czwartek, 31 stycznia 2013

Zakupy w Rossmannie oraz przypomnienie o konkursie! :)

Witajcie Kochane! :)

  Dzisiaj przygotowałam dla Was trochę luźniejszy post - na temat mojego ostatniego wypadu do Rossmanna. Przez parę dni wahałam się czy w ogóle jest sens iść do sklepu i kupować rzeczy, które skończą mi się dopiero za 2 tygodnie. Ostatecznie - przekonał mnie do nich mój luby, który stwierdził, że z okazji zbliżających się Walentynek mogę kupić sobie parę kosmetycznych drobiazgów na jego koszt ;)
     I tak oto w moje ręce wpadło:


     Postanowiłam kupić w Rossmannie tylko to, co skończy mi się w najbliższym czasie, bądź to, co jest objęte bardzo korzystną promocją. Suma zakupów nie przekroczyła 80 zł ( nie wliczałam w to żelu Nivea i peelingu / scrubu z Eveline Cosmetics ).


     Jako, że nigdy nie posiadałam żadnego kosmetyku z Alterry - postanowiłam nadrobić te braki. Wybrałam szampon z morelą i pszenicą do włosów matowych i zniszczonych oraz odżywkę z granatem i aloesem do włosów suchych. Każdy z powyższych produktów kosztował 6,99 zł. Chwilowo używałam wyłącznie odżywki i jestem z niej bardzo zadowolona :)


     Nie byłabym sobą, gdybym nie kupiła paru maseczek do twarzy. Tym razem skusiłam się wyłącznie na te z Ziaji - każda z nich kosztowała 1,49 zł. Oprócz tego wybrałam jeszcze tonik ogórkowy ( również z Ziaji  za 6 zł ) oraz płyn micelarny do demakijażu twarzy i oczy z Lirene za 11 zł. Jest to mój pierwszy micel - wcześniej do demakijażu używałam wyłącznie mleczek, bądź żelów.


     Z powyższych trzech produktów tylko jeden zakupiłam w Rossmannie, a jest to balsam do ciała z brzoskwinią i liczi. Tak, tak - jest to ten sam balsam, który możecie zdobyć w moim rozdaniu na blogu :) Żel Nivea udało mi się zakupić w Biedronce za 5,79 zł, a scrub antycellulitowy dostałam od siostry ;) Czyżby  to miał być znak bym zaczęła się odchudzać? ;)


     Jeśli chodzi o dezodoranty - standardowo postawiłam na te z Fa. Sprawdzają się one u mnie wyśmienicie, a do tego kosztują niewiele. Ten udało mi się zakupić w promocji za 6,99 zł. Dezodorant perfumowany z Adidasa kupiłam, aby uzupełnić braki w mojej torebce. Zawsze noszę w niej jakąś buteleczkę zapachu. Niestety - moją ostatnią buteleczkę zostawiłam u siebie w domu, więc skorzystałam z okazji i kupiłam w Rossmannie dezodorant Fizzy Energy za niecałe 15 zł :) Opłacało się.


     Ostatnim produktem, tym razem z kolorówki, jest zestaw cieni z Wibo za niecałe 13 zł. Do tej pory jakoś nie jestem przekonana, aby kupować jeden malutki cień za 15 zł ( jeśli nie więcej ). Jako, że ostatnio byłam zmuszona wyrzucić z mojej kosmetyczki dużo przeterminowanych cieni, to stwierdziłam, że muszę uzupełnić ich zawartość. Najbardziej zależało mi na cieniach w odcieniach brązu, beżu i szarości. 

     I to na tyle jeśli chodzi o zakupy :) Z większością powyższych kosmetyków spotykam się po raz pierwszy i mam nadzieję, że miło zaskoczą mnie swoim działaniem :)

     Przy okazji przypominam Wam o rozdaniu na moim blogu, które kończy się już w sobotę! Jeżeli ktoś nie wziął jeszcze w nim udziału, a chce - to zapraszam TU :)


Życzę miłego dnia! :)

środa, 30 stycznia 2013

Recenzja: Szklany pilnik do paznokci firmy Donegal

Witajcie dziewczyny! :)

     Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam pewien gadżet kosmetyczny, który podbił moje serce od pierwszego użycia. Mowa tutaj o pilniku szklanym firmy Donegal, który otrzymałam jakiś czas temu wraz z żelowym zmywaczem do paznokci oraz lakierem.


     Produkt Donegal jest pierwszym szklanym pilnikiem, który zagościł w mojej kosmetyczce. Wcześniej miałam dużo obaw co do stosowania tego typu pilnika. Bałam się, że albo zrobię sobie nim krzywdę, albo przez przypadek go stłucze. Z tego też powodu używałam wyłącznie pilniki papierowe, bądź metalowe - co niekorzystnie odbijało się na stanie moich paznokci. 
     Pilniczek szklany firmy Donegal jest dość długi - ma 15,5 cm długości, jednakże idealnie mieści się w mojej dłoni. Jak widać na zdjęciu - jest 2 - kolorowy. Pierwsza część ( ta seledynowa ) ma służyć nam jako uchwyt, a druga część ( ta biała ) ma na celu dokładne wyprofilowanie nam kształtu paznokci.
     Szklany pilnik okazał się zbawieniem dla moich paznokci. Używam go bodajże od prawie 2 tygodni, a moje paznokcie nie rozdwajają się ani nie łamią się. Jestem zadowolona z tego faktu, ponieważ używanie pilnika metalowego spowodowało rozwarstwianie się moich paznokci, co wyglądało bardzo nieestetycznie.
     Już po pierwszym jego użyciu rozwiały się moje obawy co do jego wytrzymałości. Oczywiście, nie byłabym sobą, gdyby coś nie chcący nie wyleciałoby mi z rąk. I tak też było z pilnikiem szklanym - jakimś pechem zrzuciłam go ze stolika wprost na podłogę. Przez chwilę myślałam, że to jego koniec, ale! Pilnik był cały i zdrowy, bez żadnego uszczerbku na jego powierzchni :)


     Kolejną jego zaletą jest fakt, iż przy jego używaniu nie zrobimy krzywdy swoim skórkom wokół paznokci. Pilnik jest bardzo dobrze wyprofilowany i nie znajdują się na nim ostre brzegi, które mogłyby spowodować jakiekolwiek przecięcie skóry.
     Trudno jest mi tutaj zauważyć jakiekolwiek wady. Ja ich nie widzę, choć wiadomo - każda z nas może mieć o nim inne zdanie :) U mnie pilnik szklany firmy Donegal sprawdził się i jestem wdzięczna, iż mogłam go przetestować na własnych paznokciach.

    Produkt do testów otrzymałam od serwisu Bangla.pl w ramach współpracy z Klubem Kejt.

     Fakt, iż otrzymałam owy produkt do testów od serwisu Bangla.pl  nie ma wpływu na moją ocenę.

     A czy Wy stosujecie jakiekolwiek pilniki do paznokci? Jaki jest Wasz ulubiony?

Pozdrawiam i życzę miłego dnia! :)

niedziela, 27 stycznia 2013

Recenzja peelingu wygładzającego do ciała z ekstraktem z oliwek z firmy Joanna

Witajcie Moje Drogie! :)

     Kilka godzin temu wróciłam z 4 - dniowego pobytu u moich rodziców - jestem strasznie rozleniwiona, ale czas nadrobić zaległości w blogowaniu ;)
     Dzisiaj bliżej przyjrzę się jednemu z peelingów do ciała, które oferuje firma Joanna. Tym razem chodzi o wygładzający peeling do ciała z ekstraktem z oliwek z serii " Z Apteczki Babuni ". 


     Kosmetyk ten zakupiłam już jakiś czas temu i, niestety, zalegał w mojej szafce i czekał na lepsze dni. Te dni nareszcie nadeszły i zaczęłam używać go regularnie - raz na 3 dni. Szczerze? Uzależniłam się od niego :)
     Peeling znajduje się w dość pokaźnym opakowaniu o wadze 300 gram. Od razu mogę tutaj zaznaczyć, iż kosmetyk jest w miarę wydajny ( uwierzcie, za każdym razem używałam dość dużą jego ilość ). Mi wystarczył on na miesiąc i myślę, że jest to odpowiedni czas użytkowania tego typu produktu :) Jedynym minusem tego opakowania jest fakt, iż nie posiada ono żadnej folii zabezpieczającej. 


    Pierwsze co mnie zachwyciło po odkręceniu nakrętki to intensywnie zielony kolor peelingu oraz jego przepiękny zapach. Nie powiedziałabym, że jest to zapach oliwek, ale mimo wszystko - spodobał mi się :) Jego konsystencja jest w sam raz - ani za rzadka, ani za gęsta. Po nabraniu kosmetyku na ręce nie musimy martwić się, że jakakolwiek ilość wyleje się do wanny / prysznica.


     Kosmetyk jest dość silnym zdzierakiem. W jego masie znajduje się mnóstwo grubych drobinek peelingujących, które bardzo dobrze masują i oczyszczają nasze ciało. Po zastosowaniu tego peelingu moja skóra jest delikatna, gładka i pięknie pachnąca. Osoby, które posiadają wrażliwą skórę, raczej nie muszą się martwić o jakiekolwiek podrażnienia. Moja siostra również stosowała ten kosmetyk i nie narzekała na jego jakiekolwiek negatywne działanie. Od razu tutaj zaznaczę, iż A. ma skórę wrażliwą i skłonną do podrażnień :)
     

     Peeling wygładzający do ciała udało mi się zakupić w drogerii Superpharm za nie całe 11 zł. Jak już wspomniałam - było to jeszcze w zeszłym roku i zapewne obecnie już nie ma tej promocji. Jednakże mimo wszystko polecam rozejrzeć się za tym kosmetykiem. Warto! :)

     Miałyście kiedyś styczność z powyższym peelingiem do ciała? A może miałyście inne kosmetyki firmy Joanna?

Pozdrawiam i życzę miłej nocki! :)

piątek, 25 stycznia 2013

Styczniowe paczuszki.

Witajcie Kochane! :)

    Wreszcie, po miesięcznej przerwie, zawitałam do swojego rodzinnego domu. Przez masę nauki i egzamin dyplomowy byłam zmuszona do ciągłego siedzenia we Wrocławiu. Na szczęście teraz mam chwilę wytchnienia i mogę odwiedzić część mojej rodzinki :)
     Jak przyjechałam do domu - czekała na mnie miła niespodzianka. Doszły moje 3 paczuszki, których już od dawna nie mogłam się doczekać! A co takiego ciekawego w nich było? ;)


     W dwóch paczkach znajdowały się kosmetyki, które dostałam w ramach wygranej w konkursach. W ostatniej paczuszce znalazła się karta do drogerii Hebe, którą zamówiłam sobie jeszcze w grudniu :)


     Pierwsza paczuszka to zestaw kosmetyków Eveline Cosmetics, które jakimś cudem udało mi się zdobyć w jednym z świątecznych konkursów na stronie onet.pl . Przesyłka zawierała kosmetyki damskie jak i męskie - tak więc mój W. też na tym nieco skorzysta ;)


     Przesyłka numer 2 była dla mnie jedną niewiadomą. W listopadzie wzięłam udział w jednym z konkursów znajdujących się na stronie styl.pl . Był to pewnego rodzaju plebiscyt - wybierało się jeden z kosmetyków, które znajdowały się w różnych kategoriach, i pisało się jego krótką recenzję. Te produkty, które otrzymały najwięcej pozytywnych opinii, otrzymywały tytuł 'Kosmetyku Roku 2012'. Nagrodą było 10 losowo wybranych przez redakcję kosmetyków. Wygrałam i dostałam produkty widoczne na zdjęciu powyżej :)
     
     Jestem bardzo zadowolona z przesyłek - tym bardziej, iż częścią podzielę się z moją mamą i siostrą. Na pewno każda z nich upatrzy sobie coś idealnego dla siebie :)

     Miałyście kiedyś któryś z powyższych kosmetyków? Jakie macie o nich zdanie?

Pozdrawiam! :)

środa, 23 stycznia 2013

Recenzja lakieru Classics Charming firmy Golden Rose, czyli krótka historia kosmetycznego bubla.

Witajcie dziewczyny! :)

     Dzisiaj powracam do Was z recenzją kosmetyku, który urzekł mnie na stoisku kosmetycznym, a rozczarował w domu. Często mam tak, że kupuję produkty, o których wcześniej nie słyszałam żadnych opinii - czy to pozytywnych, czy to negatywnych. Wiadomo, że na każdej z nas dany kosmetyk sprawdzi się inaczej. Dlatego też nie wahałam się kupić jednego z lakierów firmy Golden Rose z serii Classics Charming. 


     Z szerokiej gamy kolorystycznej wybrałam ten lakier o nr 17. Jest to odcień niebieski, który pod światło wydaje się mieć odblask fioletowy - co dobrze widać na zdjęciach :) Kiedy tylko go zobaczyłam - byłam nim zauroczona. I oczywiście, zakupiłam go. 
     Kosmetyk znajduje się w buteleczce o dość ciekawym kształcie i pojemności 7,5 ml. Lakier nanosi się na paznokcie za pomocą dość cienkiego pędzelka. W moim przypadku niewielkie pędzelki sprawdzają się, ponieważ mogę dość precyzyjnie pomalować moje niezbyt duże paznokcie.


     Niestety, od tej chwili recenzja tego kosmetyku będzie zawierała głównie jego wady, a nie zalety. Po pierwsze, lakier ma strasznie rzadką konsystencję. Jest to dość duży problem, ponieważ przy jego nakładaniu na paznokcie dość duża ilość rozlewa się na boki. I potem musimy męczyć się i zmywać kosmetyk ze skórek. Drugą dość dużą jego wadą jest to, że trzeba nałożyć go minimum trzy warstwy by nie było prześwitów i by paznokcie choć trochę ładnie wyglądały. To dobrze, że lakier w miarę szybko wysycha - inaczej byśmy spędziły cały wieczór na malowanie paznokci.
     Co do jego trwałości - jest całkiem znośna. Lakier potrafi utrzymać się na paznokciach ok. 4 dni - jeżeli w tym czasie nie sprzątamy mieszkania, nie myjemy zbyt często naczyń itp. Ja zazwyczaj stosuję ten lakier, gdy wyjeżdżam gdzieś w gości. Wtedy nie muszę się martwić, że nagle pojawią się na moich paznokciach jakiekolwiek odpryski :)
     

     Jego dość duża trwałość wiąże się, niestety, z problemem jego zmywania. Myślałam, że dotyczy to głównie lakierów brokatowych. Jednakże lakier Classics Charming należy również do tego typu produktów, których zmywanie zajmuje niekiedy więcej czasu niż ich nakładanie. Koszmar!
     Na całe szczęście - produkt ten kosztował mnie tylko 3,50 zł. Mimo przepięknego koloru i dość długiej trwałości - ma sporo wad, których trudno nie zauważyć. Może w przypadku innych kolorów sytuacja wygląda nieco inaczej. I może kiedyś skuszę się na inny odcień lakieru z tej serii, by sprawdzić czy przypadkiem ja trafiłam na felerny produkt.

    Miałyście kiedyś do czynienia z lakierem tej serii? Jakie macie o nim zdanie?

     Przy okazji przypominam, że już 2 lutego kończy się rozdanie na moim blogu. Kto nie wziął jeszcze w nim udziału - zapraszam TU :)

Pozdrawiam i życzę miłego dnia! :)

wtorek, 22 stycznia 2013

The Versatile Blogger - TAG.

Witajcie Moje Drogie! :)

     Dzisiejszy post będzie należał do tych luźniejszych - ile można pisać o kosmetykach? :) Wiem, wiem - można dużo. Rzadko kiedy odpowiadam na różnego rodzaju TAG-i - większość albo mi się nie podoba, albo nie mam na nie czasu. Jednakże postanowiłam sobie, że raz na dłuższy czas będę robić takie posty - można dowiedzieć się z nich dużo ciekawego o prowadzącej bloga i nie tylko :)
     Tym razem zostałam zaproszona przez Agnieszkę eS. do TAG-u The Versatile Blogger. Oczywiście - bardzo jej za to dziękuję :) :*


     Każda nominowana osoba powinna:
* podziękować nominującemu na jego blogu,
* pokazać nagrodę The Versatile Blogger u siebie,
* ujawnić 7 faktów dotyczących samego siebie,
* nominować 10 blogów, które jej zdaniem na to zasługują,
* poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów.

Tak więc - zaczynamy! :)

7 faktów o mnie

1. Od 23 listopada 2012 roku, czyli od dnia moich urodzin, jestem zaręczona z moim W. :)
2. Nigdy nie miałam tipsów. Wolę swoje naturalne paznokcie - nawet wtedy, kiedy są krótkie.
3. Nigdy nie byłam w solarium. Wiem, wiem - może to być trochę dziwne ;) Jednakże nigdy nie kusiła mnie sztuczna opalenizna. I chyba naoglądałam się zbyt dużo filmów o dziewczynach, które utknęły w takim łóżku w solarium ^^
4. Nie mam prawa jazdy. Już dużo razy planowałam je sobie wyrobić, ale zawsze coś wypadało - wyjazdy, praktyki i wydawanie pieniędzy przeznaczonych na prawko - na inne pierdółki :)
5. Byłam tylko raz za granicą. Tak, tak - piszę serio :) Zawsze wolałam wyjazdy w polskie góry bądź morze. Dopiero od jakiegoś czasu "kręcą" mnie egzotyczne wycieczki.
6. Od 16 stycznia tego roku mam tytuł Inżyniera Wydziały Inżynierii Ochrony Środowiska :)
7. Nie umiem pływać. Albo inaczej - pływam dopóki wiem, że mam grunt pod nogami. Kiedy go nie mam - ze strachu nieruchomieję ;)

Osoby, które zapraszam do zabawy to:

1. Marzena Próchniak, http://marzena84beauty.blogspot.com/
2. Lusia, http://lusia1982.blogspot.com/
3. Delicious00, http://www.delicious-00.blogspot.com/
4. Dakota, http://77dakota.blogspot.com/
5. Małgorzata Margaretka, http://opiniowanieproduktow.blogspot.com/
6. Kraina testów i recenzji, http://kraina-testow.blogspot.com/
7. Beauty-tester, http://cosmeticsdiamond.blogspot.com/
8. Nusinka, http://nusinkowo.blogspot.com/
9. Ika, http://czarnyonyx.blogspot.com/
10. Gonia, http://margaritkaaa.blogspot.com/

Mam nadzieję, że żadna z Was nie będzie zła o otagowanie ;) Życzę miłej zabawy :)

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Nawilżający krem do rąk Be Beauty rodem z Biedronki :)

Witajcie Moje Drogie! :)

     Dzisiaj chciałabym opowiedzieć Wam co nieco o dość nowej serii kremów do rąk, które jakiś czas temu pojawiły się w Biedronce. W skład serii wchodzą trzy kosmetyki - nawilżający krem do rąk, odmładzający krem do rąk oraz regenerujący krem do rąk. Ten ostatni miałam w zeszłym roku i byłam z niego zadowolona. Z wyglądu jak i z działania przypominał mi krem do rąk firmy Garnier. Tydzień temu skusiłam się na kupno innego produktu z tej serii. Tym razem wybrałam nawilżający krem do rąk. 


     Jako, że skóra moich dłoni ma tendencję do dość szybkiego przesuszania się ( tym bardziej zimą ), staram się wybierać kosmetyki, które pozwolą mi zachować nawilżenie przez długi okres czasu. Z tego też powodu skusiłam się na ten krem. 
     Produkt znajduje się w dość wysokim, wąskim opakowaniu o pojemności 125 ml. Jest to dość duża objętość i już teraz boję się na jak długi okres czasu mi on starczy ;) Tubka jest wykonana estetycznie, a na jej tylnej stronie znajduje się krótka informacja od producenta na temat działania i składu kremu.


     Krem ma delikatną, dość gęstną konsystencję w kolorze białym. Co do jego zapachu - jest prawie taki sam jak kremu Nivea. Nie za bardzo mi odpowiada taki zapach, bo jest dla mnie zbyt neutralny. Wolę czuć w kosmetykach tego typu nuty owocowe bądź kwiatowe :)


    Według producenta, krem powinien zapewniać nam długotrwałe nawilżenie oraz poprawienie elastyczności naskórka. A jak jest naprawdę?
     Na sam początek warto wspomnieć, że krem bardzo dobrze rozprowadza się po dłoniach i szybko się w nie wchłania. Już po pierwszym zastosowaniu skóra u rąk była bardziej nawilżona i delikatniejsza w dotyku. Kosmetyk stosuję od tygodnia i już mogę zauważyć jak dobroczynnie wpłynął na moje dłonie. Są gładkie, bardzo dobrze nawilżone i odżywione. Mimo dość niskich temperatur panujących  na dworze nie muszę martwić się przesuszonymi i popękanymi dłońmi, z czego jestem bardzo zadowolona :)


     Krem można znaleźć w każdej Biedronce, a jego cena wynosi ok. 3 - 4 zł. Jest to niska kwota jak za pojemność tego kosmetyku jak i bardzo dobre działanie na skórę naszych dłoni. Mogę go polecić z czystym sumieniem :)

     Miałyście kiedyś kremy do rąk Be Beauty? Jakie macie o nich zdanie?

    Przy okazji przypominam Wam o rozdaniu na moim blogu, które możecie znaleźć TU :)



Pozdrawiam i życzę miłego dnia! :)

sobota, 19 stycznia 2013

Wood you mind? Czyli recenzja cieni do powiek "Quattro eyeshadow" firmy Essence.


Witajcie Moje Drogie! :)

     Dzisiaj czas na recenzję cieni, które zakupiłam sobie jakiś czas temu w Drogerii Natura. Wraz z Nowym Rokiem postanowiłam "odnowić" swój zbiór cieni do powiek z powodu jednego, prostego powodu - większość moich kosmetyków tego typu jest po prostu przeterminowana. Nie potrafię zużyć ich w ciągu roku, bądź dwóch - kiedy posiadają jeszcze ważny termin ważności. Posiadanie cieni do powiek, które mają 4 letni staż jest chyba delikatną przesadą, prawda? ;) Dlatego wyruszyłam do Drogerii i kupiłam dwie paletki cieni, jedną z Sensique i jedną z Essence.


    Spośród dość dużej gamy kolorystycznej cieni wybrałam te w tonacji zielonej i uroczej nazwie "Wood you mind?". Już na samym początku bardzo spodobało mi się ich opakowanie, które rzuca się w oczy. Jest okrągłe, płaskie, przezroczyste i bardzo łatwo je się otwiera. W jego środku znajdują się cztery kolory cieni, które są ułożone koło siebie w bardzo ciekawy sposób - widoczny na powyższym zdjęciu :)
     Każdy z czterech cieni w mniejszy bądź większy sposób ma delikatnie połyskującą poświatę. Ale uwierzcie - da się z nich wytworzyć idealny makijaż na dzień :) 


     Cienie są bardzo dobrze napigmentowane i nie trzeba się martwić, że nie będzie ich widać na powiekach. Bardzo dobrze utrzymują się na bazie pod cienie, nie rolują się i nie ścierają ( chyba, że ktoś zacznie intensywnie pocierać oczy ;) ). Podczas ich nakładania na powieki - nie osypują się, co pozytywnie mnie zaskoczyło. 


     Wszystkie cztery cienie są bardzo dobrze do siebie dobrane i może z nich wykombinować różnego rodzaje makijaże oczu :) 
     Trudno jest mi powiedzieć jak owe cienie trzymałyby się i wyglądały na powiece, na którą nie zaaplikowało się bazy. Zapewne za jakiś czas wypróbuję tą wersję i dam Wam znać jak wyszedł taki mały eksperyment :)
      Cienie kosztowały mnie tylko 7,50 zł. Udało mi się je znaleźć w dość dużym stoisku z przecenami. Chyba nie po raz ostatni buszowałam w kosmetycznych przecenach :)

     Miałyście kiedyś cienie do powiek firmy Essence? A może używacie innych kosmetyków tej firmy? Czekam na Wasze opinie :)

Pozdrawiam! :)

piątek, 18 stycznia 2013

Paczka od firmy Donegal!

Witajcie dziewczyny! :)

     Kilka dni temu dostałam bardzo oczekiwaną przeze mnie paczuszkę z produktami firmy Donegal. Oczywiście, byłam zmuszona odebrać ją z poczty, bo mój kochany listonosz zostawił awizo - chociaż byłam w domu. Nie zmniejszyło to mej radości i o godzinie 18 popędziłam na pocztę odebrać zaległą paczkę. A oto co znalazłam w środku:

* pilnik szklany o długości 14,5 cm,
* żelowy zmywacz do paznokci o zapachu mango,
* lakier do paznokci w kolorze Violet Delight nr 7114.


     Z powyższych produktów najbardziej nie mogłam doczekać się żelowego zmywacza, ponieważ jeszcze nigdy nie miałam tego produktu. Intrygowała mnie jego konsystencja i, oczywiście, jego owocowy zapach. Trudno mi jeszcze ocenić paczuszkowe produkty, bo jeszcze żadnego z nich nie używałam. Od kilku dni stosuję diamentową odżywkę firmy Eveline i dopiero dziś będę mogła zmyć ją owym zmywaczem, i sprawdzić jak prezentuje się fioletowy lakier do paznokci. Już nie mogę się doczekać! :)


Kosmetyk do testów otrzymałam od serwisu bangla.pl w ramach współpracy z Klubem Kejt.


     Przy okazji przypominam o moim rozdaniu. Zgłoszenia możecie pisać w TYM poście :)

     Pozdrawiam i życzę miłego dnia! :)

środa, 16 stycznia 2013

Podkład " So Matte Perfect Stay" firmy Miss Sporty

Witajcie Moje Drogie!

     Dzisiejszy dzień mogę zaliczyć do tych pełen przeżyć. To właśnie dziś przed południem miałam obronę swojej pracy dyplomowej. I... zdałam ją na ocenę bardzo dobrą :) A teraz czekają mnie miesięczne wakacje :)
     Jednakże temat dzisiejszego postu jest nieco inny. Postanowiłam "przedstawić" Wam jeden z moich podkładów, które zakupiłam podczas listopadowej promocji w Rossmannie. Mowa jest o podkładzie " So Matte Perfect Stay " firmy Miss Sporty.


     Podkład znajduje się w wąskim opakowaniu o dość dziwnej pojemności - 27,3 ml. Tubka ma wbudowany dozownik, co pozwala na bardziej higieniczne wydobycie kosmetyku na zewnątrz. Wybrałam podkład w numerze 001 Ivory, co okazało się niezbyt trafnym wyborem. Kolor, mimo wszystko, jest dla mnie nieco za jasny. Jednakże przy dobrym użyciu różu - buzia wygląda naturalnie :)
     Kosmetyk ma delikatną, niezbyt rzadką konsystencję. Oprócz tego bardzo łatwo rozsmarowuje się go na skórze i nie tworzy smug, co od razu mnie zachwyciło.


     Producent zapewnia nas, że kosmetyk trwały makijaż aż do 14 godzin. Trudno jest mi to stwierdzić, ponieważ jeszcze nigdy tak długo nie miałam podkładu na swojej twarzy ;) Mogę jedynie zapewnić, że efekt zmatowienia utrzymuje się na skórze na ok. 6 godzin - co i tak jest dość długim czasem jak na tego typu kosmetyk. 
     Ważna wiadomość dla dziewczyn z rozszerzonymi porami - podkład ten dość dobrze ja maskuje! :) Sama jestem posiadaczką tego typu małych niedoskonałości skórnych i staram się jak najlepiej je zamaskować. A podkład z Miss Sporty umożliwia mi to w małym bądź większym stopniu :)


     Podkład kosztował mnie w promocji około 10 zł. Jego standardowa cena wynosi ok. 15 - 17 zł. Moim zdaniem jest to odpowiednia cena jak na jego dobre działanie :)

     Miałyście kiedyś styczność z kosmetykami Miss Sporty? Jakie macie o nich zdanie? ;)

Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru! :)

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Szarlotkowy zawrót głowy, czyli masło i peeling do ciała o zapachu szarlotki firmy Farmona


Witajcie Moje Kochane! :)

     Jakiś czas temu miałam przyjemność otrzymać w ramach testowania zestaw szarlotkowy firmy Farmona, a dokładnie masło i peeling do ciała. A wszystko to dzięki portalowi Bangla.pl :)


     Samo czekanie na przesyłkę nie było zbyt przyjemnie. Listonosz nie zostawił jej u mnie, lecz u moich sąsiadów. Jak wiadomo - jako studentka, raz do roku, przeprowadzam się w inne miejsca i nie znam za dobrze ludzi mieszkających w tym samym bloku. Tych sąsiadów również nie znałam. Tym bardziej byłam zirytowana, gdy udało mi się odzyskać przesyłkę dopiero po kilkukrotnym dobijaniu się do ich drzwi ( a słyszałam kroki dochodzące do nich i ... nic ). Z tego co wiem, nie można dawać przesyłek poleconych osobom nie spokrewnionym - chyba, że zgłoszę sama pisemną zgodę. No, ale! Pomarudziłam - przejdźmy do rzeczy :)

     Masełko znajduje się w 225 ml opakowaniu, które już na pierwszy rzut oka wygląda smakowicie. Szarlotka z bitą śmietaną, wokoło jabłka - któż nie zrobiłby się głodny? :) Kosmetyk był zabezpieczony folią, co bardzo mi się spodobało. Co do składu - zdjęcie zamieszczam poniżej.


     Po zerwaniu wieczka zabezpieczającego - oniemiałam z zachwytu! Zapach kosmetyku idealnie odzwierciedla szarlotkowe ciasto. Nawet teraz, gdy o nim myślę, robię się głodna ;) Zapach jest przepiękny, a co najważniejsze - długo utrzymuje się na skórze. Co do konsystencji produktu, to wydaje się być zbita. Jednakże po zetknięciu z naszą ciepłą skórą - robi się bardziej miękka i nie sprawia problemu podczas smarowania masełkiem naszego ciała :)


     Tutaj od razu przestrzegam dziewczyny, które są dość niecierpliwe jeżeli chodzi o wchłanianie się jakiegokolwiek kosmetyku do pielęgnacji ciała - niestety, ten wchłania się dość opornie. Jednakże wynagradza nam to jego działanie. Masło bardzo dobrze nawilża i odżywia naszą skórę. I piszę to ja - dziewczyna, która od lat boryka się z przesuszoną skórą :)


     Czas na kosmetyk nr 2 - czyli peeling do ciała. To właśnie on bardziej zaintrygował mnie niż jego poprzednik. Posiadałam już jeden peeling z Farmony ( z serii Tutti Frutti ) i sprawdzał się prędzej jako żel peelingujący. Tym milsze było moje zaskoczenie, kiedy wskoczyłam pod prysznic i użyłam owego kosmetyku.


     Konsystencja peelingu jest ani nie za gęsta, ani nie za rzadka - jest w sam raz :) Jego kolor jest jakby cynamonowy, przez które przebijają się ciemno brązowe drobinki peelingujące. I tutaj było moje zaskoczenie - peeling należy do tych mocniejszych zdzieraków. Dlatego też osoby z wrażliwą skórą powinny uważać przy jego zastosowaniu, by nie nabawić się podrażnień :)



     Kosmetyk bardzo dobrze wygładza i ujędrnia skórę, pozostawiając ją przy tym gładką i delikatną w dotyku. Oczywiście, nie radzę stosować go codzienne - jest to wręcz nie wskazane. Ja używam go na zmianę z innym peelingiem z firmy Joanna, czyli raz w tygodniu :)

     Miałyście kiedyś do czynienia z tymi kosmetykami? Jakie macie o nich zdanie? :)

     Przy okazji zapraszam na moje rozdanie TU :)


Pozdrawiam i życzę miłego dnia! :)

sobota, 12 stycznia 2013

Pierwszy konkurs u Alicji w Krainie Kosmetyków! :)

Witajcie Moje Kochane!

Jak już wczoraj wspominałam - mam dla Was małą niespodziankę, a mianowicie - mini konkurs / rozdanie ( nazwijcie je sobie jak chcecie ;) ). Nagrodą w konkursie jest zestaw kosmetyków widoczny na poniższym banerze.


W skład powyższego zestawu wchodzą:


1. Mleczko do ciała o zapachu brzoskwini i liczi firmy Alterra.
2. Glicerynowy skoncentrowany krem do rąk i paznokci Glicerini, Bio Aloes + Masło Karite firmy Eveline Cosmetics.
3. Mydełko do ciała Fresh Touch firmy Dove.


4. Pomadka ultra-nawilżająca 'Aqua Platinum' w kolorze nr 413 firmy Eveline Cosmetics.
5. Luksusowa trwała szminka 3 w 1 'Colour Celebrities' w kolorze nr 619 firmy Eveline Cosmetics.
6. Konturówka do ust w kolorze nr 12 'Pink' firmy Eveline Cosmetics.
7. Wodoodporna kredka do oczu w kolorze nr 008 Silver Screen firmy Gosh.

Zapewne interesuje Was jak szminki wyglądają kolorystycznie w rzeczywistości ;) Oto zdjęcie:


     Pierwsza z nich to luksusowa trwała szminka 3 w 1 'Colour Celebrities' w kolorze nr 619 - kolor ten określiłabym jako ciepły brąz, idealny na jesienno - zimowe pory. Druga z nich, czyli pomadka ultra-nawilżająca 'Aqua Platinum' w kolorze nr 413, ma bardzo intensywną, różową barwę. Zbliża się karnawał to i szminka tego typu zapewne się przyda :)
     Jeśli chodzi o konturówkę do ust - ma ona kolor bardzo zbliżony do naturalnego koloru naszych ust. Co do kredki do oczu - ma kolor srebrny.

A teraz czas przejść do sedna! Czyli co zrobić, by móc dostać w swoje ręce powyższe nagrody :)

Zasady:

1. Musisz być obserwatorem mojego bloga.
2. Dodaj informację o konkursie na swoim blogu - w postaci baneru na pasku bocznym, bądź w osobnym poście.
3. Odpowiedz na pytanie: "Jaką kompozycję zapachową miałby Twój idealny kosmetyk do pielęgnacji ciała? Podaj przynajmniej 3 składniki i napisz czemu właśnie je wybierasz :) ".
4. Podaj swój adres e-mail.

Baner konkursu znajdziecie poniżej:


Przykładowy wzór zgłoszenia:

1. Obserwuję jako:
2. Baner na pasku bocznym / w osobnym poście ( podajecie adres bloga ):
3. Odpowiedź na pytanie:
4. Adres e-mail:

Mam nadzieję, że konkurs Wam się spodoba i z chęcią weźmiecie w nim udział :) Macie na to aż 3 tygodnie - 2 luty o godzinie 23.59 jest Waszą ostatnią szansą na zgłoszenie. Więcej informacji na temat terminu zgłoszeń, warunku wysłania nagrody - przedstawiam w poniższym regulaminie.

Regulamin:

1. Organizatorem konkursu jestem Ja ;), czyli autorka bloga www.alicja-w-krainie-kosmetykow.blogspot.com .
2. Sponsorem nagród jestem Ja ( zostały one przeze mnie kupione, bądź wygrane ).
3. Czas trwania konkursu 12.01. - 02.02.2013 roku.
4. Wyniki konkursu zostaną ogłoszone maksymalnie 3 dni od daty jego zakończenia.
5. Osoba, która wygra konkurs, dostanie ode mnie wiadomość na konto e-mail. Jeżeli w ciągu 3 dni nie odpisze na niego - wybieram następnego zwycięzcę.
6. Warunkiem udziału w konkursie jest bycie obserwatorem mojego bloga oraz wklejenie baneru w panel boczny bądź w osobną notkę.
7. Biorący udział w konkursie musi spełniać wszystkie podane powyżej warunki.
8. Każda aktywność na blogu zostanie doceniona przy wyborze zwycięzcy :)
9. Zwycięży najbardziej kreatywna odpowiedź - w mojej subiektywnej opinii :)
10. Nagroda zostanie wysłana zwycięzcy w przeciągu 5 dni od otrzymania jego danych osobowych.

Konkurs trwa do 2 lutego, a 5 lutego - ogłoszę zwycięzcę :)

Mam nadzieję, że wszystko jest jasne :) Powodzenia! :)