków", ma kolor lekko różowy. W swojej objętości posiada jakby drobinki malinowe. I jego zapach jest o wiele przyjemniejszy i ciekawszy niż jego poprzednika. Jest owocowy, a dokładnie jakby malinowy :)




APLIKACJA:

     Bezproblemowa! Na dłoń wyciskamy odpowiednią ilość produktu i masujemy nią ciało. Jedyny problem to zakręcenie otworu - możliwy jest dopiero po kąpieli. Chyba, że ktoś da radę to zrobić mokrą dłonią ;)


WYDAJNOŚĆ:

     Określiłabym ją jako przeciętną. Każda saszetka wystarczyła mi na, mniej więcej, cztery użycia. Cóż mogłam oczekiwać po 100 ml saszetce? ;)



DZIAŁANIE:

     Jestem zadowolona z działania obu peelingów. Każdy z nich przyjemnie masował skórę, przy czym w ogóle jej nie podrażniał. Nie zaliczyłabym ich do grona mocnych "zdzieraków", nad czym nieco ubolewam ;) Jednakże osoby ze skórą wrażliwą powinny być z nich bardzo zadowolone.

   Po zastosowaniu tych produktów skóra jest miła, miękka i delikatna w dotyku. Jednakże nie powiedziałabym by była ona w jakiś sposób odżywiona czy bardzo ujędrniona :)

     Peelingi nie wysuszają skóry, ale również jej nie nawilżają. Po ich zastosowaniu raczej konieczne jest zastosowanie jakiegoś mazidła do ciała. 


SKŁAD:

Peeling do ciała masujący "5 olejków"

Odżywczy peeling do ciała "5 zbóż"


CENA:

5,90 zł za sztukę w sklepie Skarby Syberii


MOJA OCENA:

Peeling "5 zbóż" - 4 / 5

Peeling "5 olejków" - 4,5 / 5


*****


     Przyznam, że o wiele bardziej przypadła mi do gustu wersja peelingu "5 olejków". Zapewne domyślacie się, że chodzi tutaj o zapach ;) Gdybym miała oceniać działanie - trudno byłoby mi wskazać faworyta, ponieważ oba kosmetyki dobrze się u mnie spisywały.


A może któraś z Was miała peelingi z serii Bania Agafii? Jeśli tak to co o nich sądzicie?


Buziaki, Wasza A.

poniedziałek, 28 lipca 2014

Marokański żel pod prysznic.

     Jestem uzależniona od brania długich, zapachowych kąpieli z masą puszystej i białej piany. O dziwo, nawet latem - gdy na dworze temperatura przekracza 30 stopni. Moje uzależnienie pogłębiło się, gdy w lipcu przeprowadziłam się do mieszkania z wanną. Prawie codziennie relaksuję się w ciepłej i aromatycznej kąpieli, a mój luby narzeka, że tak długo zajmuję łazienkę ;)

     Od pewnego czasu w mojej łazience gości żel pod prysznic, który otrzymałam na kwietniowym Spotkaniu Blogerek w Białymstoku. Jeżeli jesteście ciekawe jak sprawdził się u mnie jeden z kosmetyków marokańskich - zapraszam do czytania :)



OPAKOWANIE:

     Kosmetyk znajduje się w wręcz gigantycznym opakowaniu o pojemności 750 ml. Jest ono wykonane z białego plastiku, przez który ( niestety! ) nie widać ile produktu nam jeszcze zostało. Butelka na swojej powierzchni posiada wgłębienia, które podobno mają nam ułatwić stosowanie żelu podczas brania prysznicu czy też kąpieli. W moim przypadku - nie pomogło takie 'udziwnienie'. Wolę mniejsze opakowania - są bardziej poręczne i o wiele lżejsze ;)


KONSYSTENCJA I ZAPACH:

     Niestety, żel jest dość rzadki, lejący się. Czasami zdarzało mi się, że pewna jego ilość wyciekała mi z dłoni. A wiadomo - to wpływa niekorzystnie na jego wydajność.

     Co do zapachu - jest typowo waniliowy, ciepły i otulający. Moim zdaniem - idealnie wpasuje się w zimową, świąteczną porę :)



APLIKACJA:

     Radziłabym aplikować owy kosmetyk albo na gąbkę / myjkę lub jako płyn do kąpieli. W przypadku wylewania go na dłoń - jakaś jego część może wyciec nam między palcami. Zauważyłam również, że w przypadku zastosowania gąbki powstaje większa ilość piany. 


WYDAJNOŚĆ:

     Mimo tego, iż produkt posiada dość sporą objętość to nie jest jakoś wybitnie wydajny. A winna jest tutaj jego zbyt rzadka konsystencja. Może gdyby był nieco gęstszy - byłoby z nią lepiej.



DZIAŁANIE:

     Żel jak to żel - dobrze myje ciało, nie wysusza go, nie wywołuje alergii. Nie zauważyłam by je nawilżał, ale tego nawet od niego nie wymagam ;) Od tego są balsamy i inne mazidła do ciała. 

      Jako płyn do kąpieli sprawdza się "przyzwoicie". Tworzy dość sporą ilość piany, jednak zanika ona w ekspresowym tempie. W połączeniu z bardzo ciepłą wodą - w łazience unosi się ciepły i przyjemny waniliowy aromat. Jednakże nie pasuje on za bardzo do letniej pogody ;)


SKŁAD:



CENA:



MOJA OCENA:

3,5 / 5

Kosmetyk otrzymałam na Spotkaniu Blogerek od sklepu Ana Collection. Jednakże fakt ten nie wpłynął na moją opinię.


*****


Marokański kosmetyk pod prysznic mogę zaliczyć do jednego z wielu "zwyczajnych" żeli pod prysznic. Nie jest zbyt bardzo wydajny, posiada nieporęczne opakowanie, a jego zapach nie zawładnął moim sercem. Oczywiście, każda z nas ma innych gust - może któraś z Was pokochałaby jego ciepły aromat? :)


Buziaki, Wasza A.

piątek, 25 lipca 2014

Nowości kosmetyczne - czerwiec i lipiec '14.

     Fakt, iż nie miałam czasu na bloga nie oznaczał, iż całkowicie zrezygnowałam z wizyt w drogeriach. Wręcz przeciwnie! Były miłym przerywnikiem w czasie nauki na obronę pracy magisterskiej ;) Jeżeli jesteście ciekawe, co udało mi się zakupić w ciągu ostatnich dwóch miesięcy - zapraszam do dalszej części notki! :))



     W czerwcu zamówiłam parę produktów w sklepie internetowym Skarby Syberii. Na dzień dzisiejszy - większość kosmetyków jest już zużytych ;) Z części z nich byłam zadowolona, a z innych niekoniecznie. Mimo wszystko - nie było to moje ostatnie zamówienie w owym sklepie ;)



   Jak może pamiętacie - peeling arbuzowy z Bielendy był moim ulubieńcem. Z tego też względu ponownie się na niego skusiłam i dodatkowo do koszyczka dodałam dwa inne produkty tego typu. Niestety, nie zauroczyły mnie one tak samo jak wersja arbuzowa...



     Raz do roku kupuję również przyspieszacz opalania. Dzięki niemu moja skóra szybciej przybiera ładny, brązowy kolor. Nie martwcie się, przed nim stosuję typowe balsamy z filtrem ;) A dodatkowo w koszyczku wylądował antyperspirant Fa.



     Przyznam, iż lubię markę Essence. Głównie za ich tanie i dobrze napigmentowane cienie do powiek. Jednak tym razem skusiłam się na ich róż. I nie zawiodłam się na nim :) 





     Na stronie E-bay zamówiłam pędzel o cenie nie przekraczającej 7 zł. Posiada on włosie miękkie w dotyku i przyjemne dla skóry. Jednak chwilowo nie mogę wynaleźć mu jakiegoś ciekawego zastosowania ;) Jako pędzel do podkładu czy różu nie sprawdza się zbyt dobrze. Może któraś z Was ma na niego jakiś pomysł? ;)



     Na początku lipca wybrałam się również do drogerii Rossmann. O dziwo, skusiłam się tylko na to, co było mi wtedy potrzebne ;) Muszę przyznać, że jestem bardzo niezadowolona z dyfuzora zapachowego w wersji "Czarna porzeczka z marakują". Sam zapach produktu jest przyjemny, soczyście owocowy. Szkoda tylko, że płyn ulotnił się po tygodniu... I nie było to kilka tygodni jak obiecywał producent ;]



     A oto moje kolejne zamówienie na stronie E-bay - krem BB marki Skinfood. Wybrałam wersję do cery mieszanej, bo taką posiadam. Cena kosmetyku nie przekroczyła 21 zł. I dodatkowo otrzymałam 2 próbki kremów BB. Miłe ;)



     Podkład marki Miss Sporty kupiłam tylko z jednego powodu - jest na tyle jasny, że mogę rozjaśniać nim inne produkty, których odcienie są dla mnie za ciemne. I spisuje się w tej roli wystarczająco dobrze :) Dodatkowo, do koszyka wrzuciłam pomadkę z Alterry. Poprzednie dwie gdzieś zagubiłam ( może podczas przeprowadzki? ), a ta idealnie spisuje się jako odżywka do rzęs :)



    A oto i moje ostatnie zakupy. Również są to produkty, które zakupiłam, bo musiałam. Ich poprzednicy są już na wykończeniu, niestety. Nawet nie wiedziałam, iż w Tesco można kupić kosmetyki za rozsądną kwotę ;)


A jak prezentują się Wasze lipcowe zakupy? :)

Buziaki, Wasza A.

środa, 23 lipca 2014

Powrót po dłuuugiej nieobecności! / Mały mix zdjęć.

     Nawet nie chcę patrzeć ile czasu minęło od napisania mojej ostatniej notki... Wiem, zaniedbałam bloga i nie tylko. Jednak w ostatnim czasie w moim życiu wydarzyło się bardzo dużo i, po prostu, nie miałam czasu na niektóre rzeczy.

    Co wydarzyło się u mnie przez ten okres? Co najważniejsze - od 15 lipca jestem magistrem inżynierem :) Obrona była bezstresowa. Mogłabym nawet rzec, że minęła w miłej i wesołej atmosferze. Tak to jest jak na sali znajdowała się moja była pani promotor ( od pracy inżynierskiej ) oraz ta obecna ;) 

     Następnego dnia po obronach wyruszyłam wraz z moim W. nad morze. Spędziłam tam tylko kilka dni, ale to wystarczyło bym mogła nieco odpocząć. 

     Od dzisiaj postaram się regularnie pisać notki na blogu. Zacznę od luźnego postu ze zdjęciami znad morza. A od piątku - zaczną pojawiać się recenzje kosmetyków ;)


OSŁONINO





GDAŃSK






HEL










Mam nadzieję, że wybaczycie mi tak długą nieobecność i dalej ze mną pozostaniecie :)

Życzę Wam miłego dnia!

Wasza A.

środa, 9 lipca 2014

Prawie idealne masło do ciała!

    Czas na post, który obiecywałam Wam już od dłuższego czasu. Jakiś czas temu, w moich ulubieńcach, znalazło się pewne mazidło do ciała, które całkowicie zdobyło moje serducho. Pokochałam je za zapach, wydajność i niesamowite działanie na moją skórę. Dzisiaj, w roli głównej, masło do ciała z olejem arganowym, masłem shea i witaminą E ze Starej Mydlarni.


OPAKOWANIE:

     Kosmetyk znajduje się w plastikowym, przyciemnianym opakowaniu o pojemności 300 ml. Na samej jego górze znajduje się srebrna nakrętka o dość sporych rozmiarach. Opakowanie tego typu umożliwia nam, bez jego rozcinania, całkowite zużycie produktu. I nic nam się nie zmarnuje :)

     Informacje na temat, jak i jego skład, znajdują się w dość nietypowym miejscu - a mianowicie pod opakowaniem.


KONSYSTENCJA I ZAPACH:

     Nazwa jest adekwatna do konsystencji kosmetyku. Jest ono zbite, gęste, treściwe. Kolor ma biały, a zapach - oszałamiający! Intensywny, dość ciężki, zimowy i długo utrzymujący się na skórze. Produkt testowałam w okresie wiosno - letnim, jednak mimo to jego zapach w ogóle mi nie przeszkadzał. Wręcz przeciwnie! Pokochałam go :)


APLIKACJA:

     Aplikacja tego produktu jest bezproblemowa. Palcami nabieramy odrobinę kosmetyku i wcieramy go w ciało. Może się zdarzyć, iż na naszym ciele powstanie lekko biała warstwa. Jest to wynikiem nałożenia zbyt dużej ilości masła. I nie martwcie się - warstwa ta szybko wchłonie się w skórę ;)


WYDAJNOŚĆ:

     Moim zdaniem - jest zadowalająca! Używałam go, mniej więcej, 2 miesiące ( może 1,5? ) - oczywiście, codziennie. Dodatkowo, maziałam się nim po każdym opalaniu. A wykończyłam go ostatniego dnia czerwca :)


DZIAŁANIE:

     Masło z łatwością rozsmarowuje się na skórze i dość szybko się w nią wchłania. Fakt faktem, zdarzy się, że pozostawia na ciele białe smugi. Jednak jest to wyłącznie moja wina - nakładam go w zbyt dużej ilości ;)

     Jego zapach jest oszałamiający! Idealnie sprawdzał się w nieco chłodniejsze wieczory - relaksował, uprzyjemniał chwilę. I poprawiał humor, oczywiście :)

     Jego działanie również jest zachwycające. Dawno nie miałam kosmetyku do pielęgnacji ciała, który by tak dobrze nawilżał i odżywiał moją skórę. Pożegnałam się z przesuszoną skórą - przynajmniej na okres stosowania owego produktu ;) Dodatkowo, masło wygładzało i zmiękczało naskórek, dzięki czemu mogłam cieszyć się skórą przyjemną w dotyku :)


SKŁAD:



CENA:

Niestety, wynosi ona w granicach 49 zł :(


MOJA OCENA:

4,5 / 5


Kosmetyk otrzymałam do testów od Starej Mydlarni. Jednak fakt ten nie wpłynął na moją opinię.


*****

     Jestem bardzo zadowolona z działania owego produktu. Szkoda tylko, że jego cena jest tak wysoka! Moim zdaniem 49 zł to kwota wygórowana na jakiekolwiek mazidło do ciała. Chyba, że wystarczyłoby ono na minimum 4 miesiące stosowania ;)


 A może któraś z Was stosowała owy kosmetyk? 


Miłego dnia, Wasza A.

niedziela, 6 lipca 2014

Czerwcowy projekt denko.

     Post denkowy miał ukazać się jeszcze przed moją przeprowadzką. Nie chciałam przenosić pustych opakowań z jednego mieszkania do drugiego. Niestety, zapomniałam o zrobieniu im zdjęć i pod koniec czerwca zapakowałam je w osobną torebkę i przetransportowałam do nowego lokum ;)


1. Ziołowy żel do mycia twarzy marki Fitomed. - Niestety, kosmetyk ten nie przypadł mi do gustu. Posiadał zbyt rzadką konsystencję, miałam wrażenie, iż niedokładnie oczyszcza moją skórę, a do tego - przesuszał ją! A niby jest to wersja dla cery wrażliwej...

2. Lekki krem brzozowy marki Sylveco. - Jego recenzja znajduje się tutaj.

3. Łagodzące mleczko oczyszczające marki L'oreal. - Przyznam, że nie jestem zwolenniczką mleczek do demakijażu. Jednak powyższy produkt na tyle przypadł mi do gustu, iż znalazł się nawet w ulubieńcach kosmetycznych miesiąca. Kosmetyk ten bardzo dobrze usuwał makijaż z twarzy, przy czym w żaden sposób jej nie podrażniał. I, co było dla mnie miłym zaskoczeniem, nie pozostawiał na twarzy aż tak bardzo tłustej i nieprzyjemnej warstwy. Ciekawe mleczko, ot co :)

4. Krem - korektor do twarzy z rosyjskiej edycji pudełeczka PinkJoy. - Bardzo żałuję, że wykończyłam ten kosmetyk... Krem bardzo dobrze nawilżał i jednocześnie matował moją skórę, dzięki czemu idealnie nadawał się do stosowania rano, pod makijaż. Nie zapychał porów skórnych, nie wywołał u mnie alergii. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się go znaleźć w jakimś sklepie internetowym :)



5. Intensywnie nawilżający krem do rąk firmy Świt Pharma.- Jest to krem raczej przeciętny. Nie sprawdzi się w przypadku osób, które posiadają bardzo suchą skórę na dłoniach. Daje dość złudne uczucie nawilżenia, które znika po pierwszym kontakcie z wodą. Jakie są jego plusy? Dość szybko wchłania się w dłonie, nie pozostawia na nich lepkiej warstwy. I tyle.

6. Żel do mycia ciała o zapachu melona z Marizy. - Żel jak żel. Miał przyjemny, owocowy zapach, który nawet dość długo utrzymywał się na ciele. Nie wysuszał skóry, lecz też jej nie nawilżał. Taki "zwyklaczek" ;)

7. Peeling do ciała w wersji arbuzowej z Bielendy. - Mój ulubieniec! Wiem, że posiada parafinę wysoko w składzie, ale i tak go uwielbiam. Za zapach, za przyjemne masowanie ciała, za cenę. Szkoda tylko, że jest tak słabo wydajny.

8. Masło do ciała z olejem arganowym, masłem shea i witaminą E ze Starej Mydlarni. - Jeżeli czytałyście mój poprzedni post to wiecie, iż uwielbiam ten kosmetyk ;) W następnej notce napiszę o nim nieco więcej - bądźcie cierpliwe! ;))

9 i 10. Peelingi do ciała z serii Bania Agafii - "Odżywczy" oraz "Masujący". - Za jakiś czas na moim blogu ukaże się recenzja porównawcza obu produktów. Na dzień dzisiejszy zdradzę Wam tylko tyle, iż o wiele bardziej wolę wersję "Masującą" niż "Odżywczą" ;)






11. Tajemnicza odżywka do włosów z testów od serwisu Wizaż.pl - Moim zdaniem 100 ml to za mało by móc ocenić czy dany produkt drastycznie poprawi wygląd naszych włosów. Pomijając to - nie byłam zadowolona z tego kosmetyku. Po jego zastosowaniu moje włosy były obciążone, szybciej się przetłuszczały i nie wyglądały na bardziej "zdrowe"..

12. Szampon do włosów "Czarna kąpiel Agafii". - Przyznam, że polubiłam owy kosmetyk. Dobrze oczyszczał i odświeżał włosy, nie obciążał ich, nie zwiększał ich tempa przetłuszczania się. Może trochę plątał moje kłaki, ale po użyciu odżywki - wszystko wracało do normy :)

13. Odżywka do włosów jasnych marki Pilomax. - Ten produkt z serii spisał się u mnie lepiej niż szampon. Po jego zastosowaniu moje włosy rozczesywały się z łatwością, a do tego były przyjemnie gładkie i błyszczące.

14. Maska stymulująca wzrost włosów z serii Bania Agafii. - Kosmetyk ładnie nabłyszczał i wygładzał moje włosy, nie obciążał ich w żaden sposób. Jednakże nie zauważyłam, aby przyspieszył porost moich włosów czy też żeby na mojej głowie pojawiły się jakieś "baby hair". Szkoda ;)





15. Mgiełka do ciała "Pink Chiffon" z Bath&Body Works. - Kosmetyk ten namiętnie stosowałam w okresie jesienno - zimowym. Mgiełka niby posiada słodki zapach, ale jest on dość intensywny i mocno wyczuwalny. Nie raz usłyszałam od koleżanek pytanie "Czym tak ładnie pachniesz?". Tak, wyczuwały powyższą mgiełkę do ciała :)

16. Antyperspirant marki Dove. - Do produktów owej marki powracam bardzo często. Mają przyjemne zapachy, nie brudzą ubrań i dobrze chronią przed potem. Czego chcieć więcej? ;)





17. Róż do policzków marki Catrice. - Jego recenzję znajdziecie w tej notce.

18. Puder do twarzy "Idealist" marki Ingrid Cosmetics. - Jego recenzję możecie przeczytać w tym poście.



19. Nasienie kozieradki. - Niestety, nie jestem zbyt systematyczna w wcieraniu wywaru z kozieradki. Przez jakiś czas widziałam efekty po jej zastosowaniu. Na mojej głowie pojawiła się dość spora ilość "baby hair", włosy wypadały mi w mniejszej ilości. Jednak wystarczyło kilkudniowe jej odstawienie, a moje kłaki znowu zaczęły lecieć jak szalone...




 20. Krem matujący z serii "Anti Acne" marki Flos-lek. - W zeszłym miesiącu zużyłam 8 saszetek owego produktu,z z czego każda z nich wystarczyła mi na mniej więcej 3 zastosowania. Po 24 dniach stosowania chyba mogę co nieco napisać o tym produkcie ;) Przyznam, że polubiłam go. I to nawet bardzo. Krem ten idealnie nadaje się do stosowania pod makijaż. Dobrze matuje skórę, nie wysusza jej, nie zapycha porów skórnych. W planach mam zakup pełnowymiarowego opakowania tego produktu :)





21. Próbka kremu CC "Live Aura" z TonyMoly. - Zużyłam tę próbkę na 2 razy i nie jestem zadowolona, z efektu jaki dawał ten produkt na twarzy. Podkreślał wszystkie możliwe skórki i pory, nie potrafił dobrze dopasować się do koloru mojej skóry. Jestem na nie.


I to by było na tyle :) Jestem ciekawa jak prezentowały się Wasze projekty denka i czy miałyście któryś z powyższych produktów? ;)

Buziaki, Wasza A.


wtorek, 1 lipca 2014

Ulubieńcy - czerwiec 2014.

     Na samym początku chciałabym przeprosić Was za moją tak długą nieobecność. Przyznam, iż nie miałam czasu i weny na pisanie jakichkolwiek postów na blogu. Złożyło się na to sporo czynników. Po pierwsze, przeprowadzałam się do nowego mieszkania. Dodatkowo, razem z moim W., zdecydowaliśmy się nieco je "odświeżyć" i zrobiliśmy w nim mały remont. Wiadomo - tego typu sprawy zajmują dużo czasu. Po drugie, za 2 tygodnie czeka mnie obrona pracy magisterskiej. A wiąże się to z intensywną i długotrwałą nauką, niestety. I najważniejszy - mój "stary" laptop padł. A dokładnie - zepsuł mi się monitor. Byłam zmuszona zakupić nowy sprzęt, a przy moim niezdecydowaniu - trochę to trwało ;)
 
     Od dzisiaj postaram się częściej zaglądać na bloga. Przynajmniej 2 razy w tygodniu. Po obronie wszystko wróci do starego porządku ;)
 
     Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam moich kosmetycznych ulubieńców. Nie jest ich dużo - tylko 5. W czerwcu mało produktów w jakikolwiek sposób mnie zachwyciło.
 
 
     Pierwszym moim ulubieńcem jest masło do ciała z olejem arganowym, masłem shea i witaminą E ze Starej Mydlarni. Jest to produkt o gęstej, treściwej konsystencji, która ( o dziwo! ) szybko wchłania się w skórę. Kosmetyk nie pozostawia na skórze tłustej czy też lepkiej warstwy. Jego zapach jest intensywny, dość ciężki i można by rzec, iż zimowy. Jednakże ja zakochałam się w nim! I co najważniejsze - masło idealnie nawilża i odżywia skórę, pozostawiając ją delikatną i gładką w dotyku. Cudo!
 
    Za jakiś czas napiszę recenzję na jego temat - wtedy dowiecie się o nim nieco więcej :)
 


 
     Peeling do ciała o zapachu arbuzowym marki Bielenda zachwycił mnie przede wszystkim swoim zapachem. Jest cudownie owocowy i długo utrzymuje się na skórze. Dodatkowo, produkt ten dobrze masuje skórę i w żaden sposób jej nie podrażnia. Z tego co wiem - można go jeszcze znaleźć w Biedronce za cenę 4 zł. Polecam! ;)
 
 

 
     Wśród moich ulubieńców nie mogło zabraknąć kredki do powiek marki NYX w kolorze 604 - Milk. Stosuję ją jako typową bazę pod cieni i w tej roli spisuje się doskonale! Przedłuża trwałość kosmetyków kolorowych, podbija ich kolor i zapobiega ich gromadzeniu się w załamaniu powieki. Używam jej od ponad miesiąca i jestem zachwycona jej wydajnością. Z tego co kojarzę, jest ona dostępna również w innych wariantach kolorystycznych. Zapewne za jakiś czas skuszę się na nią ponownie ;)
 
 


 
     Na samym końcu chciałabym przedstawić Wam dwa produkty, które pochodzą ze sklepu Alle Paznokcie. Jest to odżywka do paznokci oraz typowy top coat. Obydwa te kosmetyki stosuję za każdym razem, gdy maluję paznokcie. Pierwszy z nich bardzo dobrze wpłynął na wygląd moich paznokci, które mniej się łamią czy pękają. Zaś top coat wydłuża trwałość każdego możliwego lakieru o minimum 2 - 3 dni oraz przyspiesza wysychanie produktów aplikowanych na płytkę paznokcia. Czego chcieć więcej, prawda? ;)
 
 
 
A może któraś z Was miała jakikolwiek z powyższych kosmetyków? Jeśli tak - to co o nim / o nich sądzicie?
 
Buziaki, Wasza A.