czwartek, 30 maja 2013

Klasyczny róż od marki Gosh.

Hej wszystkim!

    I jak mija Wam kolejny długi weekend majowy? Niestety, ja nie mogę pozwolić sobie na zbyt długi odpoczynek - w przyszłym tygodniu mam masę zaliczeń i oddanie projektu, więc zamiast leniuchować - tonę w książkach... Na szczęście pogoda nie jest zbyt piękna i nie tęsknię za majówkowym grillowaniem :)

     Dzisiaj chciałabym pokazać Wam pewną szmineczkę, którą udało mi się wygrać na początku tego roku w jednym z konkursów na Pomaderii. Oto rozświetlająca pomadka do ust marki Gosh.


     Pomadka, którą otrzymałam, ma kolor 010 - Classic Rose. Na początku nie byłam zbytnio przekonana do tego odcienia. Dlaczego? Ponieważ kosmetyk w opakowaniu wyglądał po prostu nijako. Dopiero po nałożeniu go na usta oniemiałam z zachwytu :) Ale do tego jeszcze dojdę.

     Pomadka, tak jak wszystkie kosmetyki tego typu, znajduje się w sztyfcie. Jej konsystencja jest dość kremowa, dzięki czemu z łatwością rozprowadza się ją na ustach. Nie zauważyłam żeby nawilżała ona moje usta, ale też nie podkreśla suchych skórek. Trzeba za to uważać, by nie nałożyć jej w zbyt dużej ilości, ponieważ lubi zbierać się w załamaniach.


     Od razu uprzedzam - pomadka nie pachnie ładnie ;) Może to być dziwne, ale zawsze zwracam uwagę na zapach kosmetyków. I bardzo lubię jak szminki pachną owocowo, ot co :) 

     A jak jest z trwałością tej pomadki? Nie jest może ona zachwycająca, bo w wyniku kontaktu z piciem czy jedzeniem po prostu znika, ale w przypadku nie dotykania niczym warg - trzyma się dzielnie :)

    A tak prezentuje się na ustach:


     Kolor różu jest bardziej stonowany niż intensywny, ale to czyni tę pomadkę idealną na dzień. Jeszcze lepszy efekt można uzyskać, gdy dodatkowo doda się na usta odrobinę przezroczystego błyszczyka. Dzięki takiemu połączeniu moje wargi lśnią delikatnym, różowym blaskiem :)

      A Wy wolicie szminki czy błyszczyki? I jakie kolory preferujecie? :)

Buziaki, A. :)

niedziela, 26 maja 2013

Zakupy w Rossmannie + współpraca z Bingo Spa.

Hej dziewczyny!

     Zapewne nie jestem jedyną dziewczyną, która skusiła się na szał promocji w Rossmannie ;) Miałam zamiar kupić wyłącznie puder do twarzy, parę maseczek i piaskowy lakier do paznokci z Lovely. Tego ostatniego niestety nie było w sklepie, ale za to skusiłam się na inne produkty - jak zwykle ;)


     Może i nie wyniosłam pół Rossmanna ze sobą, ale i tak uważam, że mogłam odpuścić sobie niektóre kosmetyki. Po co mi kolejny róż do policzków i 3 lakiery do paznokci?! ;))


     Maseczek do twarzy kupiłam aż 5, ponieważ lubię mieć w czym wybierać. Po raz pierwszy skusiłam się maseczkę "Siarkowa Moc" oraz peeling gruboziarnisty z Perfecty, ponieważ słyszałam o tych produktach same dobre rzeczy. Dodatkowo kupiłam kosmetyk 3 w 1 z Perfecty, który będę używać głównie jako peeling. Mój "burżujski" pomarańczowy peeling jest dla mnie zbyt delikatny :(

     

     Tak naprawdę tylko na jeden z tych lakierów "czaiłam się" od dosyć dawna. Chodzi mi o ostatni produkt z powyższej trójcy, czyli lakier z Miss Sporty, który mieni się na różne odcienie niebieskiego, fioletu czy zieleni. Dodatkowo skusiłam się jeszcze na dwa lakiery - pierwszy chabrowy z serii Extreme Nails oraz szmaragdowy ze złotym połyskiem z serii Express Growth. Oba kosmetyki zostały wyprodukowane przez firmę Wibo.


     Takim małym kosmetycznym dodatkiem okazał się mineralny róż do policzków w odcieniu "Cranberry Kiss" z Lovely. Do produktu dołączony był biały puszek, który chyba miał służyć do jego nakładania. Przyznam - próbowałam robić to raz ;) Tak o, dla sprawdzenia tego mięciutkiego puszku. I nie był to zbyt dobry pomysł - "dzięki" niemu wyglądałam jak klaun ;) Ale! Sam róż ma ładny odcień i aplikowanie go pędzelkiem jest przyjemne :)


     A oto winowajca tych całych zakupów - puder "Stay Matte" z Rimmela. Wybrałam ten kosmetyk w odcieniu 001 Transparent. Początkowo miałam zakupić jeden z produktów marki Maybelline, ale zostały same ciemne odcienie. Niestety. Ciekawe jak ten puder się u mnie sprawdzi :)


     Oprócz tego, udało mi się załapać na kolejną edycję testowania z Bingo Spa. W ramach akcji otrzymałam balsam brzoskwiniowy do dłoni, jedwabne serum do mycia włosów, serum kolagenowe "Uda, pośladki, brzuch" oraz dwie saszetki kremu delikatnie złuszczającego. A czemu dodatkowo dostałam próbki kremu? Można by rzec, iż w ramach rekompensaty. Na początku miałam otrzymać brzoskwiniowo-czekoladowe serum pod prysznic, jednakże tego produktu zabrakło w magazynie Bingo Spa. Dlatego też, zamiast jego, dostałam jedwabne serum do mycia włosów i 2 saszetki kremu. 


     Bardzo dziękuję za taki mały dodatek :) Chociaż przyznaję, że nieco żałuję, iż nie mogę przetestować serum do kąpieli. No, ale - bywa ;)


******

     I to by było na tyle! Miesiąc się kończy i wątpię bym w międzyczasie wyruszyła na jakieś kosmetyczne zakupy. Chociaż, skoro promocja w Rossmannie trwa do 29 maja... ;)

A Wy skusiłyście się na zakupy w Rossmannie?

Buziaki, A. ;)

czwartek, 23 maja 2013

Puder w kremie Premium B.B. od Anny Lotan.

Hej dziewczyny!

     Wybaczcie za moją kolejną nieobecność. Niestety, ale chwilowo dość rzadko będę się tu pojawiać. Sesja i oddawanie projektów zbliża się wielkimi krokami, więc muszę dużo czasu poświęcić nauce. Staram się jak mogę, aby wygospodarować choć trochę czasu na bloga, ale jest ciężko.

*****

     Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam pewien krem BB, który miałam szansę przetestować dzięki pewnej akcji na facebook'u. Akcja odbyła się na fanpage Premium B.B. Cream i kierowana była do wszystkich blogerek. Następnie wśród chętnych wybranych zostało paręnaście ( parędziesiąt? ) uczestniczek, które wezmą udział w teście. A cóż otrzymałam do przetestowania?


     Przedstawiam Wam perfekcyjny puder w kremie Premium B.B.. Zastanawia Was czym charakteryzuje się owy kosmetyk? Oto jaki opis znalazłam na oficjalnej stronie firmy:

"Premium B.B Cream - jest to krem nowej generacji, który zawiera naturalny puder mineralny, kompleks przeciwzmarszczkowy i bio-filtry SPF.
Multi funkcjonalna formuła, która serwuje optymalną ochronę dla cer normalnych i suchych zapewniając:
- szerokie spektrum ochrony przed promieniowaniem UV - SPF36, zabezpieczające przed szybkim starzeniem się skóry i hiperpigmentacją
- perfekcyjne pokrycie wszelkiego rodzaju niedoskonałości jak: piegi, plamy, nierówny koloryt skóry czy cienie pod oczami.
- Silne działanie Anti-Aging na bazie bio-peptydów z formułą przedłużającą nawilżenie i wygładzenie skóry przez cały dzień!"



     W ramach testu otrzymałam dwie miniaturki owego produktu, z czego każda z nich ma pojemność bodajże 4 ml. Możliwe, że części z Was może się wydawać, iż jest to niewielka ilość produktu. Nic bardziej mylnego! Dwie tubeczki dają nam 8 ml produktu, czyli prawie 1/3 standardowego opakowania. Jak widać ilość ta może starczyć na dość długi okres czasu :)

      Jeśli chodzi o moją osobę - produkt ten starałam się używać codziennie. Oczywiście, zdarzało się, iż stosowałam inny kosmetyk. Dlaczego? O tym wspomnę za chwilę ;)


     Obydwie miniaturki kremu mają odcień 03 Beige. Na początku nieco obawiałam się tego koloru. Może nie należę do bladolicych dziewczyn, ale opalonej buźki też raczej nie mam ;) Moje obawy były nieco bezpodstawne. Krem B.B., po rozsmarowaniu go na twarzy, ładnie wtapia się w skórę i nie tworzy efektu maski. 

     Co do samej konsystencji kosmetyku - jest średnio gęsta, ale z łatwością rozsmarowuje się ją na buźce. Jego zapach zaliczyłabym raczej do tych neutralnych.

     Nie będę oceniać opakowania, ponieważ produkt ten ma nieco inną "obudowę" w swojej standardowej wersji. Mój tester jest zwyczajną tubką, a rzeczywiste opakowanie kremu B.B. ma wbudowaną pompkę.


     Krem B.B. ma lekką konsystencję, która ( na szczęście! ) nie zapycha porów. Byłam nieco zaskoczona kryciem, jakie daje owy produkt. Dlaczego? Ponieważ kosmetyk ten kryje lepiej niż niektóre podkłady, które miałam szansę używać w ciągu swojego dość długiego życia. 

     Kosmetyk wygładza nieco skórę na buzi, ale jest to efekt tymczasowy. Nie zauważyłam jakiegokolwiek nawilżenia skóry, ale tego nawet od niego nie oczekiwałam.

     Produkt ten ma jednak jedną, zasadniczą wadę - w ogóle nie matuje skóry. W moim przypadku jest to dość spory minus, ponieważ jestem posiadaczką cery mieszanej i z super błyskiem w strefie T. Krem B.B., od razu po nałożeniu na buzię, świeci się i konieczne jest przypudrowanie twarzy. I poprawki w ciągu dnia.


     Kosmetyk ten będzie idealny dla osób z cerą suchą, a najlepiej - z normalną. Dziewczyny, które posiadają skórę mieszaną ( jak ja :) ) powinny poszukać produktu, który lepiej zmatuje ich cerę. Przynajmniej - jeżeli chcecie używać go przez cały rok, bez względu na porę roku ;)

      Jeżeli jesteście ciekawe ceny tego produktu jak i wariantów kolorystycznych - zapraszam na oficjalną stronę Anny Lotan.

A jakie są Wasze ulubione kremy B.B.? 

Buziaki, A. :)

niedziela, 19 maja 2013

Regenerujący krem korygujący marki Tołpa.

Hej dziewczyny!

     Dzisiaj chciałabym co nieco opowiedzieć Wam o ostatnim z serii kosmetyków marki Tołpa, który miałam szansę przetestować w ostatnim czasie. Przedstawiam Wam - regenerujący krem korygujący.



     Krem, tak jak większość kosmetyków marki Tołpa, zapakowany jest w kartonowe pudełeczko, na którym znajduje się dużo ciekawych informacji. Niestety, tym razem nie przedstawię Wam kolejnego "PS" z kartonika, ponieważ zapomniałam zrobić mu zdjęcie. A opakowanie już dawno zostało wyrzucone... :(

     Powracając do kremu :) Kosmetyk znajduje się w aluminiowej tubce, która zabezpiecza produkt przed dostaniem się do niego powietrza jak i bakterii. Muszę przyznać, iż jest to ciekawe rozwiązanie. 

     Co do składu kosmetyku - oto i on:


     Kosmetyk ma beżową, średnio gęstą konsystencję, która po rozsmarowaniu na skórze - bardzo szybko się w nią wchłania. Tak jak reszta produktów marki Tołpa, tak i ten posiada charakterystyczny zapach. Możliwe, że jest to zapach torfu. Choć przyznam szczerze, iż tego to nie jestem pewna ;)


      Tak jak już wcześniej wspominałam - produkt szybko wchłania się w skórę. Jednakże ma jeden, zasadniczy minus. Jeżeli przed nim nałożymy na twarz jakiekolwiek serum ( ja stosowałam serum nawilżające tej samej marki ) to krem zaczyna nam się rolować na niektórych partiach twarzy. Głównie zdarzało się to na czole, bądź przy linii włosów.

      Kosmetyk bardzo dobrze nawilżał i odżywiał skórę, pozostawiając ją delikatną w dotyku. Niestety, zauważyłam, że nieco ją przetłuszczał - choć według producenta powinien usuwać nadmiar sebum. No, ale!


       Ogólnie rzecz biorąc - kosmetyk w miarę się u mnie sprawdził. Dobrze dbał o moją skórę, był wydajny. Szkoda tylko, że tak trudno współpracował z innymi produktami do pielęgnacji twarzy.

Kosmetyk do testów otrzymałam od serwisu bangla.pl w ramach współpracy z Klubem Kejt.

Fakt, iż otrzymałam kosmetyk do testów, nie wpłynął na jego opinię.


A może Wy znacie jakieś ciekawe kremy na noc do pielęgnacji cery mieszanej?

Buziaki, A. :)

czwartek, 16 maja 2013

O kosmetyku, który miał zmniejszyć widoczność cellulitu... Czy się sprawdził?

Hej dziewczyny!

     Na początku chciałabym przeprosić Was za ciszę z mojej strony. Już na swoim fanpage na facebooku napisałam, iż chwilowo mam nawał nauki na studiach i ledwo co potrafię znaleźć chwilę czasu na odpoczynek :( Z tego też powodu notki na blogu mogą pojawiać się rzadziej niż ostatnio. Ale! Na pewno nie zrezygnuję z pisania tutaj czegokolwiek :)

       Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam pewien produkt, który miał na celu zredukować cellulit na mym ciele. Zakupiłam go już jakiś czas temu, ale dopiero od marca zaczęłam go regularnie stosować. Mowa tutaj o nawilżającym scrubie - masażu pod prysznic z serii Slim Extreme 3D marki Eveline Cosmetics.


     Kosmetyk znajduje się w pomarańczowo - białej tubce o pojemności 200 ml. Produkt ten stosowałam mniej więcej 2 - 3 razy w tygodniu i starczył mi na ok. 2,5 miesiąca. Myślę, że jest to dość długi czas użytkowania tego scrubu.

     Tubka kosmetyku jest w miarę giętka i ustawiona jest otwarciem typu "klik" ku dołowi. Otwarcie to posiada wyprofilowane miejsce na palec, co ułatwia jego aplikację pod prysznicem.

     Wydawałoby się, iż tak giętka tubka umożliwi wydobycie peelingu aż do końca. Nic bardziej mylnego! Kiedy w opakowaniu zostało mniej więcej 1/4 produktu - byłam zmuszona rozciąć tubkę, ponieważ nie dało się już nic z niej wycisnąć.

     Poniżej przedstawiam informacje, które umieszczone były na opakowaniu tego produktu.




     Scrub miał gęstą i zbitą konsystencję. Miałam wrażenie jakby w jego masie było zatopionych mnóstwo drobnych kuleczek, które ściśle przylegały do siebie. Za to jego zapach był owocowy, jakby cytrusowy. Na pewno umilał mi on wieczorny prysznic :)

      Co do jego właściwości peelingujących - nie mogę mu nic zarzucić! Kosmetyk bardzo dobrze masował skórę, przy okazji usuwając z niej zbędny naskórek. Ale czy produkt marki Eveline Cosmetics poradził sobie z "pomarańczową skórką" na mych udach?


     Niestety, nawet w minimalnym stopniu nie zmniejszył on widoczności cellulitu. Nie oczekiwałam od niego cudów, ponieważ wiem, że kosmetyki są tylko dodatkiem w walce z "pomarańczową skórką". Najważniejsza jest odpowiednia dieta czy ćwiczenia. Jednakże nie widzę sensu umieszczać informacji "antycellulitowy" na opakowaniu skoro produkt tylko delikatnie ujędrnił moją skórę.


     Cóż, jestem nieco zawiedziona działaniem tego produktu. I na pewno już nigdy do niego nie wrócę. Myślę, że za 13 zł można znaleźć inny, ciekawszy peeling do ciała.

*****

Na Wasze komentarze postaram się odpowiedzieć jutro po południu - teraz znowu pędzę robić projekt i uczyć się na jutrzejsze laborki :(

Miłej nocki!

niedziela, 12 maja 2013

Kosmetyczne nowości maja - część 1, zapewne nie ostatnia ;)

Hej wszystkim!

    Tak, tak - oto kolejny post zakupowy na moim blogu ;) Muszę przyznać - jestem zakupoholiczką! Raczej nie ma odwyku dla takich osób jak ja - a szkoda, bo niekiedy zaczynam przesadzać z ilością kupionych przeze mnie rzeczy ;)

    Tym razem miałam kupić wyłącznie jasne cienie do powiek, ponieważ w moich zbiorach zostały same ciemne, jakiś żel do mycia twarzy i peeling do ciała, bo moje produkty już niedługo się skończą. A wyszło jak zwykle... ;)



     Pierwsze zakupy poczyniłam w Rossmannie, ponieważ w gazetce zauważyłam, że jest promocja na cienie do powiek Miss Sporty. Do tej pory posiadałam wyłącznie podkład i błyszczyk do ust tej firmy, które bardzo polubiłam. I to był chyba główny powód, dlaczego skusiłam się na ich cienie do powiek. Wybrałam dwa produkty - pierwszy jest w odcieniu nr 127 Sand Francisco, a drugi w kolorku o nr 111 Tender. 

     Oczywiście skusiłam się również na inne promocje, a mianowicie na chusteczki nawilżane "Baby Dream" oraz na naturalny dezodorant w spray'u "Flowing" marki Puma. Nie wiem czemu, ale do tej pory nigdy nie posiadałam żadnego zapachu Pumy. I żałuję! Nie mogłam zdecydować się, który dezodorant wybrać i pod wpływem impulsu sięgnęłam po ten o nazwie "Flowing". Na pewno nie będzie to ostatni zapach tej marki :)


     Oprócz tego, w zeszłym tygodniu "zaliczyłam" swoją pierwszą wizytę w Douglasie. I tylko po to, by zakupić parę produktów marki Essence ;) Do Drogerii Natury mam ok. 30 minut tramwajem i nie opłaca mi się jechać do niej tylko po kilka kosmetyków. 

    I tak oto skusiłam się na dwa cienie do powiek o kolorach : 01 "Chill out" oraz 32 "Jazzed up" ( ten drugi jest z serii cieni holograficznych ) oraz korektor pod oczy "Stay natural". Za całość zapłaciłam ok. 15 zł, ponieważ trafiłam na promocję "3 produkty w cenie 2". I gratisowo otrzymałam próbkę kremu do twarzy "Clarins" :)


     Na cały weekend przyjechałam do domu rodzinnego i tak jakoś wyszło ( achaaa ;) ), że wybrałam się na małe zakupy do Biedronki. Wszystkie z powyższych produktów, wyłączając jednorazowe golarki, kupiłam po promocyjnej cenie. I chyba dlatego skusiłam się dodatkowo na krem do rąk z Be Beauty oraz pomarańczową pomadkę do ust z Bell. Winogronowy peeling do ciała z Be Beauty i żel do mycia twarzy z Nivei były planowanym zakupem :)


     Dotarła do mnie również przesyłka od portalu Wizaż, dzięki któremu mam możliwość testować krem do twarzy przeznaczony do cery tłustej oraz krem pod oczy firmy Oriflame. Uwielbiam żele pod prysznic i zapachy owej firmy, więc ciekawi mnie jak sprawdzą się u mnie ich kosmetyki pielęgnacyjne.



     Jakiś czas temu udało mi się wygrać rozdanie na blogu Rincewind, dzięki której otrzymałam okulary przeciwsłoneczne marki Firmoo. Design okularów wybrałam sobie sama i jestem nimi wręcz zauroczona! Kokardki dodają im uroku :)

*****

I to by było na tyle! Jestem wręcz pewna, że jeszcze nie raz wybiorę się na jakieś zakupy - tym bardziej, iż zbliża się wielka promocja na kolorówkę i kosmetyki do pielęgnacji twarzy w Rossmannie ;)

Życzę udanej końcówki weekendu :)

Buziaki, A. :)

piątek, 10 maja 2013

Borówkowy peeling do ciała z Be Beauty.

Hej dziewczyny!

     Czy u Was też na dworze zamiast słoneczka jest mnóstwo chmur i pada deszcz? Nie wiem gdzie podziała się nasza Pani Wiosna, ale niech wraca jak najszybciej!

     Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam pewien kosmetyk, który już mi się skończył jakiś czas temu, ale postanowiłam powrócić do niego - tyle, że pod inną wersją zapachową. Oto bohater dzisiejszego dnia!


       Do dnia dzisiejszego miałam możliwość przetestować tylko borówkowy peeling do ciała z serii Be Beauty z Biedronki. A dzisiaj, pod wpływem impulsu, skusiłam się na ten kosmetyk w wersji winogronowej ;) Przy okazji trafiłam na promocję i produkt kupiłam za ok. 5 - 6 zł.

     Jednakże dzisiaj chciałabym opowiedzieć co nieco na temat tego pierwszego wariantu zapachowego. Produkt zamknięty jest w plastikowym, przezroczystym opakowaniu o pojemności 200 ml. Stosowałam go raz na trzy dni i myślę, że dość szybko go zużyłam - mniej więcej po 3 tygodniach.


     Peeling ma ciemno czerwoną barwę, a jego konsystencja przypomina dość rzadką galaretkę. A jego zapach... Istny raj dla mego zmysłu węchu! Moim zdaniem przypominał on nieco jogurt jagodowy z Fantazji ;)

     Kosmetyk posiadał mnóstwo drobinek o dość dużej wielkości. I z ręką na sercu mogłabym zaliczyć go do mocnych "zdzieraków". Produkt bardzo dobrze masuje i wygładza skórę ciała, pozostawiając ją niesamowicie gładką w dotyku. A jego zapach długo utrzymuje się na ciele.


     Kosmetyk ma tylko jedną, lecz dość dużą wadę. A mianowicie - strasznie brudzi prysznic / wannę. Podczas jego używania na różnego rodzaju powierzchniach ( czy to na kafelkach, czy to na brodziku ) znajduje się mnóstwo drobinek peelingujących, które dość trudno spłukać. 

     Mimo wszystko - skusiłam się na jeszcze jeden wariant zapachowy peelingu z Be Beauty. Ciekawe czy ta wersja zapachowa mi "podejdzie" ;)

Miałyście kiedyś możliwość używania tego kosmetyku? Co o nim sądzicie?

Miłego weekendu, Al. :)

środa, 8 maja 2013

Kolorowe mydełka od The Secret Soap Store.

Hej dziewczyny!

     Jak może pamiętacie - jakiś czas temu nawiązałam współpracę z sklepem SpaKosmetyki.pl, który możecie znaleźć również na facebooku pod tym linkiem. 


Parę słów o sklepie SpaKosmetyki z ich oficjalnej strony:

" Ofertę naszego sklepu tworzą mydła naturalne, kosmetyki do kąpieli, kosmetyki pod prysznic, kosmetyki do pielęgnacji ciała oraz kosmetyki i akcesoria do aromaterapii. Cały czas poszerzamy wachlarz naszych kosmetyków, są wśród nich m. in. jedyne na rynku kosmetyki ozonowe, kosmetyki z masłem shea, kosmetyki borowinowe, kosmetyki arganowe, i wiele innych. Wszystkie nasze kosmetyki wyprodukowane zostały z naturalnych składników według własnych, unikalnych receptur, posiadają odpowiednie atesty i certyfikaty dopuszczające je do obrotu w całej Unii Europejskiej. Do produkcji nie używamy parabenów, olejów mineralnych i ich pochodnych, nasze kosmetyki nie są testowane na zwierzętach. "

W ramach współpracy otrzymałam 6 różnych próbek mydełek do rąk.



     Otrzymałam sześć różnych mydełek, w tym jedno 'męskie' dla mojego W. Kosmetyki te mają małe wymiary, ale są bardzo wydajne. Chwilowo, na zmianę, namiętnie stosuję dwa - jabłkowe i różane, i nie mogę ich zużyć ;)

     Mydełka te są kosmetykami naturalnymi i w ich składzie na pewno nie znajdziecie parabenów czy innych tego typu udziwnień. Myślę, że są one dobrą alternatywą dla dziewczyn, które preferują produkty na bazie naturalnych składników.

     Każde z otrzymanych kosmetyków poużywałam minimum kilka dni, by móc ocenić jak się ono spisuje.




     Pierwszym mydełkiem, które wypróbowałam było mydło jabłkowe. Niestety, jestem bardzo rozczarowana jego zapachem. Moim zdaniem w żaden sposób nie przypomina on zapachu jabłka - jakiegokolwiek. Mydełko dobrze się pieni, ale wysusza nieco dłonie. Od razu po jego zastosowaniu jestem zmuszona wsmarować krem nawilżający w moje ręce.


     A tym mydełkiem jestem wręcz zachwycona! Jego zapach przypomina mi nutę zapachową nadzienia, które znajduje się w niektórych pączkach ;) Niby taki mały detal, ale jak umila taką zwyczajną czynność jak mycie rąk. Kosmetyk nie przesuszył mi dłoni - rzekłabym, że nawet delikatnie je nawilżył. 


     Co do Bio Mydła Borowinowego mam mieszane uczucia. Jego zapach jest dość intensywny i przytłaczający. Po dwóch, trzech dniach jego używania byłam zmuszona go odstawić, bo jego nuta zapachowa zaczęła zbyt bardzo mnie drażnić. Jednakże mydełko to bardzo dobrze wpłynęło na kondycję mojej skóry na dłoniach. Stała się ona bardziej odżywiona i nawilżona, co było dla mnie nie małym zdziwieniem. Po raz pierwszy spotkałam się z mydłem, które tak dobroczynnie wpłynęłoby na moją skórę dłoni.


     Bio - mydło lawendowe pod względem kolorystycznym jest bardzo podobne do swojego jabłkowego kolegi. Jednakże jego zapach jest bardziej przyjemny, słodki, choć nie powiedziałabym, że przypomina mi lawendę :) Mydełko dobrze się pieni, nie wysusza skóry dłoni. Na pewno zacznę go codziennie używać - jak zużyję jego poprzedników :)


     Bio - mydło żurawinowe uwielbiam głównie ze względu na jego zapach! Może nie przypomina on za bardzo typowej żurawiny, ale jest słodki, owocowy, lekko cukierkowy. Jego kolor również przyciągał moją uwagę, dzięki czemu używałam go bardzo często - niekiedy również bez jakiejkolwiek potrzeby. Dlaczego? Bo jego zapach długo utrzymywał się na moich dłoniach :) Oprócz tego mydełko nie wysusza skóry dłoni i delikatnie ją odżywia.


     Mydło ekskluzywne męskie nie za bardzo przypadło mojemu W. do gustu. Jak dla niego kosmetyk ten ma zbyt intensywny zapach i nic szczególnego nie robi ze skórą na dłoniach. Nie nawilża, nie odżywia, nie łagodzi podrażnień - nic a nic. Jedyny plus dla niego - dobrze się pieni :) 

     Z większości mydełek jestem jak najbardziej zadowolona. Niektóre z nich oprócz dobrego oczyszczania mojej skóry - nawilżały ją czy odżywiały. Niestety inne, głównie ze względów zapachowych i wysuszania mojej skóry nie przypadły mi do gustu.


     Z ciekawości sprawdziłam ile kosztują produkty tego typu. Ich cena w sklepie SpaKosmetyki wynosi 11,99 zł za 110 gramową kostkę mydła. Moim zdaniem cena ta jest jak najbardziej przystępna - tym bardziej, iż kosmetyki te są bardzo wydajne. 

Fakt, iż otrzymałam kosmetyk do testów nie wpłynął na jego opinię.


Stosowałyście kiedyś mydła z The Secret Soap Store? Jakie macie o nich zdanie?

Pozdrawiam, A. :)

poniedziałek, 6 maja 2013

Ulubieńcy miesiąca - kwiecień 2013.

Hej dziewczyny!

     Dzisiaj przychodzę do Was z troszeczkę spóźnionymi ulubieńcami kwietnia. W zeszłym miesiącu większość używanych przeze mnie produktów nie urzekła mnie w jakiś zachwycający sposób. Tylko czwórce z nich udało się w jakimś stopniu zdobyć moje serce :)


     Wśród ulubieńców znalazł się tylko jeden kosmetyk, który mogłabym zaliczyć do działu kolorówki. Pozostałe trzy dzielnie służyły mi w pielęgnacji mego ciała.


1. Balsam do ciała z serii "Spa! Professional" marki Eveline Cosmetics. - Kosmetyk ten otrzymałam jakiś czas temu w ramach wygranej w pewnym konkursie. Nigdy wcześniej nie widziałam go na sklepowej półce, dlatego też nie mogłam się doczekać jego pierwszego użycia. I... byłam ( i nadal jestem ) nim zachwycona! Ma delikatny, kwiatowy zapach, ekspresowo wchłania się w skórę i pozostawia ją delikatną, gładką w dotyku. Efekt nawilżenia, który daje, również jest zadowalający. Pisze to dziewczyna z wiecznie przesuszoną skórą na nogach ;)


2. Żel po prysznic "Powerfruit Refresh" marki Nivea. - Udało mi się go kupić pod koniec stycznia w Biedronce za ok. 6 zł. Już w sklepie urzekł mnie swoim zapachem, a w domu upewnił mnie w przekonaniu, że dobrze zrobiłam wybierając właśnie jego :) Żel dobrze myje i oczyszcza skórę, i w żaden ( nawet najmniejszy ) sposób jej nie przesusza. Uwielbiam go!


3. Krem do rąk z 5 % mocznikiem marki Isana. - Jego oliwkowy kolega był dla mnie kosmetycznym bublem, a on - zawładnął moim serduchem! Idealnie nawilża i odżywia skórę dłoni, pozostawiając ją jedwabiście gładką. Oprócz tego łagodzi wszelakie podrażnienia, które znajdują się na skórze. I nawet jego zapach był dla mnie przyjemny :)


4. Lakier do paznokci z serii "Classics" marki Golden Rose. - Niestety, nie mogę sobie przypomnieć jaki numerek ma owy lakier ( a z tyłu napis się starł, bu! ). Na początku w ogóle za nim nie przepadałam. Jednakże po kilkumiesięcznej odsiadce w kosmetycznym koszyczku - wrócił do moich łask. Lakier ten jest trwały ( utrzymuje się na paznokciach nawet 4 dni ), wystarczą jego dwie warstwy by dobrze pokryć płytkę paznokcia, a przede wszystkim - ślicznie mieni się na złoto :)


*******

     I to by było na tyle! Teraz pędzę popatrzeć co na Waszych blogach piszczy ;)

Buziaki!