sobota, 29 czerwca 2013

"Upiększający" duet z Efektimy.

Hej wszystkim!

   Jak się przed chwilą okazało - od dzisiaj mam wakacje! Właśnie dowiedziałam się, że zdałam ostatni z moich egzaminów na ocenę 4,5 i mogę cieszyć się 3 miesięcznym odpoczynkiem. No, nie liczę przeprowadzki w poniedziałek ;)

    Jako, że mam teraz nieco więcej wolnego czasu to i posty będą pojawiać się częściej. Dzisiaj chciałabym opowiedzieć Wam co nieco o pewnym duecie marki Efektimy, które podobno miały pozytywnie wpłynąć na wygląd moich piersi jak i ud. A jak było w rzeczywistości? O tym przekonacie się za chwilę :)


   Jako pierwsze chciałabym przedstawić Wam intensywne serum upiększające biust marki Efektima. Kosmetyk znajduje się w białym, plastikowym opakowaniu, które mieści 150 ml białego i dość rzadkiego produktu. Serum było zapakowane w kartonik, w którym dodatkowo znajdowała się ulotka na temat jego stosowania jak i właściwości.

   A tutaj znajdziecie skład kosmetyku jak i obietnice składane przez producenta:




   Jako, że serum jest dość rzadkie, to dość szybko się wchłania i nie pozostawia na skórze tłustej warstewki. Kosmetyk dość dobrze nawilżał skórę na moim biuście, jednakże tylko w minimalnym stopniu ją napinał.

   Trudno jest mi ocenić ten kosmetyk, ponieważ miałam z nim sporo nieprzyjemnych przygód. Po kilku dniach od jego pierwszego użycia zaczęłam odczuwać przeszywający ból w piersiach. Po niecałych dwóch tygodniach byłam zmuszona go odstawić, bo ból był naprawdę nieznośny. Jednakże stwierdziłam, iż dam jeszcze jedną szansę temu produktowi i znowu zaczęłam go używać. Niestety, sytuacja znowu się powtórzyła. 


   Możliwe, iż byłam uczulona na któryś ze składników owego serum. Mimo wszystko - już nigdy do niego nie powrócę.

   Drugim testowanym przeze mnie produktem był balsam antycellulitowy z serii Cellu - Cure. Na szczęście ten kosmetyk spisał się u mnie lepiej niż jego poprzednik i nie wywołał u mnie żadnych boleści ;)


   Balsam ten znajduje się w nieco większej buteleczce niż serum do biustu, a mianowicie ma pojemność 200 ml. Opakowanie to również ma wbudowaną pompkę, co ułatwia jego aplikację na zewnątrz.

   Kosmetyk ma dość rzadką konsystencję o pastelowo zielonym odcieniu. Jego zapach jest dość specyficzny, intensywny, kwiatowy - nie każdej może się spodobać. Jak dla mnie - nie był taki zły ;)

    A oto skład produktu:



   Balsam, po rozsmarowaniu go na skórze, bardzo szybko się w nią wchłaniał i pozostawiał ją delikatną i gładką w dotyku. Używałam go bodajże około miesiąca ( może trochę dłużej ) i nie zauważyłam, aby w jakiś znaczący sposób wpłynął na wygląd mojej skóry.

   Nie zredukował tkanki tłuszczowej, nie zmniejszył widoczności cellulitu, ledwo co ujędrnił moją skórę. Ot, zwykły balsam dobrze nawilżający skórę.


   Obydwa produkty jakoś specjalnie nie zachwyciły mnie swoim działaniem. Moim zdaniem - o wiele lepiej sprawdziły się maseczki do twarzy owej firmy i tylko do nich z chęcią powrócę.

Kosmetyk do testów otrzymałam od serwisu bangla.pl w ramach współpracy z Klubem Kejt.



Fakt, iż otrzymałam kosmetyk do testów, nie wpłynął na jego opinię.

****

Stosowałyście kiedyś któryś z tych produktów? Co o nich sądzicie?

Buziaki, A. :)

czwartek, 27 czerwca 2013

Brzoskwiniowy ulubieniec czerwca!

Hej dziewczyny!

   Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją ostatniego z kosmetyków marki BingoSpa! Na sam koniec zostawiłam produkt, który najbardziej ujął moje serducho i zapewne nie raz zagości w mojej kosmetyczce. Znajduje się on w małym, zgrabnym opakowaniu i ma nieziemski, owocowy zapach. O kim mowa? ;)


   A oto brzoskwiniowy balsam do dłoni. Kosmetyk znajduje się w 100 gramowym opakowaniu, którego wydajność szokuje nawet mnie! Stosuję go od ponad miesiąca i nie zużyłam nawet jego połowy. A przyznaję, że sięgam po niego kilka razy dziennie i to nie dlatego, iż ma kiepskie działanie. Po prostu uwielbiam czuć jego zapach na mych dłoniach :)

    Dla chętnych - skład produktu:


   Balsam z BingoSpa ma intensywny, owocowy zapach, który bardzo długo utrzymuje się na dłoniach. Zapewne zaciekawi Was jego konsystencja, ponieważ ma się wrażenie jakby kosmetyk zważył się pod wpływem temperatury. Po nałożeniu go na rękę bardzo łatwo jest zauważyć charakterystyczne grudki, które bardzo szybko znikają podczas jego wsmarowywania w skórę.


    A jak działa owy kosmetyk? Na pewno bardzo dobrze nawilża i odżywia skórę, pozostawiając ją delikatną i gładziutką w dotyku. Efekt ten utrzymuje się na skórze przez wiele godzin, co jest jego niewątpliwą zaletą. 

    Oprócz tego produkt nie podrażnił mnie ani nie uczulił w żaden sposób. Dodatkowo łagodzi niewielkie podrażnienia, które znajdowały się na moich dłoniach.


   Balsam brzoskwiniowy z BingoSpa ujął mnie swoich zapachem, wydajnością jak i działaniem. Bardzo rzadko udaje mi się znaleźć kosmetyk, który spełniałby wszystkie moje trzy "widzimisię" dotyczące kosmetyków do dłoni. Temu się to udało :)

Balsam brzoskwiniowy do dłoni możecie znaleźć w sklepie internetowym BingoSpa za 10 zł.

Balsam do dłoni jest ostatnim produktem, który otrzymałam w ramach Wielkiego Testowania od firmy BingoSpa, za co bardzo im dziękuję :)

***

Miałyście kiedyś do czynienia z tym kosmetykiem? Co o nim myślicie?

Pozdrawiam, Al. :)

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Pierwsze Wakacyjne Spotkanie Blogerek Urodowych we Wrocławiu - Relacja ze spotkania :)

Hej dziewczyny!

    Jak już wspominałam na swoim profilu na Facebook'u - w minioną sobotę miałam możliwość uczestniczyć w I Wakacyjnym Spotkaniu Blogerek Urodowych we Wrocławiu, które miało miejsce w kawiarnio - pubie ( jeśli tak można nazwać to miejsce ;) ) - Grand Cafe.


A oto lista uczestniczek, biorąca udział w spotkaniu:




     Mimo, że mieszkam bardzo blisko tego miejsca to po raz pierwszy miałam okazję być w środku i to z taką ilością blogerek na raz ;) Spotkanie rozpoczynało się o 13, jednakże ja przybyłam trochę przed czasem - tak na przypadek, żeby się nie spóźnić. I zastałam taki oto, nieco szokujący mnie widok:


     Chyba każdą z nas zaszokował by widok tak dużej ilości pakunków. Ciekawi mnie - co pomyślał sobie biedny pan kelner, który nas obsługiwał? ;)

     Kiedy wszystkie dziewczyny dotarły na miejsce - zaczęła się kosmetyczna wymianka! Na stole znalazły się przeróżnego rodzaju kosmetyki - od kolorówki po produkty do pielęgnacji ciała i twarzy.

Oczywiście - ja już musiałam chować coś do torebki ^^
     Biedna Ania - miała dość trudne problemy z przebiciem się przez głośne rozmowy kosmetycznych blogerek ;) 

     Chwilę po rozpoczęciu spotkania zawitała do nas Marta, wizażystka i kosmetyczka, która prowadzi firmę Time2Save. Marta bardzo chętnie udzielała odpowiedzi na pytania dotyczące makijażu i kosmetyków oraz pokazała nam kosmetyki, na których pracuje. Dodatkowo Ania miała szansę "załapać się" na krótki makijaż wykonywany przez Martę :)


    Kolejnym gościem naszego spotkania była pani Lucynka z Avonu, która opowiedziała nam co nieco o kosmetykach owej firmy i o zaletach zostania konsultantką. A na sam koniec został zorganizowany mini konkurs z nagrodami :)


     W międzyczasie miałyśmy szansę poplotkować o kosmetykach i nie tylko, skosztować smacznych dań oferowanych przez Grand Cafe oraz ochłodzić się mrożonymi kawami, sokami czy drinkami ;)

Soczek posiadający za dużo lodu i za mało wódki ;) I ja sącząca mrożoną kawę :3

Wymiana kosmetyczna - ciąg dalszy.

"Namiętne" kartkowanie katalogu Avon. I nawet moja sałatka się załapała do zdjęcia ;)

Przepiękne paznokcie Dagmary <3

Na pierwszym planie ja żująca kawałek kurczaka albo sałaty ^^
Oczywiście, nie zabrakło zdjęcia całej, wesołej gromadki :)


     Po raz pierwszy uczestniczyłam w tego typu spotkaniu i jestem zadowolona, że mogłam wziąć nim udział :) Poznałam wiele miłych ( i zwariowanych na punkcie kosmetyków ;P ) dziewczyn, z którymi, mam nadzieję, jeszcze nie raz się spotkam :)


Na sam koniec chciałabym podziękować:
 * organizatorkom za tak wspaniałe przygotowanie spotkania, 
* Ani, Asi, Weronice i Dominice za możliwość użyczenia zdjęć ( standardowo - zapomniałam aparatu ;) ),
* oraz sponsorom za tak dużą ilość przydatnych podarunków :)


    Chwilowo podarunki muszą "grzecznie" przeczekać parę dni w torebkach, ponieważ czeka mnie przeprowadzka :)




*****

A wszystkim życzę miłego dnia! :)

piątek, 21 czerwca 2013

Serum kolagenowe z BingoSpa!

Hej wszystkim!

    Tak, tak - dzisiaj znowu "pomęczę" Was kolejnym produktem BingoSpa, który otrzymałam w ramach współpracy z ową firmą. Jednakże za nim do tego przejdę to chciałabym Was poinformować, że przez najbliższy tydzień będę bardzo rzadko tutaj zaglądać. Jestem w trakcie sesji egzaminacyjnej i większość czasu spędzam przy książkach i notatkach. Oprócz tego, już jutro wybieram się na Wrocławskie Spotkanie Blogerek, którego nie mogę się doczekać! :))

Już przechodzę do sedna notatki ;)


     Serum kolagenowe znajduje się w przezroczystej buteleczce o wadze 280 g. Buteleczka ma wbudowaną pompkę, co ułatwia wydobycie kosmetyku na zewnątrz. Jeżeli chcemy dowiedzieć się czegoś więcej o tym produkcie to jesteśmy zmuszone poszukać informacji w internecie, ponieważ na jego opakowaniu znajduje się wyłącznie skład i sposób użycia kosmetyku.

     A co do składu - zdjęcie znajduje się poniżej. Przepraszam, że jest ono dość nie wyraźne - coś aparat mi szwankuje ;/


     Serum ma dość rzadką konsystencję o białym zabarwieniu. Jego zapach bardzo przypomina mi  zapach brzoskwiniowego balsamu do rąk tej samej firmy, który również otrzymałam do testowania. Na pewno umila nam on codzienną pielęgnację :)

    Kosmetyk bardzo szybko wchłania się w skórę i nie pozostawia na niej tłustej warstewki. Jestem bardzo zadowolona z efektu nawilżenia i odżywienia, jaki daje ten kosmetyk. Dzięki niemu moja skóra na udach jest delikatna i gładka w dotyku.


     Jednakże nie zauważyłam żeby kosmetyk ten wpływał na cellulit w wybranych częściach mego ciała. Serum ani nie ujędrniło mi skóry, ani nie zmniejszyło widoczności "pomarańczowej skórki". Jest to typowy "nawilżacz" skóry, nic więcej.


    Kosmetyk ten jest bardzo wydajny ( po miesiącu używania została mi ponad połowa opakowania ) i na pewno posłuży mi jeszcze przez jakiś czas. 

Serum kolagenowe możecie znaleźć w sklepie BingoSpa za 16 zł.

    Miałyście może do czynienia z tym kosmetykiem? Co o nim sądzicie?

Buziaki, Al. :)

wtorek, 18 czerwca 2013

Małe rozczarowanie od BingoSpa.

Hej dziewczyny!

   Pod koniec maja otrzymałam w ramach współpracy 3 produkty marki BingoSpa. Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam jeden z tych kosmetyków. Postanowiłam, iż zacznę od tego, który najmniej przypadł mi do gustu. Jeżeli jesteście ciekawe, o który produkt mi chodzi - zapraszam do dalszego czytania :)


     Jedwabne serum do mycia włosów otrzymałam zamiast innego produktu, który wybrałam sobie w ramach testowania. Byłam nieco zawiedziona, iż nie dostałam czekoladowo-brzoskwiniowego serum do kąpieli, ale jednocześnie ciekawa jak sprawdzi się ten produkt do mycia włosów.

    Kosmetyk znajduje się w plastikowej buteleczce o pojemności 150 ml. Opakowanie otwiera się przy pomocy dość niewygodnej, małej nakrętki. Nie przepadam za tego typu otwarciami, ponieważ zamiast ułatwiać wydobywanie kosmetyku na zewnątrz to je utrudniają. A najgorzej było, gdy w buteleczce została resztka serum...


   Kosmetyk ma dość gęstą konsystencję o pastelowo różowym zabarwieniu. Jego zapach jest typowo mydlany, co nie za bardzo mi się w nim spodobało. Tym bardziej, iż zapach długo utrzymywał się na moich włosach.

     A tak prezentuje się skład produktu:


   Wystarczy niewielka ilość tego serum, aby wytworzyć wystarczającą ilość piany na włosach. Jego spłukiwanie również nie należy do trudnych czynności. Problem zaczyna się, kiedy chcemy rozczesać nasze kłaki. Mimo nałożenia odżywki - moje włosy były strasznie splątane i oporne w trakcie rozczesywania. Mały koszmar! Albo ten kosmetyk tak strasznie plątał moje włosy, albo odżywka marki Garnier nic nie pomagała moim kłaczkom.

     Serum nie obciążało moich włosów, ale również nie przedłużało ich świeżości. Już po jednym dniu byłam zmuszona ponownie myć moje kłaczki. Kosmetyk może i nabłyszczał moje włosy, ale efekt ten znikał po paru godzinach - nie wiadomo czemu...

     Jego minusem jest też mało poręczne opakowanie, jak i kiepska wydajność. Po nie całych dwóch tygodniach w buteleczce nie została nawet kropelka tego serum.


   Jedwabne serum do mycia włosów jako jedyne z trzech otrzymanych produktów BingoSpa zawiodło mnie na całej linii. Na szczęście dwa pozostałe spisują się o wiele lepiej - ale o tym napiszę Wam kiedy indziej ;)

Jedwabne serum do mycia włosów możecie znaleźć w sklepie internetowym BingoSpa za 9 zł.

Miałyście okazję używać tego produktu? Co o nim sądzicie?

Buziaki, Al. ;)

niedziela, 16 czerwca 2013

Coś dla mam, czyli możliwość przetestowania nowych laktatorów Lovi Prolactis :)

Hej dziewczyny!

     Dzisiaj przychodzę do Was z króciutką notką, bo chwilowo intensywnie uczę się na jutrzejszy egzamin. Ale - do rzeczy! :)

     Na portalu Bangla.pl istnieje możliwość przetestowania nowych laktatorów Lovi Prolactis. Oferta ta jest skierowana do mam, które posiadają dość małe dzieciątka, oraz kobiet, które są w ciąży. Do testów zostało przeznaczonych aż 20 laktatorów, dlatego istnieje duża możliwość, że to właśnie któraś z Was będzie miała szansę go otrzymać :)


"Dwufazowy laktator elektroniczny LOVI Prolactis to rekomendowane szpitalnie wsparcie w rozwiązywaniu problemów laktacyjnych. Odwzorowuje naturalny dwufazowy przebieg karmienia piersią, dzięki temu odciąga więcej mleka w krótszym czasie. Pierwsza faza ssania stymuluje wypływ pokarmu z piersi, druga zaś umożliwia bezbolesne, szybkie i skuteczne odciąganie pokarmu. Laktator LOVI Prolactis został przebadany we współpracy z polskimi szpitalami wśród kobiet karmiących piersią."

     Jeżeli jesteście zainteresowanie przetestowaniem owych laktatorów to odsyłam Was na stronę portalu - to właśnie TU możecie znaleźć wszystkie informacje na temat wysyłania zgłoszeń :)

     ****

A teraz zmykam pogłębiać swoją wiedzę na egzamin ;) Jutro o 10 zaczynam swój mini horror!

Do napisania :)

sobota, 15 czerwca 2013

Maseczka "Peel-off renew" od Efektimy.

Hej wszystkim!

     Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam ostatnią już maseczkę marki Efektima, którą miałam szansę przetestować jakiś czas temu. Jest to jedna z niewielu maseczek tej firmy, która przypadła mi do gustu ze względu na swoje działanie.


     Oto przedstawiam Wam maskę do twarzy "Peel-off renew" :) Tak jak reszta kosmetyków tego typu, tak i ta znajduje się w saszetce o pojemności 7 ml. Ilość ta starczyła mi na jej 2 - krotne użycie. Czyli tak jak zawsze :)

     Ten kosmetyk może niektórym z Was nie przypaść do gustu ze względu na swoją kleistą, średnio gęstą konsystencję. Szczerze napisawszy - trzeba się trochę "upaćkać", aby nałożyć ją na naszą twarz ;) Mi to jakoś szczególnie nie przeszkadzało.

     Dla ciekawskich - skład produktu :)


     Maseczkę nakładałam na całą buzię i trzymałam ją aż do całkowitego wyschnięcia. Oczywiście, czas ten był nieco dłuższy niż ten, o którym pisze producent ;)

     Bardzo spodobało mi się ściąganie tego produktu z buzi - jedno pociągnięcie i zaschnięta maseczka znajdowała się w naszej dłoni ;) I przy tym wyglądała jak nasza druga skóra ;)


     Działanie maseczki - również mnie zadowoliło. Kosmetyk dobrze oczyszczał moją skórę, pozostawiając ją delikatną i gładką w dotyku. Nie zauważyłam żeby maseczka podrażniła mnie w jakikolwiek sposób czy wywołała jakąś alergię.

     Jeżeli szukacie maseczki nawilżającej - to tą omijajcie szerokim łukiem :) Jest to kosmetyk typowo oczyszczający. Mi on jak najbardziej podpasował :)

Kosmetyk do testów otrzymałam od serwisu bangla.pl w ramach współpracy z Klubem Kejt.

Fakt, iż otrzymałam kosmetyk do testów, nie wpłynął na jego opinię.

*****

     A teraz pędzę uczyć się do egzaminów. Nie ma to jak sesja, ech ;)

Życzę miłego weekendu, Al. :)

czwartek, 13 czerwca 2013

Kolejna odżywka, która nic nie zdziałała na moich włosach...

Hej wszystkim!

     Już jakiś czas temu zauważyłam, że rzadko która odżywka do włosów dobrze wpływa na moje kłaczki. Nie wiem czy są one zbyt wymagające, czy może używam nieodpowiednich dla nich kosmetyków. Do tej pory najlepsza dla nich okazała się odżywka z owocem granatu z Alterry. Miesiąc temu również miałam ją zakupić, ale postanowiłam przetestować jedną z najczęściej polecanych odżywek do włosów, czyli odżywkę "Long Repair" do włosów długich oraz z rozdwojonymi końcówkami marki Nivea.


     Tak jak wszystkie odżywki do włosów marki Nivea tak i ta znajduje się w plastikowej tubce o pojemności 200 ml. Opakowanie jest wykonane z dość twardego materiału co utrudniało mi nieco jego wydobywanie na dłoń. 

     Sama odżywka ma mleczny kolor, a jej konsystencja jest średnio gęsta. Kosmetyk nie wyróżnia się również zapachem - jest chyba taki sam jak zapach kremu Nivea.

     A oto skład produktu:


     Odżywkę nakładałam mniej więcej od połowy włosów ku ich końcówkom. Rzadko kiedy aplikuję tego typu kosmetyki u nasady, bo obawiam się, iż będą mi one obciążały włosy lub je nadmiernie przetłuszczały.

     Po kilku, kilkunastu minutach od nałożenia kosmetyku - zmywałam go z włosów chłodną, bądź letnią wodą. I co? I nic. Oprócz tego, iż produkt ułatwia rozczesywanie moich włosów - nie zauważyłam nic innego.

    Moje kłaczki nie są ani wygładzone, ani błyszczące, ani choćby lekko nawilżone. O zgrozo, zauważyłam, że odżywka nieco przesuszała mi włosy! Wątpię by zrobił to inny kosmetyk - w swojej pielęgnacji nie zmieniałam żadnych produktów.


     Cóż, jestem zawiedziona tym produktem. Tyle się na nim naczytałam i dużo od niego wymagałam. Może nawet za dużo?

A może Wy stosowałyście ten produkt? Co o nim sądzicie? ;)

Wasza Al. 
     

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Ulubieńcy maja 2013.

Hej dziewczyny!

     Wybaczcie, że tak długo mnie nie było. Codzienne kolokwia wymęczyły mnie na tyle, że na nic nie miałam ochoty. A to jeszcze nie koniec... Na szczęście weekend miałam trochę lżejszy i mogłam odwiedzić ( nareszcie! ) moich rodziców.

    Dzisiaj króciutko opiszę Wam moich majowych ulubieńców. O dziwo, jest ich nieco więcej niż standardowo ;) A któż podbił moje serce w zeszłym miesiącu?


     Jak może pamiętacie dość często w ulubieńcach goszczą u mnie kosmetyki do pielęgnacji twarzy i ciała. Jednakże w tym miesiącu wśród "zacnego" grona pojawiły się też kosmetyki kolorowe jak i pewien zapach, który zawładnął moim serduchem.




     Bodajże na początku maja, kiedy jeszcze nie było promocji na kolorówkę w Rossmannie, skusiłam się na dwa cienie do powiek firmy Miss Sporty. Wybrałam odcienie dość jasne i neutralne, które idealnie nadawałaby się na co dzień. "Sand Francisco" ma kolor piaskowy z delikatną, perłową nutą. Za to "Tender" jest nieco od niego ciemniejszy, delikatnie wpada w miedziane tony. Oba cienie do powiek nie są matowe, więc zapewne miłośniczki matów nie będą zadowolone. Ja kupuję głównie cienie perłowe, więc i te zdobyły moje serducho :) Łatwo je się aplikuje na powiekę, bardzo długo się na niej utrzymują i nie zbierają się w załamaniu powieki. Może i kruszą się delikatnie, ale większość cieni tak się zachowuje przy ich nakładaniu ;) / Cena - w promocji nie całe 5 zł


     Masełko do ust z Yves Rocher w wersji kokosowej dostałam w ramach gratisu do zakupów. Na początku byłam do niego sceptycznie nastawiona, ponieważ preferuję produkty do ust w formie sztyftu. Jak się jednak okazało - masełko zawładnęło moich serduchem! Kosmetyk może nie ma zapachu typowo kokosowego, ale bardzo dobrze nawilża i odżywia moje usta. / Cena - chyba ok. 12 zł ( trudno powiedzieć, bo otrzymałam go jako gratis :) )


     Zapach "Flowing" od Pumy zakupiłam w ramach swoich własnych zachcianek ;) I nie żałuję! Dezodorant w spray'u ma delikatny, słodki zapach, który dość długo utrzymuje się na ciele. A jeszcze dłużej na ubraniach ;) / Cena - w promocji ok. 30 zł


    Przyszedł czas na kosmetyki pielęgnacyjne. W zeszłym miesiącu urzekł mnie krem do rąk Glicerini Bio Aloes marki Eveline Cosmetics. Produkt ma delikatny, słodki zapach, szybko wchłania się w skórę i pozostawia ją dość długo nawilżoną i gładką w dotyku. Kilka miesięcy temu w swoich "zbiorach" miałam inny krem do rąk z tej serii ( bodajże z Kozim Mlekiem ) i również byłam z niego zadowolona :) / Cena - w promocji 3,49 zł


     Ogórkowy tonik z Ziaji już nie po raz pierwszy zagościł w mojej kosmetyczce. Pamiętam, że w liceum namiętnie go używałam. Teraz postanowiłam do niego powrócić i... nie zawiodłam się :) Kosmetyk bardzo dobrze odświeża twarz, wygładza i delikatnie ją oczyszcza. Może nie reguluje wydzielania sebum i nie zmniejsza ilości krostek na twarzy jak to robił tonik z Tołpy, ale za taką cenę - i tak jestem zadowolona :) / Cena - w promocji ok. 5 zł


     Ostatnim, ulubionym kosmetykiem jest bankietowa maseczka na twarz i pod oczy marki Perfecta. Może nie jest przeznaczona dla osób, które mają tyle lat co ja ( a do 35 jeszcze duuuużo mi brakuje ;) ), ale i tak kosmetyk spisał się doskonale! Maseczka wchłania się w skórę w tempie błyskawicznym, pozostawiając ją delikatną i gładką w dotyku. Skóra jest dobrze zmatowiona i przy tym nawilżona. Uwielbiam ją! :) / Cena - w promocji 1,09 zł ;)

I to by było na tyle ;) Czas testować nowe produkty. Może i wśród nich znajdzie się mój kolejny ulubieniec? ;)

Pozdrawiam, A. :)