wtorek, 26 sierpnia 2014

Nowości kosmetyczne - lipiec / sierpień 2014.

     Chyba każda z nas uwielbia zakupy. Czy to te małe, czy te większe, gdzie ledwo dźwigamy koszyk z produktami ;) Fakt faktem, sama staram się ograniczać ilość kupowanych kosmetyków. Jednak wiadomo - różnie to bywa :)

     Dzisiaj chciałabym pokazać Wam co takiego zakupiłam w lipcu oraz w sierpniu. Nie jest tego aż tak dużo, przynajmniej mi się tak wydaje ;)


     Standardowo - skusiłam się na małe zamówienie na stronie e-bay ;) Do mojego wirtualnego koszyczka ponownie wpadł pędzelek za kwotę nie większą niż 8 zł oraz korektor pod oczy marki Missha za 15 zł. Za jakiś czas powinna pokazać się notka na blogu na ich temat :)



     Pewnego dnia wybrałam się również do Super-pharm'u. Moje zapasy kosmetyczne do kąpieli były wtedy na wyczerpaniu i musiałam dokupić parę "drobnostek" ;) I tak oto do mojego koszyczka wpadł peeling do ciała o cudownym zapachu jagodowych muffinek z Perfecty, arganowe mydło pod prysznic marki Ziaja oraz płyn do kąpieli "Golden Desire" w ogromnej, litrowej butli marki Luksja. 




     Aż z Białegostoku przyjechały do mnie woski Yankee Candle, które nie są dostępne w Polsce ( z tego co kojarzę ). Przyznam, że od kiedy wprowadziłam się do nowego mieszkania - nie rozpaliłam ani jednego produktu owej firmy! Czas nadrobić zaległości ;) Kochana, dziękuję za te cudowności :*



     Nie obyło się bez zamówienia w aptece internetowej Dbam O Zdrowie. Niestety, moje kłaki wypadają jak oszalałe. Z tego też względu wybrałam się do trychologa, gdzie okazało się, że mam łupież łojotokowy. A nadmiernie wydzielanie się łoju jest spowodowane u mnie podwyższonymi wartościami niektórych hormonów... Ale o tym powinna powstać osobna notka ;) Chwilowo, z powyższych kosmetyków, mogę używać wyłącznie szamponu Nizoral. Po skończonej kuracji mogę "wziąć się" za wcierki. A szampony marki Farmona oraz Ziaja - zużyję jako żele pod prysznic lub do golenia nóg ;)




     Tak, tak - ja też skusiłam się na żele marki Balea z edycji letniej ;) Tak to jest jak szuka się baletek, a przy okazji ogląda się stoiska z chemią z Niemiec :D


A jak prezentują się Wasze ostatnie zakupy?


Miłego dnia, Wasza A.

piątek, 22 sierpnia 2014

Projekt denko - lipiec i sierpień 2014.

     Chyba po raz pierwszy w mojej "karierze blogowej" przedstawię Wam 2 - miesięczny, a nie miesięczny, projekt denko. Przyznam, że nie miałam motywacji i czasu, aby usiąść na spokojnie przy denkowej torbie i opisać zużyte przeze mnie produkty ;) No, ale! Kiedyś musiałam się za to wziąć. Tak więc - zaczynajmy! :)


1. Płyn lawendowy do twarzy marki Fitomed. - Płyn ten bardzo dobrze odświeżał i nawilżał skórę. Latem, gdy temperatura na dworze sięgała ponad 30 stopni, był dla mnie zbawieniem! Jednakże posiada on jedną wadę... A mianowicie - ma koszmarny zapach! Intensywny i duszący. Gdy go stosowałam - nie mogłam oddychać przez kilkanaście sekund ;)

2. Płyn micelarny z serii "Sebio vegetal" marki Yves Rocher. - Kosmetyk ten idealnie sprawdza się w przypadku demakijażu twarzy. Robi to w prawie ekspresowym tempie. Nie podrażnia skóry, nie wysusza jej. Niestety, nie sprawdził się u mnie w przypadku usuwania makijażu z oczu. W tym przypadku - nieco podrażnia on skórę na powiekach oraz powoduje lekkie pieczenie oczu.

3. Dwufazowy płyn do demakijażu marki Flos-lek. - Recenzja na jego temat znajduje się w tym poście.

4. Gruboziarnisty peeling normalizujący do twarzy z Eveline Cosmetics. - Kilka miesięcy temu stosowałam jego kolegę - peeling "drobnoziarnisty". I muszę przyznać, że to jego poprzednik spisywał się u mnie lepiej. Owy produkt dość słabo masował twarz, przez co miałam wrażenie, że niedokładnie ją oczyszczał. Kosmetyk nie wysuszał skóry, nie pozostawiał na niej tłustego filmu. Peeling ma swoje wady oraz zalety, jednakże ja już po niego nie sięgnę.



5. Żel pod prysznic "Violet Passion" marki Isana. - Żel jak żel. Miał przyjemny zapach, który dość krótko utrzymywał się na ciele. Produkt nie wysuszał skóry, aczkolwiek też jej nie nawilżał. Wyróżnia go za to niska cena - ja kupiłam go za 2,99 zł :)

6. Olejek do kąpieli "Brzoskwinia & mango" z Farmony. - Uwielbiam ten olejek! Posiadał niesamowity zapach, którzy przypominał mi egzotyczne drinki z palemką :) Dodatkowo, po dodaniu go do wody wytwarzał bardzo dużą ilość piany. Moim zdaniem - jest to dość wydajny produkt. O ile ktoś nie wlewa go w ilości 1/4 - 1/2 opakowania na jedną kąpiel ;)

7. Pianotwory z Biedronki. - Kiedy zauważyłam post na ich temat na blogu Moniki - wiedziałam, że muszę je mieć ;) Może i nie są zbyt wydajne, ale umilały mi codzienną kąpiel. Tworzyły bardzo dużą ilość piany, jednakże ich zapachy nie były aż tak intensywne. Dla jednych jest to wada, dla innych - zaleta. Nie każda z nas lubi mocne aromaty :)

8, 9 i 10. Peelingi do ciała marki Bielenda w wersji zapachowej: arbuz, winogrona i papaja. - Jak zapewne kojarzycie - peeling arbuzowy był moim ulubieńcem jakiś czas temu. Pokochałam go za zapach i za jego działanie peelingujące. Niestety, wersja winogronowa i z papają nie przypadła mi do gustu. Zapachy tych wariantów były mdłe, nijakie, a produkty w wręcz zaskakująco szybkim tempie rozpuszczały się na ciele. Szkoda.

11. Mus do kąpieli z ekstraktem z truskawek ze Starej Mydlarni. - Jego recenzja znajduje się w tym poście.



12. Szampon przeciwłupieżowy do włosów osłabionych oraz do pielęgnacji skóry głowy marki Clear. - Cóż, szampon ten nie spisał się u mnie najlepiej. Ani nie zwalczył mi łupieżu, ani nie zaprzestał wypadania włosów. Jedynymi jego zaletami są - przyjemny zapach, wydajność, nie wysuszanie i nie splątywanie włosów.

13. Odżywka do włosów w spray'u do włosów łamliwych i matowych marki Gliss Kur. - Skusiłam się na nią za namową dziewczyn, które obserwują mnie na fb :) Sporo z Was polecało odżywki z tej serii, więc zakupiłam tą z płynnym jedwabiem. Na początku nieco obciążała mi moje włosy, ale efekt ten zanikł po kilku pierwszych użyciach :) Produkt ułatwia rozczesywanie włosów oraz delikatnie je nabłyszcza. Polecam :)

14. Balsam do włosów "Odżywczo - Regeneracyjny" z serii Bania Agafii. - Niestety, produkt ten nie przypadł mi do gustu. Kosmetyk obciążał moje włosy, które po jego zastosowaniu wyglądały jakbym nie myła ich z 2 - 3 dni. Jestem nim rozczarowana :(



15. Antyperspirant "Floral Protect" marki Fa. - Bardzo często kupuję produkty owej firmy. Są tanie, mają przyjemne zapachy i dobrze chronią przed potem.

16. Woda toaletowa "Zmysłowa Magnolia" marki Świt Pharma. - Zakochałam się w tym zapachu! Jest intensywny, kobiecy, urzekający. Dla niektórych może wydawać się zbyt ciężki i raczej nieodpowiedni na lato. Ja, mimo wszystko, uzależniłam się od niego ;) 



17. Próbka kremu BB. - Wybaczcie, ale zapomniałam zapisać nazwę owego produktu. Pomijając to - raczej nie skuszę się na jego pełnowymiarową wersję. A to głównie z tego powodu, iż kosmetyk podkreślał pory oraz suche skórki.

18. Podkład kryjący "Make up HD" marki Soraya. - Kosmetyk ten zaliczyłabym do grona "przeciętniaków". Dość dobrze krył niedoskonałości, nie wysuszał skóry. Jednakże odcień 01, czyli niby najjaśniejszy, nadawał by się dla osób albo z dość mocną opalenizną, albo dla tych dziewczyn co często bywają w solarium!

19. Podkład "So Matte Perfect Stay" z Miss Sporty. - Kosmetyk ten posiadałam w najjaśniejszym odcieniu i służył mi on do rozjaśniania ciemnych podkładów. W tej roli - spisywał się dość dobrze. Trudno ocenić mi go "solo", bo prawie zawsze stosowałam go w duecie :)

20. Szminka "High Gloss" marki Gosh. - Jej recenzja znajduje się tu.

21. Tusz do rzęs "Scandal Eyes - Rockin' Curves" marki Rimmel. - Polubiłam ten tusz. Wydłużał i podkręcał rzęsy, a dodatkowo delikatnie je pogrubiał. Na początku byłam przerażona jego gigantyczną szczoteczką, ale później przyzwyczaiłam się do niej :) 

22. Korektor do brwi z Eveline Cosmetics. - Jego recenzja znajduje się w tym poście.



23. Pianka do golenia z Wilkinson. - Pianka ta znalazła się w moich kosmetycznych ulubieńcach maja. Daje ona niesamowity poślizg na skórze, co ułatwia nam golenie. Dodatkowo, ma przyjemny zapach i nie wywołuje alergii. W przyszłości na pewno ponownie się na nią skuszę :)

24. Chusteczki nawilżane lawendowe Dada. - Bardzo lubię produkty Dada. Chusteczki zawsze są mocno zwilżone płynem, nie wysychają szybko, dobrze usuwają kosmetyki kolorowe z dłoni albo... kurz z szafek ;)



25. Próbki kremów do twarzy. - Każda z tych próbek spisała się u mnie bardzo dobrze. Kremy nawilżały skórę, a większość z nich - nawet ją matowała. Wyjątek stanowią próbki kremów z serii "Arnica" marki Flos-lek, które nieco nabłyszczały twarz.



Stosowałyście któryś z powyższych kosmetyków? Jeśli tak - co o nim / o nich sądzicie?


Miłego weekendu - Wasza A.

wtorek, 19 sierpnia 2014

Naturalne mydło z delikatnym peelingiem - MK Cosmetics.

     Nigdy nie byłam przekonana do mydełek do rąk w formie kostki. Są dla mnie dość nieporęczne, niewygodne. Z tego też względu w mojej łazience goszczą produkty wyłącznie w postaci płynnej. 

     Jednakże jakiś czas temu w moje ręce wpadło mydełko z borowiną i bursztynem marki MK Natural Cosmetics. Czy zmieniło się moje zdanie o kosmetykach w postaci stałej i w formie kostki? O tym dowiecie się za chwilę :)


OPAKOWANIE:

     Mydełko zapakowane było w kartonowe pudełeczko. Jest ono zwyczajne, podatne na uszkodzenia. Na jego tylnej stronie znajduje się krótki opis produktu, jego składników, a na bocznej ściance - jego skład.

     Kosmetyk ma formę kostki o wadze 100 g. Jest to raczej standardowa wielkość produktów tego typu.


KONSYSTENCJA I ZAPACH:

     Mydło ma formę stało o brązowym zabarwieniu. Gdy myjemy nic ręce możemy wyczuć w nim drobne, lekko ostre drobinki ( czyżby bursztynu? ). Jego zapach jest trudny do określenia, aczkolwiek - nie jest zły ;)



WYDAJNOŚĆ:

     Moim zdaniem - wydajność mydełka jest zadowalająca. Posiadam go od końca kwietnia, a stosuję je tak często jak potrzebuję. Na dzień dzisiejszy została mi jego resztka, jeśli można to tak ująć ;)


DZIAŁANIE:

     Trudno jest mi ocenić mydło pod względem działania, ponieważ mam co do niego mieszane uczucia. Przez kilka pierwszych tygodni nie wysuszało ono dłoni, ani też ich nie nawilżało. Niestety, po mniej więcej miesiącu moje dłonie zaczęły być wysuszone. I to za każdym razem, gdy je myłam.

      Za to kosmetyk ten może służyć nam jako... peeling do dłoni :) Dzięki temu, że posiada w swojej masie dość sporo małych i delikatnie ostrych drobinek, to dobrze masuje i wygładza nasze dłonie. Jak dla mnie - jest to produkt 2 w 1. Dobrze myje skórę i dodatkowo ją masuje.



SKŁAD:



CENA:

ok. 9 zł


MOJA OCENA:

4 / 5


     Gdyby naturalne mydło nie wysuszało dłoni - prawdopodobnie w przyszłości skusiłabym się na jego zakup. Tym bardziej, że idealnie nadaje się jako peeling do dłoni :)


Miałyście owe mydełko? A może stosowałyście inny wariant?

Buziaki, Wasza A.

środa, 13 sierpnia 2014

Parę słów o gąbeczkach do podkładu - For Your Beauty.

     Każda z nas posiada swoją ulubioną metodę nakładania podkładu na twarz. Pewna grupa dziewczyn stosuje do tego celu różnego rodzaju pędzle, inne wolą gąbeczki do makijażu. Znajdą się też takie co używają własnych dłoni, a dokładniej - palców. 

     Przyznam, że do pewnego czasu nakładałam produkty tego typu wyłącznie palcami. Miałam wtedy wrażenie, że podkład lepiej rozprowadza się na skórze i dokładniej się w nią wtapia. Sytuacja nieco zmieniła się, gdy na swojej drodze spotkałam... gąbeczki do makijażu marki For Your Beauty.



     W plastikowym, przezroczystym opakowaniu znajduje się 6 gąbeczek. Połowa z nich ma kolor cielisty, a druga połowa - biały. Jak zapewne zauważyłyście - wyglądem ( a dokładnie - kształtem ) przypominają one serki topione ;)

     Gąbeczki są miękkie i przyjemne w dotyku. Mimo ich wielokrotnego prania - nie mają żadnego uszczerbku. Jednak wiadomo - po pewnym czasie i tak je wyrzucam. Bałabym się, że mogłyby rozwinąć się w nich jakieś kultury bakterii.

     
     Przyznam, że na początku byłam dość sceptycznie nastawiona do tych gąbeczek. Wątpiłam, że produkt za 8 zł ( w cenie regularnej ) może spisać się dobrze, bez zarzutu. I zaskoczyłam się - oczywiście, pozytywnie :)

     Większość moich podkładów i kremów BB polubiło się z owymi gąbeczkami. Produkty te nie wsiąkają zbyt mocno w jej strukturę, a po wykonaniu makijażu - dość łatwo się spierają. Gąbeczka dokładnie rozprowadza kosmetyki na skórze, nie tworząc przy tym smug. 


     Parę razy zdarzyło się, iż rozprowadzony kosmetyk nie chciał dobrze wtopić się w skórę. I w tym przypadku koniecznie było delikatne wklepanie go palcami. Jednakże sytuacje tego typu zdarzały się dość rzadko. Na szczęście :)

      Myślę, że tego typu gąbeczki mogłyby być dobrym zastępstwem dla Beauty Blendera. Są tanie, dobrze rozprowadzają podkład na twarzy. Ich trwałość mogłabym określić jako dobrą :)


A może któraś z Was miała owe produkty? Co o nich sądzicie?


Buziaki, Wasza A.

niedziela, 10 sierpnia 2014

Zabieg Hammam + parę słów z cyklu "Co tam u mnie?" ;)

     Nie sądziłam, że powrót do blogowania po przerwie związanej z zaliczeniem pracy magisterskiej i przeprowadzki, będzie tak trudny. Muszę przyznać, że ostatnio brak mi czasu oraz sił by tu wejść i skrobnąć choć parę zdań. A nie chcę tworzyć notek na siłę, bo to nie oto chodzi.

     Ostatnie półtora tygodnia spędziłam w rozjazdach. A głównym tego powodem było... szukanie sali weselnej. W moim rodzinnym mieście nie znalazłam miejsca, w którym mogłabym mieć wesele. I z tego też powodu jeździłam razem z moim W. po prawie całym Dolnym Śląsku by znaleźć coś ciekawego. Tak, jestem wybredna ^^ Na dzień dzisiejszy mogę stwierdzić, że sala jest już raczej wybrana ;) Teraz czas znaleźć pracę - co, jak się okazuje, jest dość trudne. Tym bardziej jak ktoś szuka pracy w zawodzie...

*****

     Mniejsza z tym! Czas na dzisiejszą recenzję :) Na Spotkaniu Blogerek w Białymstoku każda z uczestniczek otrzymała miniaturowy zestaw kosmetyków służący do zabiegu Hammam. Zabieg ten składa się z czterech podstawowych etapów:



ETAP I - PRZYGOTOWANIE. Najlepiej skorzystaj z sauny parowej, ale jeśli wykonujesz rytuał w domu, możesz po prostu wziąć, nieco cieplejszy niż zwykle, prysznic lub kąpiel. Ciepła woda ma za zadanie rozgrzać ciało, otworzyć pory i zmiękczyć naskórek - czyli przygotować skórę do zabiegu oczyszczania.

ETAP II - OCZYSZCZANIE. Na mokrą skórę nałóż cienką warstwę czarnego mydła. Zmyj ją po 3 - 5 minutach. Następnie, przy użyciu rękawicy Kessa, masuj ciało zdecydowanymi, okrężnymi ruchami. Dostosuj intensywność masażu do wrażliwości skóry, większą uwagę poświęć miejscom gdzie naskórek jet grubszy lub gdzie widoczny jest cellulit. Po masażu ponownie spłucz ciało.

ETAP III - ODŻYWIANIE. Marokańską glinkę rhassoul wymieszaj z wodą aż do uzyskania konsystencji delikatnej papki. Idealnie, jeśli dodasz do niej, np. kilka kropel oleju arganowego. Następnie nałóż cienką warstwę tak przygotowanej glinki i pozostaw na kilka minut aż do wyschnięcia. Spłucz ciało strumieniem ciepłej wody.

ETAP IV - NAWILŻANIE. Na wilgotnej skórze rozprowadź kilka kropli oleju arganowego - marokańskiego płynnego złota - i masuj nim ciało aż do całkowitego wchłonięcia. 


     Zabieg ten wykonywałam wyłącznie na twarzy - posiadałam zbyt małą ilość produktów, by móc zastosować je na całe ciało :)

     Starałam się wykonywać ten zabieg tak, jak opisałam go powyżej. Jednakże często omijałam etap IV. Głównie z tego powodu, iż nie lubię maziać się jakimikolwiek olejkami. I kosmetyk ten zastępowałam dość często zwyczajnym kremem do twarzy. 

     Olejek ten wykorzystywałam w inny sposób - jako dodatek do maseczek. W tej roli spisywał się o wiele lepiej :)



     Czarne mydło posiada konsystencję jakby podobną do tej, którą posiada... miód. Ciągnie się, lekko lepi do skóry. Posiada kolor brązowy, a jego zapach jest dość specyficzny. Zapewne części z Was nie przypadłby do gustu, bo nie zaliczyłabym go do najprzyjemniejszych ;)

     Wystarczy niewielka ilość tego "cuda", aby dokładnie oczyścić całą twarz. Z tego też względu jest to produkt bardzo wydajny. Taka mała próbka, którą widzicie na zdjęciu, spokojnie wystarczy na miesiąc - przy stosowaniu 2 razy w tygodniu. 


     Może i jego zapach nie jest przyjemny, ale działanie - zachwycające! Mydło niesamowicie dobrze oczyszcza skórę. Po jego zastosowaniu twarz aż "skrzypi" przy dotykaniu - jeśli można to tak ująć ;) Jest ona delikatna i gładka w dotyku. I na pewno nie jest wysuszona. Moim zdaniem jest idealnie przygotowana do tego, by zaaplikować na nią glinkę marokańską.



     Glinka rhassoul wygląda jak małe kamyczki. Jest twarda, szarawa. Jednakże po dodaniu do niej wody zmienia swoją postać w typową papkę.

     Kosmetyk ten przygotowuję w moździerzu. Wkładam do niego kilka "kamyczków" glinki, dodaję nieco wody, jak i parę kropel olejku arganowego. Dzięki zastosowaniu tego ostatniego produktu - maseczka posiada mniej grudek i o wiele lepiej aplikuje się ją na twarz.


     Glinkę nakładałam na twarz na około 10 - 15 minut. W międzyczasie spryskiwałam ją hydrolatem, aby była cały czas 'wilgotna'. Gdyby wyschła - jej usunięcie byłoby trudniejsze, a skóra mogłaby być nieco przesuszona.

     A jakie efekty zauważyłam po jej zastosowaniu? Przede wszystkim - moja twarz była niesamowicie miękka w dotyku. Dzięki dodaniu olejku arganowego do maseczki była ona również nawilżona i odżywiona. Jednakże nie zauważyłam, aby wpłynęła ona na oczyszczenie mojej skóry. W tej kwestii lepiej spisywało się czarne mydło.



     Olejek, jak to każdy z tego typu produktów, posiada tłustawą i oleistą konsystencję. Posiada on żółtą barwę, a jego zapach jest specyficzny i, jak dla mnie, lekko drażniący.

     Jak już wcześniej wspomniałam - kosmetyk ten stosowałam głównie jako składnik maseczki. Nie lubiłam nakładać go na twarz w ostatnim etapie zabiegu Hammam. Miałam wrażenie, że wtedy pozostawia on na skórze lepką i nieprzyjemną warstwę. Jednak wiadomo - każda z nas może mieć co do niego inne odczucia :)



     Olejek arganowy, jako dodatek do glinki rhassoul, spisuje się bardzo dobrze. Po pierwsze, zmienia nieco konsystencję papki - posiada ona mniej grudek i lepiej aplikuje się ją na skórę. Po drugie, niesamowicie zmiękcza i nawilża twarz. Moim zdaniem, jest ona wystarczająco nawilżona i nie trzeba wsmarowywać w nią dodatkową porcję olejku.

     Produkt ten jest bardzo wydajny. Wystarczy dodać tylko parę jego kropel do maseczki, by uzyskać zadowalające efekty :)


*****

     Zabieg Hammam starałam się wykonywać mniej więcej raz, może dwa razy w tygodniu. Jednakże wiadomo - z powodu moich częstych wyjazdów różnie z tym bywało ;) Z tego też względu trudno mi ocenić działanie tych produktów, jakby stosowało się je regularnie.


Produkty otrzymałam na Spotkaniu Blogerek od Ana Collection, jednakże fakt ten nie wpłynął na moją opinię. 



A może któraś z Was miała do czynienia z owym zabiegiem? Jak spisał się u Was?

Buziaki, Wasza A.